W obszernym wywiadzie udzielonym 13 września portalowi National Catholic Register, prefekt Kongregacji Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów, kard. Robert Sarah ubolewał, że Kościół katolicki stracił poczucie świętości. W jego opinii, Synod Amazoński nie jest właściwym formatem do omawiania kwestii celibatu kapłańskiego, który jest „nie do zniesienia” dla współczesnego świata.
Kardynał wydał niedawno książkę pt. „The day is now far spent”, będącej diagnozą przyczyn obecnego kryzysu w Kościele, kryzysu społeczeństwa i wiary. Podkreśla w niej, że ten wielopłaszczyznowy kryzys jest napędzany przede wszystkim przez ateizm i brak postawienia Boga w centrum naszego życia, a także dominującego pragnienia narzucenia „osobistej opinii jako prawdy”.
Wesprzyj nas już teraz!
Ci, którzy ogłaszają „rewolucje i radykalne zmiany – ostrzega – są fałszywymi prorokami”, a nie osobami „dbającymi o dobro trzody”.
W wywiadzie kardynał z Gwinei wyjaśnia również, dlaczego Afrykanie muszą pozostać „dziećmi Bożymi”, omawia pozytywne i negatywne skutki reformy liturgicznej, a także sugeruje, że „demon” pragnący naszej „duchowej śmierci” jest tym, który sprawia, że niektórzy zabraniają Mszy w nadzwyczajnej formie rytu rzymskiego. „Jak możemy się nie dziwić i nie być głęboko zszokowani tym, że to, co było wczoraj regułą, jest dziś zabronione?” – pyta.
O swojej książce mówi, że jest „wołaniem z jego serca jako kapłana i duszpasterza”, który bardzo cierpi z powodu rozłamu w Kościele i wielkiego zamieszania. Cierpi z powodu lekceważenia Ewangelii i doktryny katolickiej, ignorowania czy nawet profanacji Eucharystii. Cierpi widząc kapłanów opuszczonych, zniechęconych, których wiara stała się „letnia”.
Upadek wiary – sedno kryzysu Kościoła
– Upadek wiary w prawdziwą obecność Jezusa w Eucharystii stanowi sedno obecnego kryzysu Kościoła i jego upadku, szczególnie na Zachodzie. My, biskupi, kapłani i wierni świeccy – wszyscy jesteśmy odpowiedzialni za kryzys wiary, kryzys Kościoła, kryzys kapłański i dechrystianizację Zachodu. Georges Bernanos napisał przed wojną: „Ciągle powtarzamy ze łzami bezradności, lenistwa czy dumy, że świat ulega chrystianizacji. Ale świat nie przyjął Chrystusa – non pro mundo rogo – to my Go przyjęliśmy za niego; Bóg wycofuje się z naszych serc; to my dechrystianizujemy się, nieszczęśliwi!” (Nous Autres, Français, „We French”- w Scandale de la Vérité, „Scandal of the Truth”, Points / Seuil, 1984) – komentował.
Hierarcha przypomina, że jeśli Boga nie będzie na pierwszym miejscu w naszym życiu, wówczas wszystko się zawali. – U podstaw wszystkich kryzysów, antropologicznych, politycznych, społecznych, kulturowych, geopolitycznych, jest zapominanie o prymacie Boga. Jak powiedział papież Benedykt XVI podczas spotkania ze światem kultury w Collège des Bernardins 12 września 2008 r., „Quaerere Deum” – „poszukiwanie Boga” jest faktem zwracania uwagi na istotną rzeczywistość Boga, oś centralną, na której zbudowana jest cała cywilizacja i kultura. To, co stanowiło fundament kultury europejskiej – poszukiwanie Boga i gotowość, by pozwolić się znaleźć Mu, słuchać Go – wciąż pozostaje dziś fundamentem każdej prawdziwej kultury i niezbędnym warunkiem przetrwania naszej ludzkości. Odrzucenie Boga lub całkowita obojętność wobec niego jest śmiertelna dla człowieka – przypomniał słowa papieża Benedykta XVI.
Duchowny dodał, że starał się wykazać w swojej książce, iż wspólnym źródłem wszystkich obecnych kryzysów jest „płynny ateizm”, który nie zaprzeczając istnieniu Boga, sprawia, że żyjemy w praktyce, jakby On nie istniał. „Płynny ateizm” przenika wszystko, nawet kazania duchownych. Polega on na zrównaniu z wiarą radykalnie pogańskich i światowych sposobów myślenia czy życia. To jest nienaturalne i sprawia, że nasza wiara jest niespójna. Dlatego pierwszą reformą, jaką należałoby przeprowadzić jest reforma w naszych sercach. Powinna ona polegać na odrzuceniu paktu z kłamstwami. – Wiara jest zarówno skarbem, którego chcemy bronić, jak i siłą, która pozwala nam go bronić – komentował.
