18 października 2019

Kard. Brandmüller: na synodzie amazońskim „gra” toczy się o najwyższą stawkę!

(Kardynał Walter Brandmüller. FOT.:Fotograf: REMO CASILLI/Archiwum: Reuters/FORUM)

W nowym oświadczeniu na temat trwającego w Rzymie synodu amazońskiego kardynał Walter Brandmüller – uznany historyk Kościoła i jeden z dwóch żyjących hierarchów, którzy sformułowali Dubia odnoszące się do adhortacji Amoris laetitia – ostrzega przed zastąpieniem wiary katolickiej „panteistyczną religią naturalną człowieka”.

 

W odniesieniu do Instrumentum laboris synodu amazońskiego niemiecki kardynał mówi jasno: zasadniczo spycha ono na dalszy plan wszystkie dokumenty nauczycielskie Kościoła od czasów Soboru Watykańskiego II. Jednocześnie zaś niemal wyłącznie opiera się na cytatach z Konferencji Biskupów Ameryki Łacińskiej, która zebrała się w brazylijskim mieście Aparecida przed 12 laty. Tutaj hierarcha ostrzega przed spektakularnym „zerwaniem z dogmatycznie wiążącą Tradycją”.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Po wyjaśnieniu natury wiary katolickiej, jako religii opartej na Bożym objawieniu skierowanym do człowieka, kardynał Brandmüller wykazuje, że „nasuwa się zatrważające pytanie, czy protagoniści tego synodu nie są bardziej zainteresowani próbą potajemnego zastąpienia religii jako odpowiedzi człowieka na wezwanie swojego Stwórcy panteistyczną religią naturalną człowieka – a mianowicie: nową odmianą modernizmu z początku XX wieku”. Niemiecki hierarcha zestawia to z ostrzeżeniami Pisma Świętego dotyczącymi końca czasów, pisząc: „Trudno nie pomyśleć o eschatologicznych tekstach Nowego Testamentu!”.

 

Kardynał stwierdza tutaj, że to Jezus Chrystus jest tym, kto „przynosi ostateczne Objawienie”, które można odnaleźć w Piśmie Świętym i świętej Tradycji przekazanej przez „wspólnotę uczniów wybranych przez Jezusa Chrystusa, z której wyrósł Kościół”.

 

„To wszystko wydarzyło się raz na zawsze i obowiązuje powszechnie pod względem przestrzeni i czasu”. W tym świetle idea „Kościoła amazońskiego” nie jest katolicka, „ale oznacza to, jeśli chodzi o nasz konkretny problem synodu amazońskiego, że fakty, które opisano wyżej, wykluczają koncepcję religii mającej jakieś ograniczenia geograficzne czy tymczasowe. Ale oznacza to także, że Kościół amazoński jest pod względem teologicznym nie do przyjęcia. To jednemu, świętemu, katolickiemu i apostolskiemu (a zatem rzymskiemu) Kościołowi zostało powierzone przekazywanie Ewangelii i przekazywanie łaski Chrystusa wszystkim narodom wszystkich czasów i to jemu obiecane jest światło oraz siła Ducha Bożego dla wypełnienia tej misji”.

 

Niemiecki hierarcha kończy swoje oświadczenie apelem do ojców synodu i samego Ojca Świętego: „Teraz to od zgromadzenia biskupów synodu amazońskiego – a ostatecznie od samego papieża Franciszka – zależy, czy może dojść do takiego zerwania z konstytutywną Tradycją Kościoła pomimo nieuchronnych, dramatycznych następstw”.

 

 

Poniżej prezentujemy pełne oświadczenie kardynała Brandmüllera:

 

 

Tu nie chodzi o samą Amazonię. Gra toczy się o znacznie więcej – o wszystko!

 

Fatalnym w skutkach błędem byłoby myślenie, że promotorzy obecnego synodu biskupów naprawdę troszczyli się jedynie o dobro rdzennych plemion lasów Amazonii. Są oni raczej w sposób oczywisty potraktowani instrumentalnie po to, aby forsować agendę, która dotyczy Kościoła powszechnego, a ma swoje korzenie głównie w wieku XIX.

 

Zagrożona jest ni mniej, ni więcej, tylko wiara katolicka, wiara judeochrześcijańska – co jest jasne jak słońce. Po pierwsze, należy tutaj zadać rozstrzygające, fundamentalne pytanie: „Co to jest w ogóle religia?”.

