Czy Kościół może stworzyć przestrzeń narodowego pojednania, ponad batalią, którą toczą zwaśnione plemiona polityczne? To pytanie dotyczy zarówno Polski, jak i Stanów Zjednoczonych, pisze amerykański publicysta, George Weigel.
George Weigel zaczął od wspomnienia Adama Michnika. Przypomniał, że twórca Gazety Wyborczej w czasie PRL często stawał po stronie Kościoła katolickiego, uważając go za bastion obrony uciśnionych przez reżim komunistyczny. Pielgrzymkę Jana Pawła II w 1979 roku określił jako wielką lekcję godności. Jednak kiedy w 1991 roku papież przyjechał do Polski, Michnik – pisze Weigel – uznał to za „koniec polskiej demokracji”. Ta sprzeczność przyszła mu na myśl, kiedy jeden z polskich publicystów wysłał mu ostatnio artykuł na temat zwycięstwa wyborczego Karola Nawrockiego.
Publicysta ów, wskazuje Weigel, uznał, że Polska stanie się pośmiewiskiem narodów, krajem niezdolnym do stworzenia stabilnych, poważnych rządów, a wszyscy co Polacy podejmą, zostanie zniweczone. Amerykanin przypomniał swoim czytelnikom, że konkurentem Nawrockiego był Rafał Trzaskowski – człowiek, który „zakazał krzyży w urzędach publicznych” i maszerował w paradzie LGBT sponsorowanej przez miasto stołeczne Warszawę, w której debiutowali proaborcyjni sataniści.
Wesprzyj nas już teraz!
Weigel uważa, że być może coś w tym jest, że Polacy „są świetni w stawaniu oporu, ale niezbyt dobrzy w rządzeniu”. „Prawie trzydzieści lat temu zapytałem wybitnego polskiego teologa, dlaczego tak się dzieje, i ten zacny dominikanin udzielił mi idealnej tomistycznej odpowiedzi: ponieważ idea wolności, która dotarła do Polski w późnym średniowieczu, była koncepcją Williama Ockhama, który postrzegał wolność jako czystą samowolę, a nie koncepcją Tomasza z Akwinu, która utożsamiała wolność z prawdą, kierowała się dobrem i kierowała rozumem” – napisał.
Komentując polską rzeczywistość inny polski publicysta, pisze Weigel, odwołał się jednak nie do rzekomej niezdolności Polaków do rządzenia, ale do problemów demokracji liberalnej. Napisał tak: „Schyłkowa faza demokracji liberalnej (w znanej nam formie) to wyjątkowo ponury spektakl. Wybory utrwalają podział, który coraz bardziej podważa istnienie wspólnoty politycznej jako jedności ponad podziałami. Jest w tym coś z autoagresji państwa. Za ogromne pieniądze państwo organizuje ekscytujący spektakl wzajemnej nienawiści, który prowadzi do rozpadu społeczeństwa na plemiona, które się nawzajem nienawidzą”.
Wychodząc od tego Weigel pisze o „nieudolności narzucanej przez państwo”, co dotyczy zarówno Polski jak i na przykład Ameryki. Dziś, uważa, potrzebny jest wysiłek Kościoła, by tworzyć przestrzeń, w której jedność narodowa może zostać odbudowana ponad podziałami, dając pole do „racjonalnej dyskusji, jako antidotum na sarkazm w mediach społecznościowych”.
Źródło: firstthings.com
Pach