Prefekt Kongregacji Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów nalegał, by duchowni uczynili Pana Boga centrum ich życia, myśli i działania, by żyli modlitwą, bo Kościół, w którym kapłani nie uznają tego przesłania, jest „kościołem chorym”. – Życie kapłana musi głosić światu, że „wystarczy sam Bóg”, że modlitwa, ta intymna i osobista relacja, jest sercem jego życia. To jest głęboki powód celibatu kapłańskiego – stwierdził. – Zapominanie o Bogu znajduje swój pierwszy i najpoważniejszy przejaw w zsekularyzowanym życiu kapłanów. Oni pierwsi muszą nieść Dobrą Nowinę. Jeśli ich życie osobiste tego nie odzwierciedla, praktyczny ateizm rozprzestrzeni się w całym Kościele i społeczeństwie – tłumaczył.
Hierarcha jest przekonany, że znajdujemy się w punkcie zwrotnym w historii Kościoła i rzeczywiście potrzebuje on głębokiej i radykalnej reformy, która musi rozpocząć się od reformy sposobu życia kapłanów. – Kościół jest święty w sobie. Ale uniemożliwiamy promieniowanie tej świętości przez nasze grzechy i ziemskie troski – dodał. – Czas porzucić wszystkie te ciężary i wreszcie pozwolić, aby Kościół pojawił się taki, jak go ukształtował Bóg. Czasami uważa się, że historia Kościoła naznaczona jest reformami strukturalnymi. Jestem pewien, że to święci zmieniają historię. Struktury następnie podążają i tylko utrwalają działania świętych – mówił.
Purpurat wskazał na podobieństwo między upadkiem Rzymu a obecną cywilizacją, zauważając jednak, że o ile w czwartym wieku władzę przejęli „barbarzyńcy z zewnątrz” – spoza Rzymu – o tyle obecnie przejmują ją „barbarzyńcy z wnętrza”, czyli osoby, które „odrzucają własną ludzką naturę, wstydzą się ograniczonych stworzeń, które chcą myśleć o sobie jak o demiurgach bez ojców i bez dziedzictwa”. – Przekonaliśmy współczesnych, że aby być wolnym, nie możemy polegać na nikim. To tragiczny błąd. Ludzie z Zachodu są przekonani, że przyjmowanie dziedzictwa jest sprzeczne z godnością osoby. Jednak cywilizowany człowiek jest zasadniczo spadkobiercą; otrzymuje historię, religię, język, kulturę, imię, rodzinę – tłumaczył, przestrzegając przed darwinowską walką o byt, przed dżunglą, w której rządzi prawo konkurencji.
Człowiek odmawiający przyjęcia pewnego dziedzictwa – w opinii kardynała – skazuje się na piekło liberalnej globalizacji, gdzie indywidualne interesy ścierają się w celu osiągnięcia zysku za wszelką cenę. Hierarcha przypomina jednak o nadziei – samym Bogu – który nigdy nas nie porzuci! – Mocno wierzymy w jego obietnicę. Bramy piekielne nie przemogą Świętego Kościoła katolickiego. Zawsze będzie Arka Zbawienia. Zawsze będzie wystarczająco dużo światła dla tego, kto szuka prawdy z czystym sercem – wyjaśnił.
Nawet gdy wszystko wydaje się ulegać zniszczeniu, zawsze jest nadzieja i pojawiają się „promieniujące nasiona odrodzenia”, „ukryci święci”, wierni zakonnicy, którzy każdego dnia stawiają Boga w centrum ich życia. – Klasztory to wyspy nadziei. Wydaje się, że witalność Kościoła schroniła się tam, jakby były oazami pośrodku pustyni, ale także katolickimi rodzinami, które konkretnie żyją Ewangelią życia, podczas gdy świat nimi gardzi – mówił.
Ukrytymi bohaterami są „chrześcijańscy rodzice”, męczennicy naszego wieku, wszyscy wierni kapłani, składający Najświętszą Ofiarę Mszy codziennie z czcią i miłością. To oni sprawiają, że świętość Kościoła promieniuje na zewnątrz. Hierarcha przypomniał, że Bóg nie porzuca człowieka, „nawet gdy człowiek chowa się za krzakami w swoim ogrodzie, jak Adam. Bóg poszukuje go i znajduje, stąd promyk nadziei na przyszłość”.