 

Niemal niekwestionowane jest to, że „religia” to zasadniczo element ludzkiej egzystencji. Jednakże nie jest w ogóle jasne – albo ogólnie znane – co to oznacza. Istnieją całkiem sprzeczne odpowiedzi na tę właśnie kwestię. Faktycznie pytanie brzmi: czy religia jest wynikiem podejmowanych przez człowieka prób zachowania swej egzystencji i radzenia sobie z nią, zatem produktem ludzko-kulturowym – czy należy ją rozumieć inaczej?

 

W pierwszym przypadku religia wynika z refleksji nad doświadczeniem egzystencjalnych głębi osoby, to znaczy jej ostateczności. Jednak oznacza to, że religia byłaby jedynie spotkaniem człowieka z samym sobą. Byłaby zatem także następstwem promowanego przez oświecenie kultu rozumu. Tutaj oto – pamiętając o Rousseau – pojawia się ideał „szlachetnego dzikusa” w odróżnieniu od oświeconego, europejskiego, niezależnego myśliciela.

 

Religia jako spotkanie z własnym „ja” jest rozumieniem religii, które w istocie ma znaczące następstwa, jako że rozwój w życiu osoby siłą rzeczy może wywołać zmiany – jeśli nie sprzeczności – w takich doświadczeniach „religijnych”. Tutaj zatem wkracza także pojęcie ewolucji, co oznacza, że wraz z postępem ludzkiego rozwoju zachodzi także rozwój religijnej (samo)świadomości. W efekcie zmieniające się nowe spostrzeżenia mogą przewyższyć i zastąpić spostrzeżenia wcześniejsze. A zatem może to prowadzić do kroku wstecz – ale kroku, który jest postrzegany jako postęp – pozostania w tyle kultury Europy, jak w przypadku Amazonii.

 

Historia religii judeochrześcijańskiej stanowi tutaj ostry kontrast wobec pojęcia religii jako samospełnienia człowieka.

 

Kiedy Żydzi i chrześcijanie mówią o religii – wraz z jej formami wyrażania w doktrynie, zasadach moralnych i kulcie – wówczas mają oni na myśli sposób i zachowanie, które są reakcją człowieka na rzeczywistość pozaświatową lub ponadświatową, przychodzącą do niego z zewnątrz. Mówiąc prostym językiem: chodzi o odpowiedź człowieka na przekaz i objawienie się Stwórcy wobec Jego stworzenia – człowieka. Jest to rzeczywiste wydarzenie dialogowe pomiędzy Bogiem a człowiekiem.

 

Bóg mówi – w jakiejkolwiek formie – a człowiek udziela odpowiedzi. Jest to dialog. Religijna koncepcja modernizmu z drugiej strony oznacza monolog: człowiek pozostaje sam ze sobą.

 

To wydarzenie dialogowe zaczęło się od przyjścia Boga do człowieka, jak poświadcza historia ludu Izraela.

 

Bóg zwrócił się do swego narodu wybranego w ciągu obfitującej w wydarzenia historii, która na każdym etapie wiodła na wyższy poziom. List do Hebrajczyków zaczyna się od słów: „Wielokrotnie i na różne sposoby przemawiał niegdyś Bóg do ojców naszych przez proroków, a w tych ostatecznych dniach przemówił do nas przez Syna” (Hbr 1, 1-2). Ewangelia św. Jana nazywa tego Syna Słowem Wcielonym Odwiecznego Boga. On jest i On przynosi ostateczne Objawienie, które można znaleźć w spisanej formie w księgach biblijnych i w autentycznej tradycji ustnej wspólnoty uczniów wybranych przez Jezusa Chrystusa. Właśnie z tej wspólnoty wyrósł Kościół. To wszystko wydarzyło się raz na zawsze i obowiązuje powszechnie pod względem przestrzeni i czasu.

 

Jednak oznacza to, jeśli chodzi o nasz konkretny problem „synodu amazońskiego”, że fakty, jakie opisano wyżej, wykluczają koncepcję religii, która ma jakieś ograniczenia geograficzne czy tymczasowe. Ale znaczy to także, że Kościół amazoński jest pod względem teologicznym nie do pomyślenia. To jednemu, świętemu, katolickiemu i apostolskiemu (a zatem rzymskiemu) Kościołowi zostało powierzone przekazywanie Ewangelii i przekazywanie łaski Chrystusa wszystkim narodom wszystkich czasów i to jemu obiecane jest światło i siła Ducha Bożego dla wypełnienia tej misji.

