Tzw. „nowocześni” politycy mają jednak niesamowite zdolności do zaskakiwania „dinozaurów”, myślących jeszcze kategoriami wolnorynkowymi – ktoś jeszcze pamięta, co to było?
Oto, jak ogłoszono na początku bieżącego tygodnia, politycy niemieckiej, lewicowej partii FDP proponują, by państwo naszych zachodnich sąsiadów… dopłacało obywatelom do wczasów w zmagających się z kryzysem krajach południowej Europy – tak we wtorek poinformował niemiecki dziennik „Bild”.
Wesprzyj nas już teraz!
Zdaniem eurodeputowanego FDP, wrodzona ksenofobia kazałaby uważać na nazwisko, Jorgosa Chatzimarkakisa, premie urlopowe mogłyby nie tylko pomóc gospodarkom Grecji czy Hiszpanii, ale też poprawiłyby nastrój samych Niemców, dręczonych deszczową i pochmurną pogodą.
„Zła pogoda tego lata w Niemczech coraz bardziej przygnębia ludzi. Rodzaj państwowej premii, która zachęciłaby Niemców do tego, aby pojechali na przykład do Grecji, mógłby być początkiem europejskiego programu pobudzenia koniunktury. A w Grecji słońce jest zagwarantowane” – powiedział wspomnianemu „Bildowi” Chatzimarkakis.
Także poseł Bundestagu Erwin Lotter ocenił, że „dopłaty o charakterze last minute” do wyjazdów na południe Europy miałyby sens: „w ten sposób można by pomóc zarówno wielu Niemcom, jak i krajom takim jak Grecja, które bardzo potrzebują więcej turystów. Politycy powinni stworzyć takie zachęty razem z branżą turystyczną” – powiedział Lotter.
Co ciekawe, zdaniem amerykańskiego ekonomisty, Nouriela Roubiniego, niemiecki rząd powinien podarować każdemu gospodarstwu domowemu bon o wartości 1 tysiąca euro na urlop w krajach dotkniętych kryzysem. Jeśli skorzystałoby z tego 5 mln gospodarstw, PKB kryzysowych państw mogłyby wzrosnąć o 0,2 proc. Oszałamiający plan!
W tym roku, wielu niemieckich turystów unika wyjazdów do najciężej dotkniętej kryzysem Grecji, choć organizatorzy oferują nawet 30-procentowe rabaty. Według tamtejszej organizacji branży turystycznej, do końca maja liczba rezerwacji z Niemiec była mniejsza o 25-30 proc. Częściej od Niemców na urlop w Grecji decydują się Rosjanie i turyści z krajów Europy Wschodniej.
Piotr Toboła