Kakofonia biskupów i księży
Duchowny odniósł się również do zamieszania wokół nauczania Kościoła. Mówił, że „stoimy obecnie w obliczu prawdziwej kakofonii biskupów i księży, z których każdy chce narzucić swoją osobistą opinię jako prawdę, ale jest tylko jedna prawda: Chrystus i jego nauczanie”. – Jak doktryna Kościoła może się zmienić? Ewangelia się nie zmienia. Wciąż jest ta sama. Naszej jedności nie można budować wokół modnych opinii – przestrzegał, przypominając słowa Pana Jezusa: „Ja nie głoszę własnej nauki, lecz słowa Boga, który Mnie posłał (J, 7, 16)”. Sam Bóg często nam to powtarza – dodał, cytując psalm 89: 35-36: „Nie zbezczeszczę mojego przymierza ani nie zmienię słowa ust moich. Raz przysiągłem na moją świętość; na pewno nie skłamię Dawidowi”.
Kapłan bronił nauczania JPII o małżeństwie, krytykując wykorzystywanie adhortacji papieża Franciszka Amoris laetitia, by sprzeciwić się naukom Jana Pawła II. – To, co było prawdą wczoraj, pozostaje prawdą dziś. Musimy mocno trzymać się tego, co Benedykt XVI nazwał hermeneutyką ciągłości. Jedność wiary implikuje jedność Magisterium w przestrzeni i czasie. Kiedy otrzymujemy nowe nauczanie, należy je zawsze interpretować zgodnie z poprzednim nauczaniem – wyjaśnił.
Przez zerwanie z tą ciągłością, zrywa się jedność Kościoła. – Ci, którzy głośno ogłaszają rewolucje i radykalne zmiany, są fałszywymi prorokami. Nie szukają dobra stada. Szukają popularności mediów za cenę boskiej prawdy. Nie bądźmy pod ich wpływem. Tylko prawda nas wyzwoli. Musimy mieć zaufanie. Magisterium Kościoła nigdy nie może sobie przeczyć – dodał. – Kiedy szaleją burze, musisz zakotwiczyć się w tym, co stabilne. Nie ścigajmy się w poszukiwaniu modnych nowości, które mogą zaniknąć, zanim jeszcze będziemy w stanie je zrozumieć – przestrzegał.
Kardynał Sarah podobnie jak inni kapłani czy emerytowany papież Benedykt XVI nie ma wątpliwości, że sednem kryzysu Kościoła jest kryzys liturgii. – Jeśli w liturgii nie stawiamy już Boga w centrum, to nie stawiamy Go także w centrum Kościoła. Celebrując liturgię, Kościół wraca do źródła. Całą jego racją bytu jest zwrócenie się do Boga, skierowanie wszystkich oczu na krzyż. Jeśli nie stawia się w centrum; staje się bezużyteczny. Uważam, że utrata orientacji tego spojrzenia w kierunku krzyża, symbolizuje źródło kryzysu Kościoła – przekonywał.
Hierarcha uważa ponadto, że Sobór Watykański II nauczał, iż „liturgia jest przede wszystkim uwielbieniem boskiego majestatu”, ale później to nauczanie zostało wypaczone i skupiono się całkowicie na ludzkiej celebracji, na Mszy, która miała być przyjaznym zgromadzeniem, „całkowicie ludzka”. W jego opinii, nie należy kwestionować Soboru, ale ideologię, która zaatakowała diecezje, parafie, pastorów i seminaria w następnych latach. „Myśleliśmy, że sacrum jest przestarzałą wartością. Jest to jednak absolutna konieczność na drodze do Boga” – mówił. „Banalizacja ołtarza”, otaczającej go świętej przestrzeni, była „katastrofą duchową”, a świat, który ignoruje to, co święte, jest „światem jednolitym, płaskim i smutnym” – tłumaczył.
Dodał, że Vaticanum II został źle wykorzystany do pobudzenia aktywizmu wiernych. – Zignorowano to, że czynny udział ludu nie polega na podziale ról i funkcji, ale raczej na wprowadzeniu wiernych w głębię Tajemnicy Paschalnej, aby mogli zgodzić się umrzeć i zmartwychwstać z Jezusem, w bardziej autentyczny i promienny sposób prowadzać życie chrześcijańskie oparte na wartościach ewangelicznych – tłumaczył. Odrzucenie liturgii jako opus Dei, jako „dzieła Bożego”, oznacza ryzyko przekształcenia jej w „dzieło ludzkie” i związaną z tym niczym nieograniczoną kreatywność w „wymyślaniu, tworzeniu, mnożeniu formuł, opcji, wyobrażania sobie, że dużo rozmawiając oraz mnożąc formuły i opcje, lepiej będziemy słyszalni”. Jednak nie tędy droga. – Uważam, że „Sacrosanctum Concilium” jest ważnym tekstem pozwalającym na głębokie i mistyczne zrozumienie liturgii – mówił szef Kongregacji ds. Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów.
