Prezydent USA Barack Obama nominował wczoraj Janet Yellen na stanowisko szefa Rezerwy Federalnej. Jest to pierwszy przypadek w historii, gdy najbardziej wpływowym bankiem centralnym na świecie będzie kierować kobieta. Yellen zajmie miejsce Bena Bernanke, którego kadencja upływa w styczniu przyszłego roku.
Dla pełnoprawności wyboru potrzebna jest co prawda zgoda Senatu, jednakże wydaje się ona jedynie formalnością po deklaracji przewodniczącego senackiej komisji ds. banków Tima Johnsona, który kilka dni temu ocenił kandydaturę Yellen jako doskonałą. Problem w tym, czy nowa szefowa FED-u okaże się dla obecnej, zgubnej polityki monetarnej Stanów Zjednoczonych kimś na miarę Margaret Thatcher.
Wesprzyj nas już teraz!
Można mieć co do tego poważne wątpliwości, ponieważ Yellen otwarcie deklaruje poparcie dla prób pobudzania gospodarki tanim kredytem. Jako doradca Alana Greenspana, byłego prezes FED, doradzała mu właśnie takie rozwiązania, ignorujące ryzyko inflacji. Mówi się, że jednym z głównych zadań nowej prezes Rezerwy Federalnej będzie ograniczenie programu skupu aktywów oraz opracowanie strategii wyjścia z obecnej polityki FED. Na jakiekolwiek radykalne podejście nie zdecydował się Ben Bernanke. Ciężko zatem liczyć na podobny krok ze strony Janet Yellen, w obliczu tzw. government shutdown, czyli ograniczenia funkcjonowania amerykańskiego państwa po tym, gdy Demokraci i Republikanie nie osiągnęli porozumienia w sprawie przyszłorocznego budżetu.
Nie należy też zapominać, że na 17 października wyznaczony został termin końca obowiązywania dotychczasowego limitu zadłużenia Stanów Zjednoczonych. Demokraci i Republikanie będą musieli wypracować kolejne porozumienie, inaczej państwo amerykańskie nie tylko nie będzie miało budżetu, ale stanie się też formalnie bankrutem, choć należałoby się zastanowić, czy w wymiarze faktycznym dawno już nim nie jest. W takiej sytuacji jedyną możliwością odsunięcia przybliżającej się i nieuniknionej katastrofy jest dalszy druk dolara i jego deprecjacja.
Z poglądów nowej prezes FED cieszą się, rzecz jasna, inwestorzy z Wall Street, ponieważ wybór jej będzie oznaczał łagodną politykę monetarną i dalszy dopływ pustego pieniądza na rynki finansowe. Yellen uchodzi bowiem za sojuszniczkę Obamy. Oboje kładą niestety większy nacisk na zredukowanie bezrobocia poprzez wydatki rządowe, niż na budowanie podstaw solidnego wzrostu gospodarczego.
Tomasz Tokarski