„Ludzie, którzy służą w istocie księciu tego świata, realizują – świadomie bądź nie, tego nie wiemy – scenariusz przedstawiony w opowieści o antychryście. Chodzi o nadejście papieża, który zyska aplauz świata dzięki głoszeniu idei o charakterze humanitarnym, pacyfistycznym i socjalnym, naturalistycznych w każdym wymiarze” – mówi prof. Jacek Bartyzel w rozmowie z portalem PCh24.pl.
W ciągu kilku pierwszych dni pontyfikatu papieża Franciszka przewidywał pan rozpoczęcie nowego, apokaliptycznego okresu w dziejach chrześcijaństwa.
Wesprzyj nas już teraz!
– Zacznę od przypomnienia, że artykuł zatytułowany „Papież Franciszek – ku nowemu eonowi chrześcijaństwa?” był próbą odczytania pierwszych gestów papieża Franciszka. Na poziomie symbolicznym, to rozpoznanie dalej zachowuje swoją trafność. Nie broniłbym już jednak poglądu, że papież w sposób świadomy dostosowuje się do tego scenariusza, że postrzega swój pontyfikat w wymiarach apokaliptycznych. W większości działań Franciszka dostrzegam próbę dostosowania Kościoła do świata, do czegoś co ma trwać, a nie zakończyć. To takie zmultiplikowane aggiornamento nastawione na trwanie, a nie na przygotowanie się na przyjście Pana.
Możemy mówić o nowym, kolejnym już uwspółcześnianiu Kościoła?
– Chodzi o przystosowanie do świata, przemawia za tym bardzo wiele faktów. Choćby ostatnia encyklika i jej temat – ekologia cieszy się dużym zainteresowaniem. Temat ten podjęty został przy wykorzystaniu rzekomych ustaleń naukowych dotyczących globalnego ocieplenia. W pewnym momencie papież pisze, że istnieje silny konsensus naukowców w tej kwestii. Użył takiego zwrotu, choć taki konsensus wcale nie istnieje. Z drugiej strony papież milczy w fundamentalnych kwestiach moralnych, dla przykładu: kiedy „katolicka” Irlandia legalizuje związki dewiacyjne.
Od samego początku pontyfikatu papież Franciszek cieszył się sympatią liberalnych mediów.
– To bardzo wymowne. Z podobną reakcją spotkała się encyklika „Laudato si”. Paradoksalnie, z jednej strony w encyklice padają ostre i słuszne słowa przeciwko aktualnemu systemu finansowemu świata – w którym bogacą się tylko bankierzy – z drugiej papieża chwali prezes Banku Światowego Jim Yong Kim. Świadczy to o tym, że przynajmniej ten wątek nauczania papieża nie jest przez świat traktowany poważnie. Jeśli natrafiamy na postulat ustanowienia globalnej władzy, to ona taki system może tylko umocnić. I taka pochwała przestaje być paradoksalna.
Liberalne media próbują sobie sprawić papieża zgodnego z oczekiwaniami?
– Ludzie, którzy służą w istocie księciu tego świata, realizują – świadomie bądź nie, tego nie wiemy – scenariusz przedstawiony w opowieści o antychryście. Chodzi o nadejście papieża, który zyska aplauz świata dzięki głoszeniu idei o charakterze humanitarnym, pacyfistycznym i socjalnym, naturalistycznych w każdym wymiarze.
Świat oczekują papiestwa znaturalizowanego i takiego doszukuje się w pontyfikacie Franciszka. Czy trafnie czy nie, ostatecznego osądu nie możemy wydać.
Scenariusz Kościoła pogodzonego ze światem jest już realizowany przez niemieckich biskupów.
– Tak jak w każdej rewolucji i tu – umownie – istnieją żyrondyści i jakobini. Jakobini stanowią awangardę postępu i usiłują przesunąć granicę jak najdalej, a żyrondyści prezentują kompromisowe rozwiązania mające z jednej strony zneutralizować opór, a z drugiej zakonserwować dotychczasowe zdobycze.
Niemiecki Kościół od dawna już realizuje wariant jakobiński, jest awangardą postępu. Niektórzy obawiają się, że dojdzie do formalnej schizmy. Nie wiem, czy nie byłoby to mniejszym złem. Nie sądzę, żeby do tego doszło – taki scenariusz oznacza, że w Kościele powszechnym istniałaby wola przeciwstawienia się tendencjom reprezentowanym przez niemieckich biskupów. Od kilkudziesięciu lat z Watykanu prawie nie słyszymy potępień tych, którzy powinni zostać potępieni.
Równocześnie, kościelni „jakobini” nie ustają w demonizowaniu Watykanu, a zwłaszcza Kongregacji Doktryny Wiary.
– Ta strategia została zastosowana już na soborze, w trakcie dyskusji nad schematem o Kościele. Ten sam zabieg stosowany jest także w życiu politycznym: formacje centrowe, zupełnie nijakie i niejednoznaczne w podstawowych kwestiach przedstawiane są jako partie skrajnej prawicy czy katofaszystowskie.
Niemieccy „jakobini” odniosą sukces w trakcie październikowej sesji synodu?
– Wszystko wskazuje na to, że przyjęty dokument będzie na tyle niejednoznaczny, że każdy będzie mógł interpretować go po swojemu. W przypadku niektórych episkopatów oznacza to pełzającą rewolucję, możliwą dzięki odwołaniu do niejednoznacznych sformułowań. A watykańskie kongregacje będą próbowały karcić. Zmiany zależeć będą od woli poszczególnych konferencji episkopatu.
Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiał Mateusz Ziomber.