„Męczeńskie zwłoki Apostoła, biskupa Wojciecha, legły u fundamentów chrześcijaństwa na całej polskiej ziemi”. W ten sposób św. Jan Paweł II określał w Gnieźnie 3 czerwca 1979 roku dziejową rolę Pierwszego Patrona Polski. Jak mówił wtedy Następca św. Piotra przed archikatedrą gnieźnieńską, skrywającą relikwie męczeńskiego biskupa Pragi: „Świadectwo śmierci męczeńskiej, świadectwo krwi [św. Wojciecha] przypieczętowało w sposób szczególny chrzest, jaki przed tysiącem lat przyjęli nasi praojcowie”.
Krótko po tym, jak po całej Christianitas rozeszła się wieść o męczeńskiej śmierci praskiego biskupa w ziemi Prusów, nikt co prawda nie krzyczał Santo subito!, ale taki mniej więcej był stan ducha zarówno w Rzymie papieskim, jak i w Rzymie cesarskim, gdzie najwyższe godności w całym chrześcijaństwie sprawowali ludzie blisko znający Wojciecha Sławnikowica – papież Sylwester II oraz cesarz rzymski Otton III.
Wszystko działo się subito. Decyzja o uznaniu świętości męczennika zapadła już dwa lata po jego śmierci, podczas synodu w Rzymie w 999 roku. Tam też zadecydowano o powołaniu „arcybiskupstwa św. Wojciecha” w Gnieźnie, gdzie książę Bolesław złożył relikwie św. Wojciecha. Decyzje rzymskie zostały ogłoszone rok później, w obecności cesarza rzymskiego i papieskich legatów podczas zjazdu gnieźnieńskiego.
Wesprzyj nas już teraz!
U relikwii św. Wojciecha narodziła się gnieźnieńska metropolia; instytucja, której znaczenie daleko wykracza poza kontekst czysto eklezjalny. Posiadanie w tamtych czasach własnego arcybiskupstwa to był awans do europejskiej „pierwszej ligi”. To potwierdzenie statusu państwa jako monarchii chrześcijańskiej z potencjałem dalszego, również czysto politycznego, rozwoju. Własna kościelna metropolia to po prostu suwerenność, bo tylko arcybiskup mógł koronować władcę na króla, a Boży pomazaniec podlega tylko Panu Królów i Cesarzy.
Upadek chrześcijańskiej Polski po śmierci Bolesława Chrobrego i zamordowaniu Mieszka II oznaczał upadek gnieźnieńskiej metropolii. Jej odrodzenie poprzedziło odrodzenie Królestwa Polskiego za Bolesława Śmiałego. W czasie dzielnicowego podziału Polski pamięć o jedności ziem królestwa przechowywała samym swoim istnieniem „metropolia św. Wojciecha”, a powrót króla został ogłoszony w 1295 roku u grobu świętego męczennika w gnieźnieńskiej archikatedrze. Po kilkuset latach następca Jakuba Świnki, wielkiego promotora restytucji polskiej monarchii i koronatora Przemysła II, mówił o „zadaniach opuszczonych przez naród”, a podejmowanych przez Kościół (prymas Wyszyński).
„Patronem ładu hierarchicznego” nazywał męczeńskiego biskupa św. Jan Paweł II. Z tego ładu płynęła nasza suwerenność, czyli wolność. Świętość przecież nigdy nie oznacza zniewolenia.
Idąc za myślą papieża wyrażoną trzydzieści lat temu we Włocławku, gdy podkreślał, że prawdziwymi twórcami Europy byli męczennicy, należy również i ten, europejski aspekt znaczenia św. Wojciecha podkreślić. Od ufundowanego przy jego relikwiach arcybiskupstwa popłynęła wielka akcja chrystianizacji Litwy, u której początku stała świętość polskiego króla (Jadwigi wawelskiej). Nowo powstałe biskupstwo w Wilnie zostało podporządkowane gnieźnieńskiej metropolii, która w ten sposób stała się jedną z największych w całej Christianitas.
O europejskim aspekcie „nauk świętowojciechowych” wspominał w 1946 roku w swoich zapiskach kardynał August Hlond, prymas Polski. Jako najważniejsze wymieniał: „1. Zjednoczenie duchowe Słowiańszczyzny, 2/ Świadomość w tworzeniu wielkiej rodziny narodów”. Do „świętowojciechowych nauk” należało również spojrzenie na Polskę „jako wspólnotę wznoszącą nas ponad sprawy dla wspólnych celów narodowego powołania – jej sztandar żadną zbrodnią nieskalany ma pełnić wartę u trenu Stwórcy świata”.
Nie sposób nie pomyśleć o tym, jak bardzo ten ostatni aspekt „świętowojciechowej nauki” uległ dzisiaj zapomnieniu (także w samym Kościele). Jak niechętnie dzisiaj (także w Kościele) mówi się o roli, zadaniu postawionym przez Opatrzność Polsce. Któż zadaje jeszcze pytanie „po co Polska istnieje?”. A przecież w duchu „świętowojciechowej nauki” swoje nauki głosił zarówno Prymas Tysiąclecia, jak i św. Jan Paweł II.
Ten pierwszy nazywał Polskę ”bastionem milenijnym”, który ma do podjęcia zadanie bycia antemurale Christianiatis. Ten drugi przebywającym w Rzymie z wizytą „u progów apostolskich” (ad limina) polskim biskupom mówił w 1998 roku, że „Europa potrzebuje Polski głęboko wierzącej i po chrześcijańsku kulturowo twórczej, świadomej swojej roli wyznaczonej przez Opatrzność. To, czym Polska może i powinna usłużyć Europie, jest w zasadzie identyczne z zadaniem odbudowywania wspólnoty ducha, opartej na wierności Ewangelii, we własnym domu. […] Trzeba znaleźć w sobie tyle siły, by nasz naród mógł skutecznie oprzeć się tym tendencjom współczesnej cywilizacji, które proponują odejście od wartości duchowych na rzecz nieograniczonej konsumpcji czy też porzucenie tradycyjnych wartości religijnych i moralnych dla kultury laickiej i etycznego relatywizmu. Polska kultura chrześcijańska, etos religijny i narodowy są cennym rezerwuarem energii, których Europa dziś potrzebuje, by zapewnić w swych granicach integralny rozwój osoby ludzkiej”.
Wojciech – to świętość i męczeństwo, to wolność i ład. To wreszcie misja. Tak jak on trzeba mieć w sercu europejską „geopolitykę ducha”. Trzeba wiedzieć, gdzie dzisiaj są „pogańscy Prusowie”. I czerpać nadzieję z tego, że to, co wydaje się porażką, jest dopiero początkiem wielu łask.
Grzegorz Kucharczyk