Przedstawiciele KUL, odpowiadając na list bp. Meringa, w którym zapytał on o wykłady z gender na lubelskiej uczelni, wydają się być zaskoczeni. Stosują uniki nie odpowiadając na wiele ważnych pytań.
Biskup Wiesław Mering zwrócił się do rektora Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego z pytaniem o wykład z gender (przedmiot „Gender: feminizm, queer studies, men’s studies”) na nowym kierunku studiów, Teksty kultury i animacja sieci”, który wkrótce ma być otwarty na uczelni. Hierarcha zapytał także o współpracę w ramach prowadzenia owego kierunku z Ośrodkiem Brama Grodzka – Teatr NN, który współpracuje z lewacką „Krytyką Polityczną”.
Wesprzyj nas już teraz!
O sprawie wykładu z gender na KUL informowaliśmy w marcu na PCh24.pl. Rzetelnie odpytaliśmy w tej sprawie rzecznika katolickiej uczelni. Ale przyjrzeliśmy się także działalności Ośrodka Brama Grodzka. Wypowiedzi szefa Ośrodka, Tomasza Pietrasiewicza, oraz współpraca tej instytucji z „Krytyką Polityczną” nasuwa oczywiste wątpliwości, co do tego, czy jej orientacja ideowa jest faktycznie zgodna z wartościami, jakie powinna prezentować uczelnia, której nazwa opatrzona jest przymiotnikiem „katolicki”. Ale o tym za chwilę.
Gender, ale jakie?
Bp Mering postawił rektorowi KUL dwa pytania. Po pierwsze o samą ofertę wykładu „Gender: feminizm, queer studies, men’s studies”. Prowadzenie zajęć z gender, czyli „nauki” opartej na ideologii promowanej przez lewicowe i homoseksualne środowiska, że płeć jest kształtowana przez kulturę i społeczeństwo, brzmi – szczególnie w przypadku uczelni katolickiej – niebezpiecznie.
Ale KUL, w odpowiedzi na pytanie bp. Meringa, twierdzi, że chodzi o zapoznanie studentów z tym, coraz bardziej popularyzowanym, nurtem. „Nurty te, o czym nie trzeba przekonywać, mają znaczny udział w panoramie kultury współczesnej i tak jak nie można byłoby przedstawić obrazu filozofii współczesnej bez prezentacji założeń marksizmu, tak też nie można skutecznie objaśnić toczącej się we współczesnej humanistyce dyskusji aksjologiczno-metodologicznej bez przedstawienia tez formułowanych przez zwolenników badań typu gender studies” – czytamy w liście do bp. Meringa, napisanym przez dr. hab. prof. KUL Andrzej Tyszczyka i prof. dr hab. Mirosławę Hanusiewicz-Lavallee w imieniu Instytutu Filologii Polskiej lubelskiej uczelni. Dalej autorzy listu przekonują, że omówienie nurtu gender jest „koniecznym składnikiem kursów teorii literatury i metodologii badań literackich na wszystkich typach studiów polonistycznych (…)”.
Można oczywiście założyć, że twórcy nowego kierunku na KUL doszli do wniosku, że warto zapoznać studentów z ideologią, która jest namiętnie promowana przez lewackie kręgi i stąd coraz bardziej wpływowa. Słusznie, by studenci na uczelni katolickiej poznali „ciemną stronę” gender, gdy szereg środowisk w mediach i na uczelniach lansuje jej rzekomo pozytywne aspekty. Cieszy również, że program wykładów o gender nie zakłda przedstawiania też, jakie propagują zwolennicy gender studies.
Ale, po pierwsze, czy studenci na KUL usłyszą, że gender popularyzuje pogląd, że płeć i orientację seksualną można sobie wybrać? Czy dowiedzą się, że zawzięci propagatorzy tej ideologii mówią o potrzebie seksualnego wychowania kilkuletnich dzieci i uczenia ich masturbacji? A może wykładowca opowie studentom o niedawnym pokazie filmowym na Uniwersytecie Warszawskim, zorganizowanym przez Stowarzyszenie Queer UW, gdzie przedstawiano pedofila, jako sympatycznego faceta, epatowano seksem kazirodczym i pornografią? To pytania, na które KUL powinien odpowiedzieć, bo dotyczą one katolickiego pryzmatu spojrzenia na tę ideologię. Autorzy odpowiedzi na pytania bp. Meringa zapewniają, że w środowisku pracowników KUL „badania typu gender skłaniały raczej do postaw polemicznych, wykazywano ich uproszczenia oraz wpisaną w nie ideę konfliktu”. Dodają też, że „należycie wykształcony, dojrzały humanista powinien być zdolny do podjęcia odpowiedzialnej dyskusji także ze zwolennikami poglądów, które nie znajdują jego aprobaty”. To ton dość enigmatyczny, jak na ocenę niezbezpiecznej ideologii z pozycji katolickich.
Po drugie, jeżeli, jak twierdzą przedstawiciele Instytutu Filologii Polskiej lubelskiej uczelni, gender jest tak ważnym nurtem współczesności, że warto zapoznawać z nią studentów, to dlaczego zajęcia te nie są obligatoryjne? Czyżby fakultatywność tego wykładu oznaczała, że pewne trendy ideologiczne stopniowo są przemycane na katolicki uniwersytet? To kolejne pytanie, z którym KUL publicznie powinien się zmierzyć.
Ośrodek Brama Grodzka fajny jest?
Drugie pytanie, jakie postawił KUL-owi bp Mering dotyczy współpracy w zakresie tworzenia nowego kierunku z Ośrodkiem Brama Grodzka – TeatrNN. Hierarcha zapytał o to w kontekście współpracy tej instytucji z „Krytyką Polityczną”. Jaka jest odpowiedź przedstawicieli KUL? Deklarują oczywiście, że współpraca z Ośrodkiem Brama Grodzka to zaszczyt. Ich zdaniem jest on bowiem „zasłużony dla kultury Lublina i całego regionu”. Brakuje jednak odpowiedzi na pytanie o współpracę instytucji z „Krytyką Polityczną”, oraz promocję lewicowych „autorytetów” takich jak Zygmunt Baumann, czy Izabela Sierakowska. Przedstawiciele KUL wyrażają jedynie zdziwienie, że Ośrodek Brama Grodzka jest posądzany o współpracę z „Krytyką Polityczną”. „Nie umiemy wyjaśnić, dlaczego ktokolwiek mógłby uważać Ośrodek Brama Grodzka za środowisko „bliskie Krytyce Politycznej i skrajnej lewicy” – czytamy w odpowiedzi na pytania bp. Meringa.
Jeżeli pracownicy KUL nie umieją wyjaśnić dlaczego można uważać Ośrodek Brama Grodzka za środowisko bliskie „Krytyce Politycznej” i skrajnej lewicy, to zrobimy to za nich. Sprawa jest bowiem oczywista. Wystarczy zajrzeć na profil Facebookowy lubelskiego Klubu Krytyki Politycznej, który chwali się współpracą z Ośrodkiem. Czy trzeba pracownikom KUL przypominać, że „Krytyka Polityczna” wydaje dzieła Lenina i neomarksisty Slavoja Źiźka? Chyba, że Lenin, zdaniem badaczy lubelskiej uczelni, nie był jednym z twórców radykalnie lewicowej ideologii. Naszym skromnym zdaniem (i nie tylko naszym) jednak był, stąd współpraca Ośrodka Bramy Grodzkiej z „Krytyką Polityczną” umiejscawia tę instytucję zdecydowanie po stronie orientacji lewicowej.
Współpraca z „Krytyką Polityczną” nie jest zresztą przypadkiem, skoro szef Ośrodka, Tomasz Pietrasiewicz, deklarował jakiś czas temu sympatię dla lewicowej manifestacji Kolorowa Niepodległa, która 11 listopada 2011 roku pikietowała na ulicach Warszawy. Brali w niej udział homoseksualiści, przedstawiciele „Krytyki Politycznej”, feministki, lewicowi politycy i publicyści. Manifestacja ta miała być opozycją wobec Marszu Niepodległości, któremu zarzucano promowanie faszystowskiej ideologii. To wtedy, by zakłócić pochód „faszystów”, osoby związane z „Krytyką Polityczną” udzieliły wsparcia organizacji „Antifa” – radykalnie lewicowym bojówkarzom.
Czy pracownicy KUL, podejmując decyzję o współpracy z Ośrodkiem Brama Grodzka nie wiedzieli nic na ten temat? Nie znali poglądów Pietrasiewicza? Nie słyszeli o tym, że właśnie ów Ośrodek zorganizował spotkanie autorskie promujące książkę o Henryce Krzywonos, wydanej właśnie przez „Krytykę Polityczną”?
Czas zmierzyć się z rzeczywistością
Przedstawiciele KUL bronią się tym, że Ośrodek Brama Grodzka współpracuje z lubelską kurią metropolitalną. Być może, ale nie ulega wątpliwości, że współpracuje również z „Krytyką Polityczną” i promuje lewicowy światopogląd. Pracownicy lubelskiej uczelni, którzy podjęli decyzję o tym, by tworzyć nowy kierunek studiów z Ośrodkiem, a teraz bronią tej instytucji, twierdząc, że nie rozumieją, jak można zarzucać jej lewicową orientację, sprawiają wrażenie ludzi naiwnych. Zachowują się jak dzieciak, przyłapany na pałaszowaniu jabłek w sadzie sąsiada. Wszystkiego się wypierają, o niczym nie wiedzą i są absolutnie niewinni. Pytań jest jednak mnóstwo, a rzeczywistość skrzeczy. Warto wykazać dojrzałość i zmierzyć się z nią.
Być może taką formą zmierzenia się z rzeczywistością mogłoby być oświadczenie rektora KUL ks. prof. dr. hab. Antoniego Dębińskiego, gdyby znalazło się w nim szersze wyjaśnienie tego, skąd pomysł współpracy z lewicową instytucją i co dokładnie będzie przedmiotem wykładu o gender. Niewątpliwie pozytywnie brzmi jednak stwierdzenie rektora katolickiej uczelni, że gender jest ideologią, a celem wykładu ma być przygotowanie studentów „do krytycznego i dojrzałego uczestniczenia w życiu społecznym”. Czy jednak takie przygotowanie może zapewnić współpraca z Ośrodkiem Brama Grodzka-TeatrNN?
Krzysztof Gędłek