Dzisiaj

Eksperci: polityka klimatyczna władz zrujnuje Polaków i naszą energetykę

(Zdjęcie ilustracyjne. Fot. randgruppe/Pixabay)

Dla wielu ludzi jest niezrozumiałe, dlaczego my kasujemy węgiel, skoro żyjemy dzięki niemu. To tak jakby ktoś sobie żyły podcinał, bo to dosłownie tak to można by porównać. Albo ktoś by się próbował zagłodzić na śmierć, mając wokół jedzenie – mówił profesor dr hab. inż. Władysław Mielczarski, współautor raportu na temat energetycznych i finansowych skutków założeń polityki klimatycznej Polski do 2030 roku.

 

Cytowany we wstępie naukowiec pracuje na co dzień w Instytucie Elektroenergetyki Politechniki Łódzkiej. Zajmuje się optymalizacją rozwoju i funkcjonowania systemów elektroenergetycznych w warunkach rynkowych. 19 listopada wraz dr. Arturem Bartoszewiczem zaprezentował w Katowicach raport oceny technicznej i finansowej wykonalności Krajowego Planu w dziedzinie Energii i Klimatu do 2030 roku. To plan polityki energetycznej firmowany przez Ministerstwo Klimatu i Środowiska. Jak czytamy na stronie resortu, „KPEiK to plan służący przyspieszeniu rozwoju Polski. Dokument jest zielonym kompasem dla rozwoju, który pokazuje kierunki zmian, jakie powinniśmy wdrażać, aby osiągnąć cele redukcji emisji na 2030 rok”.

Wesprzyj nas już teraz!

„KPEiK pozwala na określenie konkretnych działań i celów, które muszą [podkreślenie PCh24.pl] być osiągnięte w obszarze energetyki i klimatu, co pozwala na lepsze planowanie i koordynację działań na poziomie krajowym. KPEiK jest kluczowym narzędziem w realizacji międzynarodowych zobowiązań dotyczących ochrony środowiska, ograniczenia emisji gazów cieplarnianych” – przekonuje ministerstwo.

Opracowanie przedstawione przez prof. Mielczarskiego jest druzgocące. Wskazuje, że realizacja rządowych założeń wprowadzanych w ramach polityki klimatycznej prowadzi Polskę do energetycznej katastrofy a mieszkańców kraju do skrajnego ubóstwa. Wspomniany plan jest zaś nierealistyczny i oparty na całkowicie błędnych przesłankach – i to w wielu aspektach.

Współczesne społeczeństwo musi mieć energię elektryczną. Inaczej nie jest w stanie egzystować. Zatrzymają się koleje, zatrzymają się tramwaje, szpitale będą działały 24 godziny, zatrzymają się windy – wyjaśniał profesor.

Jak wskazał naukowiec, w ciągu dwóch tygodni listopada aż 90 procent zapotrzebowania Polski na energię zostało zaspokojone dzięki węglowi.

W tym samym okresie promowane w planie polityki energetycznej państwa odnawialne źródła –  wiatr i panele słoneczne – dały nam raptem zaledwie 2,3 proc. energii. Zainstalowane obecnie panele mogą zapewnić 20 tysięcy megawatów. Wiatraki – ponad 10 tysięcy. – I te olbrzymie farmy, te wiatrowe i te panelowe, i te miliardy, które wydaliśmy na ich budowę i wydajemy cały czas, przyniosły nam zaledwie 2, czy 3 procent energii – podkreślał prof. Mielczarski.

Gdyby nie górnictwo, gdyby nie węgiel, dzisiaj siedzielibyśmy po ciemku, nie mówiąc już o konsekwencjach, jakie byśmy przeżywali my i cała gospodarka, bo gospodarka by się miesiącami nie podniosła z tego. Straty są olbrzymie i nic by się zdało poświęcenie hutników, żeby utrzymać ciągłość pieców, to by zbyt długo trwało – mówił.

– System, proszę Państwa, nie przeżyje nawet pół godziny bez energii elektrycznej. Możemy przeżyć pół godziny bez internetu, możemy przeżyć przez pół godziny bez ciepłej wody w kaloryferze, ale nie przeżyjemy bez energii elektrycznej – podkreślał prof. Mielczarski. Dokonał on analizy planu KPEiK od strony technicznej. Dr Artur Bartoszewicz ze Szkoły Głównej Handlowej zajął się aspektem ekonomicznym.

 

Założenia „z sufitu”

W roku 2023 tak zwane odnawialne źródła typu A – biomasa, biogaz i woda oraz hybrydowe dostarczały w naszym kraju zaledwie 6 procent energii. Chodzi o źródła niezależne od pogody, jednak nie dające wiele paliwa.

Z kolei działanie – a co za tym idzie, możliwość dostarczania energii – wiatraków i paneli uzależniona jest od warunków pogodowych. W przekonaniu naukowca, opieranie się na nich oznacza samobójstwo energetyczne.

W 2023 roku tak zwane źródła konwencjonalne dostarczyły nam 72 procent energii. Węgiel kamienny i brunatny – łącznie 61 procent.