 

Kościół pozostaje wierny tej misji – z pomocą Ducha Świętego – poprzez wypełnianie swojej posługi nauczycielskiej i duszpasterskiej w ciągu historii.

 

Zaznaczywszy to jasno od początku, należy teraz wskazać na niemal zatrważające spostrzeżenie. Instrumentum laboris synodu nie zawiera – oprócz tylko pięciu dość marginalnych cytatów – żadnych nawiązań do soborów i Magisterium papieskiego. Spektakularna jest w szczególności całkowita nieobecność Soboru Watykańskiego II (z wyjątkiem dwóch dość marginalnych nawiązań). Jest po prostu niezrozumiałe, że tak ważne i tak odpowiednie pod względem tematycznym dokumenty jak Dekret o działalności misyjnej Kościoła Ad gentes divinitus – pomijając już konstytucje dogmatyczne o liturgii, Objawieniu Bożym i Kościele – nie są cytowane w żadnym punkcie. To samo dotyczy Magisterium posoborowego i ważnych encyklik.

 

To zignorowanie Tradycji doktrynalnej Kościoła – oraz fakt, że w jej miejsce niemal wyłącznie jest cytowany synod Ameryki Łacińskiej z Aparecida z roku 2007 – można jedynie zrozumieć jako spektakularne zerwanie z poprzednią historią. Ponadto ta niby absolutyzacja tego zgromadzenia [z Aparecida] także budzi pytanie co do rozumienia przez Amerykę Łacińską kościelnego Communio na poziomie powszechnym.

 

Na koniec zastanówmy się pobieżnie nad zawartą w Instrumentum laboris otwartą sprzecznością, dotyczącą Dekretu o działalności misyjnej Kościoła Ad gentes divinitus. Dekret ten stwierdza (nr 12), że Kościół w żaden sposób (nullo modo!) nie chce wtrącać się do polityki (a mianowicie: polityki krajów misyjnych), a zatem nie rości sobie prawa do żadnej światowej władzy. Jest to wyraźne stwierdzenie dokumentu soborowego, któremu jednakże diametralnie przeciwstawiają się spore fragmenty Instrumentum laboris.

 

Jednym słowem: autorzy Instrumentum laboris lekceważą Sobór Watykański II i – jak wspomniano – wszystkie dokumenty posoborowego Magisterium interpretujące sobór. Jednak to oznacza – jak także już wspomniano – zerwanie z dogmatycznie wiążącą Tradycją. W rzeczywistości także z powszechnością Kościoła. Fakt, że to zerwanie jest – by tak powiedzieć – wprowadzane w czyn w sposób „pokrętny”, to znaczy ukryty i potajemny, jest tym bardziej niepokojące.

 

Metoda praktykowana tutaj jednakże naśladuje wzór Amoris laetitia, w którym to dokumencie próba zniesienia nauki Kościoła znajduje się w obecnie szeroko omawianym przypisie 351.

 

Kiedy spojrzymy wstecz na to, co do tej pory powiedziano, może stać się jasne, że spory na temat synodu amazońskiego tylko w bardzo powierzchowny sposób dotyczą rdzennej ludności Amazonki, która pod względem liczebnym jest dość niewielka.

 

Raczej nasuwa się zatrważające pytanie, czy protagoniści tego synodu nie są bardziej zainteresowani próbą potajemnego zastąpienia religii jako ludzkiej odpowiedzi na wołanie swojego Stwórcy, panteistyczną naturalną religią człowieka – a mianowicie: nową odmianą modernizmu z początku XX wieku. Trudno nie pomyśleć o eschatologicznych tekstach Nowego Testamentu!

Teraz to od zgromadzenia biskupów synodu amazońskiego – a ostatecznie od samego papieża Franciszka – zależy, czy może dojść do takiego zerwania z konstytutywną tradycją Kościoła, pomimo nieuchronnych, dramatycznych następstw.

 

Czy uwagi papieża Franciszka na temat oczekiwanego losu Instrumentum laboris mogą budzić nadzieję?

 

Kardynał Walter Brandmüller

 

 

Źródło: LifeSiteNews.com

Tłum. z języka angielskiego: Jan J. Franczak

 

  

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie

Udostępnij przez

Cel na 2024 rok

Bez Państwa pomocy nie uratujemy Polski przed planami antykatolickiego rządu! Wesprzyj nas w tej walce!

mamy: 306 155 zł cel: 300 000 zł
102%
wybierz kwotę:
Wspieram