8 lipca 2013

Nadal nie ma przełomu w rozwiązaniu kryzysu politycznego w Egipcie, jaki utrwalił się po usunięciu z urzędu prezydenta Mohammeda Mursiego. Wczoraj na ulicach Kairu i Aleksandrii demonstrowało setki tysięcy zwolenników i przeciwników obalonego prezydenta. Jednak w odróżnieniu od nocy z piątku na sobotę, kiedy w krwawych starciach zginęło 36 osób, a ok. 1400 zostało rannych, tym razem, mimo znacznie większej frekwencji, poza Aleksandrią obyło się bez walk ulicznych.

Gdy w Kairze zapadła ciemność, ok 350 tys. przeciwników Mursiego wypełniło Plac Tahrir oraz sąsiednie ulice. Na placu panowała niemal świąteczna atmosfera. Demonstranci głośno wiwatowali, gdy wojskowe odrzutowce pozostawiły nad placem smugi w kształcie serca. – Wyszedłem protestować, bo odrzucamy prowadzoną przez Bractwo politykę zastraszania – powiedział 21-letni student Mohamed Mannduh.

Z kolei dziesiątki tysięcy sympatyków Mursiego skupiło się koło meczetu w północno-wschodniej części miasta oraz w pobliżu koszar Gwardii Republikańskiej, gdzie w piątek zostały zabite trzy osoby. Niektórzy z nich, nie zważając na dotkliwe upały i ryzyko zamieszek przebywają w tych miejscach od środy. – Nie odejdziemy aż do powrotu Mursiego. Inaczej umrzemy jako męczennicy – powiedziała 55-letnia Hanim Ahmad Ali Al-Sawi, która z pięciorgiem swoich dzieci nieprzerwanie demonstruje od trzech dni.

Wesprzyj nas już teraz!

Mniej spokojniej było w Aleksandrii, gdzie w piątek zginęło 14 osób. W tym drugim co do wielkości mieście Egiptu starcia wybuchły ponownie, ale jak dotychczas nie ma doniesień o ofiarach.

Liderzy Bractwa Muzułmańskiego zakomunikowali, że nie chcą mieć nic wspólnego z popieranym przez wojsko planem nowego rządu przejściowego. Żądają przywrócenia Mursiego do władzy i zapowiedzieli, że protesty będą kontynuowane aż do skutku. Mimo to armia nie podejmuje na razie żadnej inicjatywy w celu pacyfikacji zgromadzeń islamistów, mając nadzieję, że letnie upały i rozpoczynający się we wtorek miesiąc postu Ramadan będą służyć stopniowemu wygaszeniu protestów.

Jednocześnie prowadzone są działania przeciwko członkom Bractwa nawołującym do kontynuowania protestów. Wczoraj prokurator przedłużył o 15 dni areszt wobec zatrzymanych w ubiegłym tygodniu czterech czołowych przywódców Bractwa, którym zarzuca się podżeganie do przemocy. W ramach prowadzonego dochodzenia władze opieczętowały spaloną krajową siedzibę Bractwa i biura będącej jego politycznym ramieniem, Partii Wolność i Sprawiedliwość.
Chociaż ogromne konkurujące ze sobą wiece, miały generalnie pokojowy przebieg, jednak panujący chaos ukazuje pilną potrzebę szybkiego i kompleksowego rozwiązania kryzysu politycznego. Wspierany przez wojsko plan rozwiązania kryzysu politycznego ugrzązł w martwym punkcie z powodu sporu pomiędzy liberałami a konserwatystami o to, kto powinien objąć funkcję premiera w tymczasowym rządzie.

Początkowo tymczasowy prezydent Egiptu Adli Mansur wskazał popieranego przez młodych liderów protestów liberalnego polityka Mohammeda ElBaradei. Jednak jego kandydatura została zakwestionowana w sobotę przez islamistów z partii Nour. Wczoraj padła propozycja wykształconego na Oxfordzie prawnika o lewicowych poglądach Ziada Bahaa el-Dina, zaś ElBaradei miał być jego zastępcą. Ale i tym razem liderzy partii Nour powiedzieli „nie ”, co rodzi obawę długotrwałego impasu. – Obaj są z tej samej partii, Frontu Ocalenia Narodowego – powiedział w rozmowie z agencją Reutersa Lider Partii Nour Younes Machjun.

Rywalizująca z Bractwem Muzułmańskim partia Nour zgodziła się na popierany przez wojsko przejściowy planu prowadzący do przeprowadzenia nowych wyborów. Wycofanie się tego ugrupowania z procesu stabilizacyjnego pozbawiłoby ten plan islamskiej legitymacji, co przyczyniłoby się do pogłębienia kryzysu politycznego w Egipcie.

Sytuację w Egipcie z rosnącym zaniepokojeniem obserwują zachodni sojusznicy tego najludniejszego kraju arabskiego, w tym główni dostarczyciele pomocy wojskowej i gospodarczej, Stany Zjednoczone i Unia Europejska. Duży niepokój odczuwany jest także w Izraelu, z którym Egipt podpisał w 1979 r. traktat pokojowy.

Waszyngton nie potępił dotychczas odsunięcia od władzy Mursiego i nie określił akcji egipskiej armii mianem „zamachu stanu”. Wywołało to w szeregach Bractwa podejrzenie, że USA milcząco popierają obalenie Mursiego. Jednak prezydent Barack Obama zarządził dokonanie oceny czy czasem Stany Zjednoczone nie powinny odciąć pomocy gospodarczej i wojskowej dla Egiptu w wysokości 1,5 mld dolarów rocznie, tak jak wymaga tego prawo w sytuacji, gdy w jakimś kraju wojskowi odsuwają od władzy demokratycznie wybranego przywódcę.

Jednak amerykańscy kongresmeni uważają, że jest to mało prawdopodobne. – Musimy w dalszym ciągu wspierać armię, jedyną stabilizacyjną siłę w Egipcie, która – jak sądzę – może stłumić polityczne waśnie – powiedział w rozmowie z CNN Mike Rogers. Nie ma wątpliwości, że w obecnej sytuacji odcięcie amerykańskiej pomocy dla Egiptu mogłoby jeszcze bardziej zdestabilizować i tak już niestabilny z powodu wojny domowej w Syrii region.

Egipt nie może sobie pozwolić na utratę pomocy zagranicznej, co nie byłoby także także w interesie państw ościennych. Od końca ubiegłego roku funt egipski stracił 11 proc. swojej wartości, zaś rezerwy walutowe Egiptu zmniejszyły się w czerwcu o 1,12 mld dolarów do poziomu 14,92 mld dolarów, co stanowi mniej niż równowartość trzymiesięcznego importu. Kraj więc pogrąża się w kryzysie finansowym, czemu może zapobiec jedynie szybki dostęp do pieniędzy z zagranicy. Dlatego gubernator egipskiego banku centralnego, Hisham Ramez, udał się wczoraj w poszukiwaniu pomocy finansowej do Zjednoczonych Emiratów Arabskich.

Krzysztof Warecki

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie

Udostępnij przez

Cel na 2024 rok

Bez Państwa pomocy nie uratujemy Polski przed planami antykatolickiego rządu! Wesprzyj nas w tej walce!

mamy: 300 555 zł cel: 300 000 zł
100%
wybierz kwotę:
Wspieram