Dlatego tak niezrozumiałe dla wielu ludzi jest, dlaczego my kasujemy węgiel, skoro żyjemy dzięki niemu. To tak jakby ktoś sobie żyły podcinał, bo to dosłownie tak to można by porównać. Albo ktoś by się próbował zagłodzić na śmierć, mając wokół jedzenie – mówił prof. Mielczarski. – I teraz co zrobiło ministerstwo? Ministerstwo zrobiło to tak, żeby Unii było dobrze. Może w ten sposób, żeby to Unia zaaprobowała – dodał.

Rząd planuje zredukować do 2040 roku udział węgla w krajowym miksie energii do 4 procent. Oznacza to likwidację branży górniczej.

Co jednak w zamian?

Według resortu klimatu, przede wszystkim energetyka odnawialna. Plan zakłada też powstanie do 2040 roku… aż 7 elektrowni jądrowych. – Program atomowy trwa od 16 lat, bo zaczął się w styczniu 1990 roku. Jak do tej pory największym osiągnięciem tego programu jest wycięcie kawałka lasu pod Choczewem. Nic więcej nie zrobiono. Nie wiadomo kto zbuduje, co zbuduje, skąd się weźmie pieniądze i jak to jest – „urealnił” plan rządu naukowiec.

Ministerstwo poczyniło szereg błędnych założeń, na przykład sumując potencjał energii z wiatru i słońca, choć podczas pogodnych, a zarazem wietrznych dni nie sposób pozyskać z nich energii w 100 procentach.

Resort obliczył też zapotrzebowanie na węgiel w 2040 roku na 3 miliony ton. Zdaniem prof. Mielczarskiego, to 10 razy za mało.

Jeżeli teraz zaczniemy realizować tą politykę, którą robi ministerstwo, to, proszę państwa, już w 2030 roku będzie nam brakowało 4 megawaty energii – ostrzegał profesor. Oznacza to równowartość produkcji 4 wielkich bloków, czyli dwóch dzisiejszych elektrowni w Opolu albo 4 elektrowni w Jaworznie.

 

Arcykosztowna „zabawa w zielone”

Dr Artur Bartoszewicz przedstawił się jako autor ocen większości powstających w Polsce dokumentów strategicznych. Nie pozostawił na rządowym planie suchej nitki. – Takiego dokumentu, takiej jakości, ja przyznam, że w swoim dorobku nigdy nie widziałem. Takiego niespójnego między stroną techniczną, technologiczną, a założeniami finansowymi, które w dużej części są dziurawe jak szwajcarski ser – przyznał.

Polski PKB to jest mniej więcej 750 miliardów euro. Na dojście do zeremisyjności, która została założona w polityce europejskiej, musielibyśmy wydać przez 27 lat 13,6 procent PKB. Przypomnę, że my wydajemy około 5 procent na zdrowie, na poziomie 4 proc. wydajemy na obronność. Sami widzimy, do czego to już doprowadziło. Następny budżet, w kolejnym roku ma deficyt rzędu 300 miliardów złotych. System finansów publicznych już staje się całkowicie niewydolny – zauważył dr Bartoszewicz.

Według niego, polityka klimatyczna określona w planie energetycznym rządu kosztować będzie rocznie każdego Polaka, niezależnie od wieku, 25 tysięcy złotych rocznie.

Aby polityka publiczna mogła być wdrażana, musi brać pod uwagę odpowiedzialność za sferę i społeczną, i sferę gospodarczą. Tworzenie dokumentów, które de facto stają się zagrożeniem dla bezpieczeństwa polskiego jest wpisywaniem się w jakiś mechanizm działań, rozwiązań hybrydowych podważających bezpieczeństwo strategiczne gospodarki Rzeczypospolitej – powiedział dr Bartoszewicz.

Jako ekonomista żądam jednoznacznej odpowiedzi ze strony władz Rzeczypospolitej – ile kosztuje, ile ma kosztować cały proces transformacyjny; ile będzie kosztował każdego obywatela, skąd będą alokowane te środki i jak one wpłyną na obniżenie konkurencyjności, jakości życia, a przede wszystkim – jak spowodują pauperyzację gospodarstw domowych, bo na to żadne gospodarstwo i żaden odpowiedzialny rząd nie może się zgodzić – podkreślił.

Prelegent zwrócił też uwagę na to, jak udział Polski w systemie handlu emisjami dwutlenku węgla wpływa na ceny prądu. – ETS kosztuje w Polsce drugie tyle, czyli to powoduje, że polska energia elektryczna jest dwukrotnie wyższa niż normalnie. Cena energii w Niemczech, w gospodarce niemieckiej, która jest dwa razy bogatsza niż my, jest, drodzy Państwo, dwukrotnie niższa – wyliczał.

Jeżeli porównamy gdziekolwiek, w jakikolwiek systemie światowym, mamy najdroższą energię elektryczną. Nie dlatego, że my nie potrafimy tanią energię produkować, tylko dlatego, że systemy prawne i organizacyjne narzucają nam koszty, które nie są kosztami produkcji energii. I my się na to zgodziliśmy. Zgodziliśmy się na pauperyzowanie społeczeństwa przez zaakceptowanie rozwiązania ETS-owego – podkreślił dr Bartoszewicz.

 

Źródło: You Tube / Tarnogorski

RoM

 

 

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij

Udostępnij przez

Cel na 2025 rok

Po osiągnięciu celu na 2024 rok nie zwalniamy tempa! Zainwestuj w rozwój PCh24.pl w roku 2025!

mamy: 32 506 zł cel: 500 000 zł
7%
wybierz kwotę:
Wspieram