„Słowa nie chcem, ale muszem, nierozerwalnie złączone z Lechem Wałęsą, w istocie znacznie bardziej pasują – oczywiście po poprawieniu gramatyki – do Jarosława Kaczyńskiego”, pisze na łamach tygodnika „Do Rzeczy” Rafał Ziemkiewicz.
Publicysta przypomina, że w latach 90., celem Jarosława Kaczyńskiego w polityce było „zbudowanie partii umiarkowanej, centrowej i że nie mniej niż lewicowych i liberalnych progresistów zwalczał też narodowych katolików”. Okazało się jednak, że polscy wyborcy dzielą się na dwie grupy: oikofobiczno-liberalny i narodowo-katolicki. „Tym sposobem gardzący endecją żoliborski inteligent wychowany na Janie Józefie Lipskim stał się przywódcą polskiego ciemnogrodu”, podkreśla.
Autor „Strollowanej rewolucji” zwraca uwagę, że obecnie sytuacja się powtarza, a powodem takiego stanu rzeczy jest polityka Unii Europejskiej, która została przejęta przez sojusz niemieckiego neoimperializmu ze skrajną lewicą, „kolejnymi kopniakami zaczęła wybudzać Polaków z naiwnego snu o radosnej, wspólnej Europie, niosącej nam dobrobyt i szanującej nasze zdanie”.
Wesprzyj nas już teraz!
„Okazuje się, rosnący w siłę eurosceptycyzm nie zdołał wykreować swoich skutecznych przywódców. Zatem Kaczyński, w istocie euroentuzjasta, po raz kolejny przejmuje elektorat, którego poglądów nie podziela. Dość tego, nie ustąpimy już Unii ani kroku! W trzeciej kadencji ułożymy stosunki z nią na nowych zasadach – jeśli nie, to zaczniemy wszystko wetować!”, wskazuje publicysta.
„Jest tylko jeden szkopuł: te gromkie zapowiedzi przyszły w momencie, kiedy już na wszystko się zgodziliśmy, wszystko Unii podpisaliśmy, a i wetować gdzieś tak do wyborów nie będziemy mieli czego – chyba że sankcje przeciw Rosji, co by akurat eurokratów nie zmartwiło”, podsumowuje Rafał Ziemkiewicz.
Źródło: tygodnik „Do Rzeczy”
TK