W dobie rozkwitu wolności słowa, praw człowieka i obywatela oraz wolnej wymiany myśli „Indeks Ksiąg Zakazanych” z pozoru wydaje się być obiektem wprost z skansenu ciemnogrodu. Z powodzeniem pełni on nawet rolę dyżurnego nahaja służącego przeciwnikom Kościoła do okładania katolików. Czy jednak wierzący mają się czego wstydzić?
Już samo wspomnienie o „Indeksie” u człowieka „nowoczesnego” i „racjonalnego” powoduje uśmiech politowania lub kąśliwe uwagi. Dzieje się tak dlatego, że współczesny człowiek nie uświadamia sobie roli idei w kształtowaniu sposobu myślenia i postępowania. Nie zdajemy sobie sprawy z tego, że idee infekują tak samo jak wirusy, a czasami są nawet groźniejsze.
Wesprzyj nas już teraz!
Powołaniu „Indeksu” przyświecała przede wszystkim troska o zbawienie dusz. Wiedziano, że łatwiej jest zapobiegać niż leczyć. To właśnie chęć zachowania niewinności wierzących, czyli nie poznania grzechu, popchnęła Kościół do osądzania wydawanych ksiąg pod kątem zgodności z zasadami wiary.
Historia zna wiele przykładów książek, które niosły fałszywe idee. Mimo, że już dawno została udowodniona ich szkodliwość, w dalszym ciągu infekują podatne umysły. Nadal nie wszyscy zadają sobie sprawę, że jak napisał Richard Weaver, „idee mają konsekwencje”. Przykładów nie trzeba daleko szukać, wystarczy tylko wspomnieć o „Manifeście komunistycznym” Karola Marksa.
Pierwszy „Indeks Ksiąg Zakazanych” („Index Librorum Prohibitorum” inaczej „Index Expurgatorius”) ukazał się w 1559 roku, w okresie walki z protestancką rewolucją. Został wydany na polecenie papieża Pawła IV. Obowiązywał on pod karą ekskomuniki wszystkich, poczynając na kardynałach i cesarzach, a na zwykłych wiernych skończywszy. W sumie, od XVI do XX wieku ukazało się jego 16 edycji.
Został on zniesiony na fali zmian posoborowych 14 czerwca 1966 roku przez Świętą Kongregację Nauki Wiary. Ostatnie jego wydanie zostało opublikowane osiemnaście lat wcześniej. Tym samym jedna z najbardziej znienawidzonych przez przeciwników Kościoła instytucja została zniesiona. Nie oznacza to jednak, że Kościół już nie ostrzega chrześcijan przed zgubnym wpływem idei przeciwnych wierze.
„Święta Kongregacja Nauki Wiary informuje, że Indeks zachowuje swoje znaczenie moralne, ponieważ poucza sumienia chrześcijan, by zgodnie z samym prawem naturalnym strzegli się tych pism, które mogłyby narazić na niebezpieczeństwo ich wiarę i dobre obyczaje” – czytamy w „Informacji w sprawie Indeksu” wydanej przez kard. Ottavianiego, prefekta Świętej Kongregacji Nauki Wiary.
„Jeśli pojawiłyby się jakieś nauki i poglądy opublikowane w jakikolwiek sposób, które sprzeciwiałyby się wierze i zasadom moralnym, a ich autorzy wezwani do poprawienia błędów, nie chcieliby tego uczynić, Stolica Apostolska skorzysta ze swego prawa i obowiązku publicznego napiętnowania takich pism, w celu działania z należytą stanowczością dla dobra dusz” – napisał dalej w dokumencie kard. Ottaviani.
Jak zauważył David Mills, Kościół nie broni wiernych przed prawdą tylko przed błędami. Największe zagrożenie pochodzi od ludzi, którzy źle interpretują zasady Kościoła.
Źródło: catholicherald.co.uk
MR
Zobacz także:
Polonia Christiana nr 10. Czarna legenda inkwizycji