Izraelskie wojsko przeprowadzając wtorkowy atak lotniczy na przywódców Hamasu w stolicy Kataru nie tylko zadrwiło z suwerenności sojusznika Waszyngtonu. Podważyło również „całą ideę dyplomatycznych bezpiecznych przystani w świecie arabskim” – komentuje irański analityk polityczny i pisarz Peiman Salehi.
Autor tekstu zamieszczonego na łamach „Middle East Monitor” wskazał, że władze Izraela, decydując o uderzeniu na negocjatorów Hamasu w Dosze, symbolicznie „zerwały kruchą architekturę dyplomacji Bliskiego Wschodu”. Katar przez dekady – z jednej strony goszcząc biura Hamasu i pełniąc rolę platformy negocjacji między Iranem, talibami a Waszyngtonem, z drugiej będąc gospodarzem największej amerykańskiej bazy lotniczej Al-Udeid w regionie – pełnił funkcję mediatora w wielu konfliktach. Tel Awiw zaś atakując w „chronionej” przestrzeni „zburzył przekonanie o tym, że monarchie Zatoki Perskiej sprzymierzone ze Stanami Zjednoczonymi mogą również pełnić rolę neutralnych mediatorów”.
Wesprzyj nas już teraz!
W rezultacie Izrael podważył nie tylko rolę Kataru, ale „całą ideę dyplomatycznych bezpiecznych przystani w świecie arabskim”. Wysłał „przerażający sygnał mniejszym państwom Globalnego Południa, takim jak Oman i Turcja, które od dawna polegają na roli mediatorów, aby zapewnić sobie niezależność i zyskać wpływy”. Okazuje się bowiem, że nie można już twierdzić, że się jest neutralnym w konfliktach regionalnych.
Usiłowanie zabójstwa najwyższych przedstawicieli Hamasu – twierdzi się, że mieli przeżyć, zginęły za to mniej ważne osobistości – może świadczyć według Salehiego o dwóch rzeczach. Albo Amerykanie otwarcie poświęcili suwerenność jednego ze swoich najbliższych sojuszników na rzecz izraelskiego programu bezpieczeństwa, albo stracili moc wpływania na Izrael, który przestał się liczyć z ich opinią. Niezależnie jak było, „wiarygodność USA w Zatoce Perskiej poważnie ucierpiała”.
A jeszcze kilka miesięcy temu katarska rodzina królewska miała podarować Trumpowi 400 milionów dolarów…
„Dla świata arabskiego symbolika jest uderzająca: jeśli Katar ze swoim bogactwem, strategicznym znaczeniem i bliskością Waszyngtonu, nie może zapewnić sobie ochrony, co to oznacza dla innych?” – pyta retorycznie autor. Wyjaśnia, że w skali regionalnej ten akt agresji grozi „zapoczątkowaniem nowej fazy porozumienia między podmiotami sprzeciwiającymi się izraelskiej ekspansji”. Zamiast więc izolować Hamas, atak „może przyspieszyć koordynację działań między Iranem, Katarem i Turcją, które obecnie mają wspólny interes w obronie swojej suwerenności przed izraelską projekcją siły”. Skomplikuje to jeszcze bardziej sytuację na Bliskim Wschodzie.
Jednak izraelskie działanie ma nawet jeszcze dalej idące konsekwencje w postaci „wzmocnienia erozji tak zwanego porządku liberalnego” na świecie. Stany Zjednoczone, które miały być gwarantem tego porządku, pokazały, że nie są w stanie bronić zasad, suwerenności i przewidywalności. „Porządek liberalny po raz kolejny okazuje się selektywny, instrumentalny i niezdolny do ochrony nawet tych, którzy znajdują się w jego własnej sieci” – komentuje Salehi. Płynie z tego lekcja dla innych krajów Globalnego Południa, iż nie mogą liczyć na Waszyngton.
„Ostatecznie atak Izraela na Dohę oznacza koniec ery, w której monarchie Zatoki Perskiej mogły równoważyć ochronę USA z mediacją regionalną. „Bezpieczne przystanie” dyplomacji odeszły w zapomnienie, zastąpione przez surowszą, wielobiegunową rzeczywistość, w której suwerenność jest krucha, sojusze warunkowe, a wojna może dotrzeć nawet do pozornie najbardziej chronionych stolic. To pęknięcie nie zniknie po cichu; zmieni ono kalkulacje państw Zatoki Perskiej, przyspieszy poszukiwanie alternatywnych ram i pogłębi sceptycyzm wobec gwarancji bezpieczeństwa pod auspicjami Zachodu” – konkluduje autor opublikowanego 10 września komentarza Israel’s strike on Doha: A turning point for US alliances and Gulf sovereignty.
Źródło: middleeastmonitor.com
AS