Imigranci przebywający w tzw. „dżungli” w Calais nie chcą podporządkować się decyzji władz, które postanowiły o jej częściowej likwidacji i przeniesienia obcokrajowców do przygotowanych dla nich lokali. Odmowa jest spowodowana ryzykiem ewentualnego zakwaterowania dalej od Wielkiej Brytanii, do której imigranci chcą dotrzeć za wszelką cenę.
Imigranci twierdzą, że nie znają dokładnych planów ich rozmieszczenia, a zdecydowana większość z nich nie chce pozostać we Francji. Przeciwników demontażu „dżungli” popiera kilka stowarzyszeń, w tym aktywiści skrajnie lewicowego „No Border”, wśród nich szef misji „centrum prawego” znajdującego się w dżungli, Marianne Humbersot.
Wesprzyj nas już teraz!
– Chcemy rozpoczęcia dialogu z lokalnymi stowarzyszeniami i prawdziwej refleksji, a nie tylko gadania pozbawionego sensu. Nie chcemy „dżungli”, ale chcemy ludzkiego rozwiązania – deklarowała anarchistyczno-lewacka aktywistka, po wyroku sądu administracyjnego w Lille potwierdzającego decyzję prefektury o częściowej ewakuacji południowej części slumsów.
Lewaccy bojówkarze uniemożliwili wyjazd z „dżungli” autobusu z pięcioma imigrantami, którzy zdecydowali się udać do Centrum Przyjęć i Orientacji (CAO) w Saint-Brieuc. Zdaniem prefektury czternaście osób było gotowych wyjechać, ale aktywiści „No Border” przeszkodzili im w tym. Prefektura zapewnia, że „nie wycofa się ze swojej decyzji” o ewakuacji miejsca. Jest pewne, że spotka się z dużym oporem i determinacją obcokrajowców oraz ich lewackich stronników.
Jeden z imigrantów, 33-letni Ahmid, zapewniał, że nie wierzy w realność planów lokalnych władz. – To moje życie, opuszczę mój szałas, pójdę do innej części „dżungli”, potem będę gdzieś w Calais, w polu, na skwerze lub pod mostem, do dnia kiedy będę mógł dotrzeć do Anglii – deklarował.
Podobnie twierdził, Dżamal, 26-letni Sudańczyk. – Będziemy spać w innej części. Nie chcemy oddalać się od naszego celu, dlatego nie opuścimy Calais, nie wycofamy się teraz – wyjaśniał.
– Niektórzy z naszych przyjaciół zrezygnowali z idei dotarcia do Wielkiej Brytanii. Są gdzieś we Francji i poprosili o azyl polityczny, ale my kontynuujemy spełnianie marzenia, nasze rodziny są tam, tutaj pozostaniemy sami – tłumaczył 27-letni Abdullah w języku angielskim, którego nauczył się walcząc u boku Amerykanów w Afganistanie.
Obrońcy nielegalnych imigrantów zdecydowali się zaskarżyć decyzję prefektury i sądu administracyjnego do francuskiej Rady Państwa. Ich adwokat, Julie Bonnier, twierdzi, że wyrok sądu „nie może być wyegzekwowany, a jego nieprecyzyjność jest na korzyść imigrantów”.
– Ci, którzy bronią imigrantów zapominają, że dotarli oni do Francji nielegalnie i nielegalnie tu przebywają. „Dżungla” z 3450 imigrantami stwarza poważne problemy dla mieszkańców Calais i obecnej tam policji. Codziennie dochodzi do zamieszek i starć ze służbami porządkowymi – powiedział dla portalu PCh24.pl wysoki rangą oficer francuskiej policji, P. Bourdin.
Franciszek L. Ćwik