W Polsce, jak wiadomo, nie żyje się wcale lepiej, wbrew temu, co zapowiadał w kampanii wyborczej Donald Tusk. Rząd coraz głębiej sięga do kieszeni obywateli, podnosząc kolejne podatki lub ograbiając ich z oszczędności emerytalnych. Jednakże to rząd francuski bije wszelkie rekordy legalnej grabieży.
Bojąc się reakcji opinii publicznej, francuskie władze testują możliwości wprowadzania nowych podatków w różnych dziedzinach, wycofując się z kolejnych pomysłów, jeśli sprzeciw jest zbyt głośny. Nic dziwnego, że rząd działa na oślep, skoro na ubezpieczenia społeczne brakuje obecnie ponad 16 mld euro. Na oku francuskiego fiskusa znalazły się ostatnio takie dziedziny, jak piłka nożna, jeździectwo, konta oszczędnościowe (mieszkaniowe, emerytalne), ubezpieczenia na życie, a także transport. Plany wprowadzenia podatku od oszczędności w wysokości 15,5 proc. wywołały tak zdecydowany opór, że rząd wycofał się z nich.
Wesprzyj nas już teraz!
Podobnie było z tzw. ekotaksą, czyli podatkiem nałożonym na transport po to, by firmy działające w tej branży używały bardziej ekologicznych aut. W praktyce, co było nietrudne do przewidzenia, nowy podatek oznaczałby upadek ogromnej liczby przedsiębiorstw. Byłby on szczególnie uciążliwy dla firm zajmujących się przetwórstwem żywności, ponieważ wyższe koszty transportu oznaczałyby wyższe ceny żywności, co doprowadziłoby z kolei do spadku ich konkurencyjności. W Bretanii doszło do masowych protestów, walk z żandarmerią, a także blokowania dróg oraz palenia opon. W rezultacie projekt wprowadzenia ekotaksy został zawieszony.
Niedługo nie będzie we Francji branży, która nie ogłaszałaby strajku. Zagrozili nim ostatnio nawet piłkarze, w odpowiedzi na propozycję wprowadzenia 75-procentowego podatku dla najlepiej zarabiających sportowców. Taka sytuacja dotyczyłaby 115 zawodników i 8 trenerów, za których należności miałyby zapłacić kluby. Te mniej zamożne, mające w składzie po jednym lub dwóch graczy z najwyższej półki, już zapowiadają ich zwolnienia.
Podwyżki podatków nie ominęły także branży tytoniowej. Zyski z przemytu wyrobów tytoniowych są obecnie podobne do tych, które czerpie się z handlu narkotykami. Francuscy dziennikarze, badając szarą strefę rynku tytoniowego, sprowadzili pewną ilość papierosów z Chin, gdzie tamtejsze wytwórnie są ponoć w stanie dostarczyć hurtowe ilości papierosów w podrobionych, francuskojęzycznych opakowaniach w cenie 50 eurocentów za paczkę. Oddane przez dziennikarzy do analizy laboratoryjnej papierosy z Chin zawierały, co ciekawe, mniejszą ilość smoły, nikotyny i innych szkodliwych substancji.
Tomasz Tokarski
Źródło: nczas.com