Dzień Matki Ziemi, Dzień Jogi, Dzień AIDS, Tydzień Solidarności z Ludami Zamieszkującymi Niesamorządne Terytoria, Dzień Kobiet Wiejskich – w taki sposób ONZ chce zapełnić duchową pustkę wywołaną na Zachodzie odwróceniem się od Pana Boga. Czyni to bezskutecznie, bo chociaż świąt przybywa, to dla Pana Boga nie ma zamienników. Zaś w kolejce do zastąpienia chrześcijańskiej tożsamości Europy już ustawia się islam.
Niemal codziennie jesteśmy bombardowani przez media przekazem o dziwnej treści: „Dziś Światowy Dzień Kota” (nazwa koniecznie wielkimi literami), „Celebrujemy Międzynarodowy Dzień Tłumacza”, czy „Obchodzimy Światowy Dzień Środowiska”. Chociaż część takich świeckich świąt z pewnością zwraca naszą uwagę na istotne problemy świata, ważne zagadnienia czy wciąż nierozwiązane kwestie kryzysowe, to z samego ich „celebrowania” absolutnie nic nie wynika. Gros tego typu uroczystości ma absurdalny wymiar i nie mniej głupie nazwy, głupsze nawet niż te wymienione wyżej. Łączy je jedno: próba zapełnienia pustki, jaka w wielu społeczeństwach powstała po wyrugowaniu religii z życia publicznego. To swego rodzaju kalendarz liturgiczny świeckiego „Kościoła” budowanego przez osoby zainteresowane w oddalaniu ludzkości od Pana Boga. I chociaż laickich uroczystości przybywa, to duchowy głód nie zostaje zaspokojony. Nic nie może zastąpić autentycznego Kościoła Chrystusowego.
Wesprzyj nas już teraz!
Organizacja Narodów Zjednoczonych kojarzy się z poważnymi politykami w garniturach, limuzynami przyozdobionymi we flagi państw narodowych czy salami obrad, na których poruszane są kwestie dotyczące całego globu lub konkretnych regionów. Wszystko, co dzieje się wokół ONZ ma aurę fachowości i ogólnoludzkiej „wspólnotowości”. Z łatwością identyfikujemy ONZ jako ośrodek sekularyzacyjnej propagandy, ale nikomu na myśl nie przechodzi fakt, że struktura ta organizuje i propaguje „święta” o iście pogańskim wymiarze.
Dzień Matki Ziemi
Pojęcie Matka Ziemia znane jest wszystkim, którzy bliżej zetknęli się z historią lub pobieżnie zapoznali się z religioznawstwem. Kult Matki Ziemi obecny był w setkach pogańskich religii na całym globie. Związany był z uzależnieniem ludzkiej egzystencji od płodności ziemi. Bogini Matka Ziemia często wiązana była również z płodnością ludzi, stanowiąc istotną postać w wielu panteonach.
22 kwietnia, dzień przed liturgicznym wspomnieniem w Kościele katolickim św. Wojciecha, misjonarza zamordowanego przez pogan, ONZ obchodzi Międzynarodowy Dzień Matki Ziemi. Nie Dzień Planety czy Dzień Przyrody. Już w samej nazwie użyto sformułowania wykorzystywanego przez religioznawców i setki plemion niechrześcijańskich na określenie istotnego dla nich bóstwa. Święto zostało ustanowione przez Zgromadzenie Ogólne Narodów Zjednoczonych w 2009 roku z inicjatywy lidera Ruchu na rzecz Socjalizmu i prezydenta Boliwii Evo Moralesa Ayma, z pochodzenia Indianina. Oczywiście oficjalna narracja ONZ posługuje się przy okazji święta retoryką klimatyczno-ociepleniową, ekologizmami i całą paletą sloganów, w których trafność i uczciwość ciężko wierzyć.
Koniecznie trzeba przy tym odnotować, że od wielu dekad tego samego dnia, 22 kwietnia, obchodzony jest Dzień Ziemi, święto również pełne tematyki ekologicznej, pozbawione jednak pogańskiej nazwy. Proklamację w tej sprawie podpisał Sekretarz Generalny ONZ U Thant już w roku 1971. Po co więc Narodom Zjednoczonym drugie święto o tej samej, oficjalnie, treści, ale o pogańskiej nazwie, jeśli nie do propagowania określonych treści?
