Witold Gadowski na łamach „Gazety Polskiej” skomentował trwającą od kilku tygodni „wymianę zdań” na temat katastrofy ekologicznej na Odrze. Zauważył, że w gronie dyżurnych ekspertów od zatrutej Odry pojawiają się także ci sami, którzy jeszcze niedawno byli strategami i geopolitykami. Zwrócił także uwagę na niski poziom merytoryczny dyskusji.
Publicysta i autor książek w tekście „Kilku panów w łódce (nie licząc psa)” zauważył, że konflikt o zatrutą Odrę stał się okazją do kolejnej odsłony walki tym samych stron co zawsze. Podkreślił, że prym w dyskusjach wiodą ci sami „eksperci”, którzy jeszcze niedawno występowali w roli fachowców od strategii czy geopolityki. Dziś w obliczu nowego starcia – tym razem o Odrę – stali się ichtiologami czy hydrologami. „Gdyby ryby w Odrze wiedziały, że staną się przedmiotem najważniejszej politycznej debaty tego lata, pewnie dużo wcześniej wypłynęłyby brzuchami do góry” – drwił Witold Gadowski na łamach „Gazety Polskiej”.
Autor wskazywał również na poziom debaty publicznej prowadzonej za pośrednictwem mediów. Zauważył, że poszczególne obozy wzajemnie promowały rzekome powody i przyczyny katastrofy ekologicznej. Pierwszą z narracji była rzekoma obecność rtęci w wodzie, o której miał poinformować jeden z niemieckich ekspertów. Lansowana przez opozycję teoria legła w gruzach, ale przez kilka dni była wiodącą narracją.
Wesprzyj nas już teraz!
Następnie domorośli fachowcy stwierdzili, że powodem masowego śnięcia i pomoru ryb miało być naturalne zjawisko „przyduchy”. Teoria ta brała górę i była lansowana jako ta najbardziej prawdopodobna. Gadowski jednak zauważa, że przyducha może wystąpić jedynie w zbiornikach zamkniętych, a Odra z pewnością takim nie jest.
„Jeśli zatem przyducha mogłaby wyniknąć z powodu upałów, to dlaczego miałaby dotyczyć jedynie Odry, pozostawiając jeziora i inne rzeki nietknięte? Oczywista bzdura, ale nie przeszkadza jej to w królowaniu na czołówkach mediów” – pisze Witold Gadowski.
Publicysta przywołał w tekście również inne rzekome przyczyny katastrofy, które w swoim czasie były na topie. Wśród nich oczywiście wykwit złotych alg czy sabotaż różnych źródeł zła. Przypomniał również sugestie, że za zatrucie rzeki odpowiadają Rosjanie.
Gadowski zauważył jednak, że w tej „nienawistnej kłótni”, która przypomina wyrywanie sobie wioseł na łodzi, nikt nie uwzględnił tego, co od lat dzieje się na Odrze.
„I tylko nikt nie zwraca uwagi na fakt, że Odra od dawna była wzbogacana różnymi ściekami z wielu różnych miejsc. (…) Odpowiedzialne wyjaśnianie katastrofy ekologicznej na Odrze powinno więc skupić się na analizie procesów, które zachodziły nad jej brzegami od wielu lat, i to nie tylko ze strony polskiej, lecz także niemieckiej i czeskiej” – wskazał Witold Gadowski.
Źródło: Gazeta Polska
WMa