Duchowny skrytykował „złą kreatywność, która przekształca boskie dzieło w ludzką rzeczywistość” i ostrzegł, że współczesna mentalność techniczna chciałaby sprowadzić liturgię do skutecznego działania pedagogicznego. Liturgia jednak nie ma żadnej wartości pedagogicznej, z wyjątkiem tego, że jest w całości przeznaczona na uwielbienie Boga oraz na oddawanie czci Bogu i dla uświęcenia ludzi. Dlatego kościoły powinny być miejscem zarezerwowanym wyłącznie dla kultu Bożego, gdzie wierni i duchowni zachowują powagę i ciszę, są odpowiednio ubrani, gdzie całe otoczenie sprzyja zwróceniu się ku boskości. Celebrans nie musi przedstawiać własnych komentarzy. Bogu nie podoba się mnogość formuł i opcji, a także ciągła zmiana modlitw i „entuzjazm twórczości liturgicznej”, ale „metanoja, radykalna zmiana w naszym życiu i zachowaniach poważnie zanieczyszczonych przez grzech i naznaczonych płynnym ateizmem”.
Duchowny przestrzegał innych kapłanów przed „wulgarnym i ludzkim dyskursem”, przed komentarzami na temat bieżących wydarzeń czy „światowym pozdrawianiem obecnych”. Kapłani mają przede wszystkim wprowadzać w tajemnicę boskości. – Poważnym błędem byłoby wierzyć, że światowe, spektakularne elementy zachęcałyby wiernych do uczestnictwa we Mszy świętej. Elementy te mogą jedynie promować udział człowieka, a nie udział w religijnej i zbawczej działalności Chrystusa – komentował.
Duchowny długo wypowiadając się na temat liturgii ubolewał, że porzucono język łaciński, że niektórzy kapłani stali się „showmanami”. Zwrócił także uwagę, że zdecydowana większość młodych ludzi preferuje nadzwyczajną formę rytu rzymskiego, bardziej nalegającą na prymat i centralną rolę Boga, milczenie oraz na znaczenie świętej i boskiej transcendencji. Szokuje go, że zabrania się odprawiania Mszy, która do niedawna byłą regułą. Jego zdaniem, te zakazy mogą być inspirowane przez samego demona, który pragnie naszej śmierci duchowej. – Podobnie jak Benedykt XVI, mam nadzieję, że obie formy obrządku rzymskiego wzajemnie się wzbogacą. Oznacza to wyjście z hermeneutyki pęknięcia. Obie formy mają tę samą wiarę i tę samą teologię. Przeciwstawianie się im jest głębokim błędem eklezjologicznym. Oznacza zniszczenie Kościoła poprzez wyrwanie go z Tradycji i przekonanie, że to, co Kościół uważał za święte w przeszłości, jest teraz złe i niedopuszczalne. Cóż za oszustwo i obraza dla wszystkich świętych, którzy przed nami byli! Co za wizja Kościoła? – dopytywał.
W ocenie kard Saraha, Sobór Watykański II nie chciał zerwać z formami liturgicznymi odziedziczonymi z Tradycji, ale wręcz przeciwnie, chciał by głębiej i pełniej w nich uczestniczyć. Konstytucja soborowa stanowi, że „nowe przyjęte formy powinny w pewien sposób wyrosnąć organicznie z form już istniejących”. Błędem byłoby zatem przeciwstawić Sobór Tradycji Kościoła. W tym sensie konieczne jest, aby ci, którzy celebrują tę niezwykłą formę, robili to bez ducha sprzeciwu, a zatem w duchu Sacrosanctum Concilium. – Potrzebujemy niezwykłej formy, aby wiedzieć, w jakim duchu celebrować zwykłą formę. I odwrotnie, celebrowanie niezwykłej formy, bez uwzględnienia wskazań Sacrosanctum Concilium, ryzykuje sprowadzenie tej formy do martwego i pozbawionego przyszłości archeologicznego śladu – ocenił.
Kapłan opowiadał o sposobie celebracji Mszy przez Afrykanów. Przyznał, że pragną oni Boga i potrafią godzinami uczestniczyć w ceremoniach, jednak muszą nauczyć się skupienia i ciszy. Muszą zaprzestać oklasków i wrzasków, które nie mają nic wspólnego z tajemnicą Boga. Muszą wyeliminować „mowę, folklor, żywioł słów, które utrudniają spotkanie z Bogiem”, bo „Bóg mieszka w ludzkiej ciszy i wnętrzu”.