Dzień Jogi, czyli propaganda hinduskiego pogaństwa
Jeśli ktoś nie jest przekonany, czy Dzień Matki Ziemi to dla niego „odpowiednie” święto z kalendarza liturgicznego ONZ, to z bogatej oferty może wybrać dla siebie Międzynarodowy Dzień Jogi. Joga, jak powszechnie wiadomo, to hinduski system filozoficzny, w którym istotną rolę pełni gimnastyka. Ruch fizyczny ma być jednym z czynników prowadzących do osiągnięcia upragnionego stanu duchowego. Mimo, że zyskuje popularność w zlaicyzowanym świecie zachodnim, a nawet w społeczeństwach wierzących, joga nie pozostaje nigdy bez związku z indyjskimi wierzeniami w bóstwa, duchy i demony. Mówienie, że to tylko zdrowy ruch fizyczny jest błędem. Joga dla chrześcijanina jest tym samym, czym dla muzułmanina byłoby „ćwiczenie” mięśni prawej ręki podczas czynienia znaku krzyża.
Międzynarodowego Dnia Jogi nie sposób uznać więc za nic innego, jak chęć propagowania hinduizmu i całej jego otoczki w świecie, podobnie jak obchodzony 21 marca Międzynarodowy Dzień Nowruz, czyli wywodzący się ze starożytnej religii Iranu, zaratustrianizmu, dzień nowego roku.
Ekumenizm i tolerancjonizm
ONZ w swoim kalendarzu liturgicznym propaguje nie tylko pogańskie święta i obrzędy. Znajdziemy w nim również Tydzień Zgody Między Wyznaniami (początek lutego). Zgoda jest rzeczą niewątpliwie pożądaną, pytanie jednak na czym miałaby się ona opierać w interpretacji Narodów Zjednoczonych? Nie jest wszak zgoda wartością absolutną i nadrzędną. Nie może być zgody między prawdą i fałszem, między złem a dobrem. Tutaj na zgodę, kompromis i dialog nie ma miejsca. O ile zgoda i wzajemny szacunek wyznawców różnych religii świata jest potrzebna, to nazwa święta zawiera w sobie niebezpieczny ładunek synkretyzmu, potencjał tworzenia religii światowej, czyli teologicznej ułudy. Wszak nie ma tu mowy o Tygodniu Zgody Między Wyznawcami, a właśnie wyznaniami. Powinno to dać do myślenia.
Narody Zjednoczone znane są przecież jako taran opacznie rozumianego postępu i tolerancjonizmu. Propagowaniu takich wartości służy Międzynarodowy Dzień Tolerancji (16 listopada). Wtedy ONZ silniej niż zwykle zwalcza wybrane poglądy polityczne. Nie dostało się jednak komunizmowi, a nacjonalizmowi, którzy tradycyjnie zestawiono w jednym szeregu z rasizmem czy antysemityzmem. O walce z antypolonizmem niestety nie ma mowy.
Oczywiście w zestawieniu nie mogło zabraknąć Międzynarodowego Dnia Demokracji (15 września) oraz uchwalonego ku chwale komunizującego bohatera Afryki Międzynarodowego Dnia Nelsona Mandeli (18 lipca).
Im głupiej tym lepiej?
Krótki przegląd świeckiego kalendarza liturgicznego trzeba uzupełnić o najbardziej absurdalne okazje do celebracji. Są nimi dni chorób. ONZ kilka razy w roku „wspomina” wybraną chorobę. W nazwie uroczystości nie ma jednak mowy o walce z groźnymi schorzeniami. Tak więc mamy Światowy Dzień Zapalenia Płuc, a nie walki z zapaleniem płuc, Światowy Dzień AIDS, a nie zapobiegania czy leczenia AIDS oraz Światowy Dzień Wścieklizny. Skuteczność takich uroczystości jest porównywalna z Międzynarodowym Dniem bez Przemocy. Czy tego dnia ludzkość jest dla siebie miła? Wątpliwe. A jeśli tylko ten jeden dzień ma być wolnym od przemocy, to co z innymi?
