22 grudnia 2015

Gra na „polskim kompleksie”

(fot. REUTERS/Yves Herman)

Martina Schulza niepokoi fakt, że kolejny z krajów Europy Środkowej próbuje wydobyć się ze strefy dominacji niemieckiej. Warto przypomnieć w tym kontekście wiernopoddańcze deklaracje Radosława Sikorskiego, czy miękką politykę Donalda Tuska wynagrodzonego fotelem przewodniczącego Rady Europejskiej – mówi prof. Mieczysław Ryba.


Przewodniczący Parlamentu Europejskiego dopatruje się w Polsce „zamachu stanu”. Skąd taka nagła „troska” o sytuację w naszym kraju?

Wesprzyj nas już teraz!

Dostrzegam dwa główne źródła tej wypowiedzi. Martin Schulz to polityk niemieckiej i europejskiej lewicy. Jako wyraziciela polityki Berlina niepokoi go fakt, że kolejny z krajów Europy Środkowej próbuje wydobyć się ze strefy dominacji niemieckiej. Warto przypomnieć w tym kontekście wiernopoddańcze deklaracje Radosława Sikorskiego, czy miękką politykę Donalda Tuska wynagrodzonego fotelem przewodniczącego Rady Europejskiej. Wszystko to było dobrze widziane na europejskich salonach. Określone osoby robiły na nich kariery, w przeciwieństwie do naszego interesu narodowego.

 

Schulz to także przedstawiciel lewicy. Mamy do czynienia z prowadzonym przez nową, europejską lewicę pochodem, czy nawet pędem przez instytucje. Wyraża się on m. in w proaborcyjnym i przyjaznym homoseksualnemu lobby ustawodawstwie, promowaniu multikulti. Pojawiający się w Europie Wschodniej głos sprzeciwu oraz wyraźny trend zmierzający do powstrzymania realizacji rewolucyjnego projektu przebudowy świata i powrotu do chrześcijańskiej wizji ładu społecznego budzi w lewicy poważny niepokój. W ich planach Europa miała przybrać kształt superpaństwa zbudowanego w duchu neomarksistowskim.

 

Czy instytucje europejskie mają realne możliwości wpłynięcia na sytuację w Polsce?

To jest gra na „polskim kompleksie”. Zauważmy w jaki sposób na te doniesienia reagują media. Zapożyczają one propagandę stwierdzając, że na europejskich salonach źle mówi się o Polsce. Ten z lekka postkolonialny kompleks polega na przekonaniu, że to co o nas mówią za granicą jest ważniejsze od naszego osądu rzeczywistości, a nawet od samej rzeczywistości.

 

Mamy do czynienia z próbą zrewolucjonizowania Polski z wykorzystaniem czynników zewnętrznych ponieważ tracąca władzę a w przyszłości także i publiczne media lewica, wie, że będzie coraz mniej skuteczna w nagłaśnianiu i realizowaniu wspomnianego rewolucyjnego projektu.

 

Słowa takie jak te wypowiedziane przez Martina Schulza są także próbą badania „twardości” nowego rządu. Te małe szantaże pojawiające się na arenie międzynarodowej są testem odporności dla sprawujących w Polsce władzę.

 

Powtórka z Węgier?

Orban wytrzymał. Jego rząd prowadzi bardzo konsekwentną politykę. Teraz testowaniu podlega rząd Polski. Kraju będącego z punktu widzenia geopolityki o wiele strategicznie ważniejszym. Stąd i histeria podnoszona na salonach może być większa. Pamiętajmy, że mamy do czynienia z międzynarodówką rewolucyjną.

 

Jak Pan ocenia deklaracje rządzących dotyczące planów zmiany jakościowej w polityce?

Oceniam te deklaracje bardzo pozytywnie. Jeśli w Sejmie padają słowa takie jak te, wypowiedziane przez Jarosława Kaczyńskiego, że „ręka podniesiona na Kościół, jest ręką podniesioną na naród” – współbrzmiące z tym co pisał Roman Dmowski o „katolicyzmie stanowiącym części polskości” – to widać wyraźnie, że mamy do czynienia z nowym rozumieniem przestrzeni ideowej.

 

Także obserwując aranżowanie przez prezydenta polityki zagranicznej zmierzającej do wyrwania się z kleszczy niemiecko-rosyjskich, możemy mieć nadzieję na odejście od polityki szukania protektora

 

Czy warto dołączyć do skierowanej do Jeana Claude’a Junckera, Donalda Tuska i Martina Schulza petycji, zwracającej uwagę, że ostatnie wypowiedzi tego ostatniego stanowią nie tylko bezprecedensowe dyplomatyczne faux-pas, ale też poważne zagrożenie dla suwerenności Polski?

Z pewnością warto.  Pamiętajmy, że głównym adresatem ich nacisków i apeli oraz ataków jest społeczeństwo polskie. Dlatego jego reakcja jest tak bardzo istotna. Nasza zdecydowany i liczny sprzeciw stanowi zupełnie inną reakcji niż ta, której autorzy ataków się spodziewali. Trzeba wyraźnie powiedzieć, że wtrącanie się w wewnętrzne sprawy Polski jest niedopuszczalne. Miękka gra w tej sytuacji będzie absolutnie przeciwskuteczna. Dlatego też takie działania społeczne mają gigantyczne znaczenie.

 

 

Rozmawiał Łukasz Karpiel

 

 

 Podpisz protest! Stop obcej interwencji w wewnętrzne sprawy Polski!
 

 

 

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij