Szyiccy jemeńscy rebelianci – Hutu – przejęli wszystkie należące do amerykańskiej ambasady samochody. Pojazdy te znajdowały się na lotnisku, a akcja ta utrudni personelowi przelot do Stanów Zjednoczonych. Rebelianci zajęli także broń należącą do amerykańskich marines. To swego rodzaju odwet za decyzję mocarstw zachodnich o ewakuacji personelu ambasad. W noc przed operacją rebeliantów amerykańskiej ambasady niszczyli liczne dokumenty i przygotowywali się do opuszczenia terytorium kraju. Jednak akcja Hutu utrudni ewakuację.
Decyzję o ewakuacji personelu podjęli Amerykanie i Brytyjczycy w reakcji na niepokoje panujące w bliskowschodnim kraju. Nadal jednak kontynuowane będą działania służb specjalnych – informują Greg Botelho i Hakim Almasmari na łamach portalu cnn.com.
Wesprzyj nas już teraz!
Jemen przez długi czas był amerykańskim sojusznikiem w walce z terroryzmem. Jednocześnie w kraju tym mieści się siedziba organizacji terrorystycznej al-Kaida Półwyspu Arabskiego. To grupa, która przyznała się do dokonania zamachu w siedzibie francuskiego magazynu Charlie Hebdo. Destabilizacja regionu Jemenu grozi więc także umocnieniem się terrorystów.
Sytuacja w Jemenie zmieniła się w ostatnim czasie na niekorzyść Stanów Zjednoczonych. Kraj, który był wcześniej sojusznikiem Amerykanów pogrążył się w głębokim kryzysie. Prezydent kraju Abd Rabbuh Mansur Hadi w styczniu br. został poddany aresztowi domowemu przez buntowników, a następnie, pomimo uwolnienia podał się do dymisji. Obecnie w kraju realnie rządzi szyicka mniejszość.
Źródło: cnn.com
Mjend