Poczucie niezwykłości Wielkiego Tygodnia, a szczególnie Triduum Paschalnego wyniosłem z dzieciństwa. Jako ministrant, dzieciak kręcący się przy parafii, uczestniczyłem w przygotowaniach bożego grobu, woziłem na specjalnym wózku od ogrodnika kwiaty, które potem dekorowały ołtarze, nasz chór z ministrantami przygotowywał Pasje z podziałem na role. Potem już, jako dojrzały człowiek, odkrywałem znaczenia i bogactwo treści niezwykłej liturgii Triduum, a było to tym łatwiejsze, że miałem szczęście trafiać do kościołów, w których przejawiano ogromną troskę o staranność celebracji i muzyczną oprawę nabożeństw.
Niedziela Wielkanocna była ostatnim akordem, który nie miałby takiego oddziaływania, gdyby nie został poprzedzony uczestnictwem w misteriach Wielkiego Czwartku, Piątku i Soboty. Przeżyciem bardzo głębokim było uczestnictwo w Ciemnej Jutrzni (w Wielki Piątek i w Wielką Sobotę u oo. Dominikanów śpiewanej na dwa chóry, z łacińską wersją lamentacji Jeremiasza). Potem, oczywiście był czas na osobistą adorację, a wieczorem, udział w wielogodzinnych nabożeństwach.
Wesprzyj nas już teraz!
Piękno obrzędów, świadomość ich wielowiekowego trwania, głębia wymowy celebracji i poruszająca Liturgia słowa, dawały mi poczucie uczestnictwa w czymś ponadczasowym, a w warstwie duchowej stawały się kotwicą owocującą cały rok. Nagle z tego wszystkiego musimy zrezygnować. Dyktatura sanitarna (jak nazwał to zjawisko bp Anathasius Schneider) której musimy się podporządkować, sprawia że święte obrzędy Triduum będą sprawowane bez udziału wiernych.
Wielu już zwracało uwagę, że zamknięto nawet te duże kościoły, gdzie można by zachować wymagany dystans bezpiecznych 2 metrów, mieszcząc każdorazowo kilkadziesiąt, a może nawet po sto i więcej osób. Wygląda na to, że wypracowanie systemu doboru wybrańców – wiernych, którzy mogli by uczestniczyć w nabożeństwach, choćby odprawienie w niedzielę wielu tzw cichych mszy, (krótkich, trwających 20 min) sprawowanych od wczesnego ranka, do późnego wieczora, przekracza zdolności intelektualne pracowników ministerstwa zdrowia i urzędników kurii.
Na przykład w mojej ursynowskiej parafii jest 6 kapłanów. Każdy z nich ma możliwość odprawić nawet trzy msze. Zachowując dystans sanitarny, czyli 2 osoby w jednej ławce przy 80 ławkach i łącznie nawet 18 mszach, w niedzielnej Eucharystii mogło by uczestniczyć 2880 wiernych – tzn tylu ilu pewnie chodzi w niedzielę na mszę św. Pozostaje kwestia sprawiedliwego rozdziału uczestników. Tu wystarczyło by wprowadzić wejściówki, dostępne od poniedziałku w kruchcie kościoła, z podziałem na poszczególne godziny. Wierni mogli by w tygodniu pofatygować się do parafii, pobrać karty uczestnictwa, na konkretne godziny, aż do wyczerpania limitu… To oczywiście jedna z możliwych propozycji.
Nie wiem w też jak będzie zorganizowana święconka? W wiejskiej parafii gdzie spędzam czas epidemii, wierni prosili o przyjazd kapłana do poszczególnych przysiółków – pod krzyże, gdzie zwykle odbywa się poświęcenia ziół. Tam, na polu, gospodarze mogli by stanąć w kilkumetrowych odstępach z koszyczkami i przyjąć błogosławieństwo. Niestety okazało się to zbyt trudne. Znam miejsce, gdzie nawet wtedy, gdy jeszcze można było sprawować eucharystię dla 50 wiernych, przeor skwapliwie zamknął kościół tłumacząc, że nie będzie liczył ludzi i odpowiadał potem za złamanie dyscypliny. Sklepy spożywcze wprowadziły sprzedaż 24h – ludzie pokornie zachowują rygory, czekają w wielometrowych kolejkach a tu chodzi o zwykły chleb. Dlaczego w trosce o dostęp do „Chleba Życia Wiecznego” przedstawiciele Episkopatu wraz z pracownikami GIS i Ministerstwa Zdrowia nie wynegocjowali i nie wypracowali bezpiecznego wariantu uczestnictwa w Eucharystii?
Nie wiem jak wyglądały kulisy wprowadzania restrykcyjnych zarządzeń dot zamknięcia kościołów, ale można odnieść wrażenie, że w sprawie, która dla wielu z nas jest fundamentalna, nie wykazano szczególnej staranności i kreatywności. Sytuacja jest wyjątkowa, więc sami bierzemy sprawy w swoje ręce. Szczęśliwie jesteśmy w uprzywilejowanej sytuacji, że mamy zaprzyjaźnionego wikarego z nieodległego kościoła, który obiecał nam, że w nocy, po spełnieniu swoich obowiązków w parafii, będzie dojeżdżał do nas, tu gdzie jesteśmy – na wieś, byśmy mogli razem sprawować w domu obrzędy Triduum. U sióstr na ul Żytniej w Warszawie, udało mi się kupić niewielki Paschał, i kadzidło. Postaraliśmy się o spory krzyż do adoracji, czytania ściągnęliśmy i wydrukowaliśmy z internetu, przygotujemy na zewnątrz miejsce na poświęcenie ognia i wierzę, że choć nieco po partyzancku, tegoroczne obrzędy świętej liturgii paschalnej przeżyjemy godnie… Dziękuję Bogu że dał nam łaskę aby z nim czuwać w Ogrójcu. Uczestniczyć w Drodze Krzyżowej i oczekiwać z nadzieją poranka Zmartwychwstania.
Jan Pospieszalski
Polecamy także nasz e-tygodnik.
Aby go pobrać wystarczy kliknąć TUTAJ.