Zabawne nazwy posiada większość tego typu świąt, w tym: Tydzień Solidarności z Ludami Zamieszkującymi Niesamorządne Terytoria, Międzynarodowy Dzień Kobiet Wiejskich czy Międzynarodowy Dzień Zakończenia Bezkarności Popełniania Zbrodni wobec Dziennikarzy. Z kolei, o ironio, ONZ obchodzi Międzynarodowy Dzień Migrantów oraz Dzień języka arabskiego tego samego dnia (18 grudnia).
Na co to komu?
Mimo wykorzystywania aparatu medialnej propagandy większość ludzi nie zdaje sobie sprawy z tego rodzaju świąt. Chyba nawet najwięksi szaleńcy postępu nie zbierają się na odświętnej kolacji z rodziną z okazji Międzynarodowego Dnia Zapobiegania Wyzyskowi Środowiska Naturalnego podczas Wojen i Konfliktów Zbrojnych. Jako Polacy jesteśmy na tego typu uroczystości z jednej strony uodpornieni, a z drugiej – do nich przyzwyczajeni. W okresie komunistycznym dni poszczególnych zawodów były propagowane z całą siłą aparatu państwa, a część z nich jest w pamięci do dzisiaj (na szczęście w miarę „ochrzczonych”).
Skuteczność inicjatyw przypominających o palących problemach świata jest bliska zeru. Z resztą ich lista jest wybiórcza, bo ciężkich i nieuleczalnych chorób wykańczających całe narody jest więcej, niż na liście ONZ. Niektóre święta są ze sobą wręcz sprzeczne, tak jak Międzynarodowy Dzień Eliminacji Przemocy wobec Kobiet oraz Międzynarodowy Dzień Jogi – wszak w świecie hinduizmu, z którego pochodzi ta filozofia i praktyka, pozycja kobiety jest gorsza niż psa, a system reinkarnacji uważa wcielenie w kobietę za straszny los.
Przekaz, mimo że bywa niespójny, ma określony cel. Chce wypełnić duchową pustkę, jaka rodzi się w ludziach żyjących w zlaicyzowanych społeczeństwach. Zamiast wzniosłych uroczystości religijnych oferuje im się Międzynarodowy Dzień Kobiet Wiejskich i Światowy Dzień Toalet.
Wszystko okraszone jest nutą celebracji, święta mają swoje dni w kalendarzu, a niektóre są nawet ruchome (ostatnia sobota marca – poparcie dla akcji Godzina dla Ziemi). Pełna lista tego typu uroczystości sprawia wrażenie parodii kalendarza liturgicznego Kościoła, a niektóre dni w sposób fatalny, wręcz perfidny, zbiegają się z naprawdę ważnymi uroczystościami.
Oprócz dni ONZ funkcjonują inne, ogłaszane chociażby przez prywatne organizacje pozarządowe, okazje do propagowania jakiś „wartości” – to coś na kształt odpustów w parafiach, prywatnych świąt danej wspólnoty.
Tego typu uroczystości nie przybliżają ludzkości ani do Pana Boga, ani do rozwiązania ziemskich problemów. Prowadzą do wyszydzenia Kościoła i jego kalendarza liturgicznego, obniżenia prestiżu chrześcijaństwa, którego święta mają uzasadnienie w życiu Pana Jezusa, Maryi czy świętych. Czemuż ktoś miałby celebrować święto kościelne, skoro to tylko jedno z wielu świąt przypadających danego dnia?
Kalendarz liturgiczny ONZ w dalszej konsekwencji prowadzi do niszczenia stabilnego ładu społecznego, który może istnieć tylko wtedy, gdy będzie oparty o Ewangelię. Oddala od świata urządzonego zgodnie ze Bożym Słowem, który tylko wtedy będzie wolny od cierpienia, gdy pójdzie za Chrystusem. Laickie święta nie są więc ani lekiem na duchową pustkę panującą w ateistycznych społeczeństwach, ani nawet skutecznym placebo. Boga nie da się niczym zastąpić.
Michał Wałach