Zdzisław Łuba z Podlaskiej Izba Rolniczej skierował do ministra rolnictwa pismo, w którym zwraca uwagę na absurdalność przepisu nakazującego rolnikom uzyskanie specjalnego pozwolenia na używanie zużytych opon, do dociskania folii przykrywających pryzmy sianokiszonki. Gospodarzowi, który nie posiada takiego urzędowego pozwolenia grozi nawet milion złotych kary.
Członek Podlaskiej Izby Rolniczej tłumaczy ministrowi rolnictwa, że używanie starych opon do zabezpieczenia pryzm sianokiszonki, to dobry pomysł i nie należy za niego karać, a więc zmienić w tym kierunku obowiązującą ustawę. „Od lat rolnicy używają zużyte opony do obciążania folii przykrywającej kiszonki. W świetle tego opony te stają się praktycznie niezbędnym narzędziem, spełniającym istotną rolę w przechowywaniu kiszonki: pozwalają na wywarcie odpowiedniego nacisku oraz użycie folii przez kilka sezonów” – pisze Zdzisław Łuba do Henryka Kowalczyka, ministra rolnictwa.
Szczególnie cenna jest tu informacja, że dzięki rolniczemu „patentowi” z używanymi oponami, folie do przykrycia sianokiszonki można używać wiele sezonów. Przecież fakt, że co roku nie trzeba wyrzucać na śmieci tysięcy ton foli, to działanie proekologiczne. Ekologiczni aktywiści słysząc takie info, powinni wpaść w euforię. Chociaż… Znając ich mentalność, na pewno szybciej osiągnęliby oni stan euforii, gdyby przywiązali się łańcuchem do drzewa w Puszczy Białowieskiej.
Wesprzyj nas już teraz!
Absurdalne przepisy przymuszające rolników do tracenia czasu w urzędach, tylko po to, aby móc przycisnąć własną oponą folię na pryzmie, są zapisane w ustawie o odpadach, którą Sejm przyjął w 2012 roku. A więc za rządów PO, co daje większą nadzieję na nowelizację tej ustawy przez rząd obecny. Artykuł 25 tejże ustawy stanowi, iż „do składowania lub magazynowania opon potrzebne jest zezwolenie na przetwarzanie odpadów”. I tak właśnie urzędowo, jako składowisko odpadów, traktuje się stare opony na pryzmie, które w sposób idealny służą w procesie przetwarzania trawy na sianokiszonkę. A ta z kolei jest przysmakiem krów.
Trzeba to wiedzieć, że tylko dobrze odżywiona krowa daje dobre mleko, które przecież piją również ustawodawcy. Tak więc urzędnicy w ministerstwie rolnictwa powinni się dobrze zastanowić nad pismem członka Podlaskiej Izby Rolniczej.
Póki co jednak obowiązuje stara ustawa i pozostaje jej surowy, oderwany od rzeczywistości, przepis, który grozi rolnikowi karą od 1000 zł do nawet 1 mln złotych, za … no właśnie za co? Za to, że racjonalizatorsko podszedł on do tematu zużytych opon? Czy może za to, że zamiast idąc „na skróty” i cichaczem wyrzucić opony do lasu (co rzeczywiście musi być surowo karane), mądrze je wykorzystał i znalazł dla nich „drugi żywot”, dla dobra wszystkich?
Jedyne wyjście jakie widział ustawodawca jest takie, że rolnik zamiast produkować żywność dla społeczeństwa, w tym czasie musi jechać nie wiadomo ile kilometrów do urzędu marszałkowskiego lub starosty i wypełniać stosy dokumentów. A potem, jeżeli oczywiście zacni urzędnicy łaskawie mu na to pozwolą, użyć jego własnych opon, w słusznym celu. Do tego jeszcze, ustawa nakazuje zapłacić rolnikowi za przetrzymywanie zużytych opon, tylko dlatego, że twórcy ustawy nie potrafili odróżnić składowiska śmieci od pryzmy sianokiszonki.
Adam Białous