W trakcie trwania szczytu państw G20 w Hamburgu doszło do poważnych zamieszek, momentami przeradzających się w prawdziwą wojnę pomiędzy lewicowymi bojówkarzami a policją. Według najnowszych danych, podczas zajść ucierpiało 476 funkcjonariuszy. Walki praktycznie nieprzerwanie trwały od czwartku do niedzieli. Obecnie szacowane są straty materialne.
Według najnowszy danych publikowanych przez niemiecką policję, podczas zamieszek w trakcie trwania szczytu G20, rannych zostało 476 funkcjonariuszy. Lewicowi bojówkarze identyfikujący się jako „czarny blok” dopuścili się spalenia dziesiątek samochodów, zniszczenia witryn sklepowych oraz rabunków. Palili także opony i wielokrotnie ścierali się z policją. Mieszkańcy Hamburga relacjonowali, że na ulicach ich miasta trwa regularna wojna. Świadczą o tym także zdemolowane chodniki, z których powyrywano kostkę brukową, służącą napastnikom za broń.
Wesprzyj nas już teraz!
Śledczym szacującym straty nie udało się jeszcze ocenić kosztów zniszczeń, a także liczby ofiar po stronie lewicowych manifestantów. Kanclerz Angela Merkel przyznała, że akceptuje wszelkie pokojowe formy demonstracji, ale zdecydowanie potępia użycie siły. Podobnego zdania był prezydent RFN Frank-Walter Steinmeier. Warto dodać, że sytuacja była na tyle poważna, że siły porządkowe zgromadzone w Hamburgu do ochrony szczytu wyniosły aż 20 tys. policjantów.
Do pierwszych starć w Hamburgu doszło już we czwartek, kiedy uczestnicy posiedzenia G20 zaczęli pojawiać się na pobliskim lotnisku. Wśród nich znalazł się m.in. prezydent USA Donald Trump, który w szczególny sposób jest znienawidzony przez lewackie organizacje biorące udział w protestach. Manifestantów wyjątkowo rozzłościła jedna z jego ostatnich decyzji, na mocy której postanowił wycofać Stany Zjednoczone z tzw. porozumienia paryskiego dotyczącego spraw klimatycznych.
Początkowo policja została zmuszona do zatrzymania 12-tysięcznej manifestacji, której uczestnicy protestowali przeciwko światowej polityce. Wśród manifestantów znaleźli się niezwykle bojowo nastawieni przedstawiciele grup anarchistycznych określanych mianem „czarnego bloku”. Na kanwie tego starcia doszło do poważnego konfliktu i rozsierdzenia lewicowych bojówkarzy. Siły porządkowe były zmuszone do zaprowadzenia porządku siłą, m.in. wykorzystując armatki wodne i gaz łzawiący. Zatrważające widoki na ulicach jednego z największych miast Niemiec trwały jeszcze z soboty na niedzielę. Jak relacjonują mieszkańcy, miasto wygląda jakby toczyła się w nim wojna.
Źródło: Reuters, Die Welt, PCh24.pl
WMa