Kapłan skrytykował ideologię gender – „lucyferyczną odmowę przyjęcia natury płciowej od Boga”. – Zachód odmawia przyjęcia; akceptuje tylko to, co sam buduje. Transhumanizm jest ostatecznym awatarem tego ruchu. Nawet ludzka natura, ponieważ jest to dar od Boga, jest nie do zniesienia dla człowieka Zachodu – komentował. – Ten bunt ma swoją duchową istotę. To bunt szatana przeciwko darowi łaski. Zasadniczo wierzę, że człowiek Zachodu odmawia zbawienia przez czyste miłosierdzie. Nie chce otrzymać zbawienia, chce je osiągnąć sam. „Zachodnie wartości” promowane przez ONZ oparte są na odrzuceniu Boga – komentował hierarcha.
Pobożność i modlitwa
Zachód w opinii kardynała jest przyczyną kryzysu i to od niego zależy wdrożenie środków naprawczych. – Aby to zrobić, musimy zacząć od doświadczenia klasztorów, w których Bóg jest po prostu i konkretnie w centrum życia. Musimy stworzyć miejsca, w których cnoty będą mogły się rozwijać. Czas odzyskać odwagę nonkonformizmu. Chrześcijanie muszą mieć siłę, aby tworzyć oazy, w których (…) po prostu możliwe będzie życie chrześcijańskie – tłumaczył, wzywając do tworzenia takich oaz, tętniących modlitwą. – Musimy stworzyć miejsca, w których serce i umysł mogą oddychać, gdzie dusza może zwrócić się do Boga w bardzo konkretny sposób. Nasze wspólnoty muszą postawić Boga w centrum naszego życia, naszych liturgii i naszych kościołów – mówił. – W lawinie kłamstw trzeba znaleźć miejsca, w których prawda jest nie tylko wyjaśniana, ale doświadczana. To po prostu kwestia życia według Ewangelii! Nie myśleć o tym jak o utopii, ale doświadczać jej w konkretny sposób – kontynuował.
Hierarcha wzywa do powrotu do tradycyjnych praktyk pobożnościowych, tak wyśmiewanych. W jego opinii, marzenia o „czystym” i intelektualnym chrześcijaństwie zaprowadziły ludzi na manowce. Pierwszym przejawem wiary jest nasz kult religijny. Różaniec, pielgrzymki, modlitwa na kolanach, nabożeństwo do świętych, post zostały pogardzone i wyśmiane jako praktyki półpogańskie, chociaż nadal np. istnieje medyczny post dla dobrego samopoczucia. – Bez konkretnych postaw religijnych nasza wiara może stać się iluzorycznym snem – tłumaczył.
Synod Amazoński a ideologia
Odnosząc się do Synodu Amazońskiego, który już niebawem zacznie się w Rzymie, kard. Sarah mówił: – Słyszałem, że niektórzy ludzie chcieli, aby ten synod był laboratorium dla Kościoła powszechnego, inni mówili, że po tym synodzie nic nie będzie takie jak przedtem. Jeśli to prawda, takie podejście jest nieuczciwe i mylące. Synod ten ma konkretny i lokalny cel: ewangelizację Amazonii. Dodał: – Obawiam się, że niektórzy ludzie z Zachodu przejmą to zgromadzenie, aby posunąć naprzód swoje projekty. Mam na myśli w szczególności wyświęcanie żonatych mężczyzn, tworzenie kobiecych posług lub udzielanie jurysdykcji świeckim. Te kwestie dotyczą struktury Kościoła powszechnego. Nie można ich omawiać podczas konkretnego i lokalnego synodu. Znaczenie jego poddanych wymaga poważnego i świadomego udziału wszystkich biskupów świata. Jednak bardzo niewielu jest zaproszonych na ten synod. Skorzystanie ze szczególnego synodu w celu wprowadzenia tych ideologicznych projektów byłoby niegodną manipulacją, nieuczciwym oszustwem, obrazą Boga, który prowadzi swój Kościół i powierza mu swój plan zbawienia.
– Jestem zszokowany – kontynuował – i oburzony tym, że udręka duchowa biednych w Amazonii jest wykorzystywana jako pretekst do wspierania projektów typowych dla burżuazyjnego i światowego chrześcijaństwa.
Jako kapłan, który wywodzi się z młodej wspólnoty wspominał, że znał misjonarzy, którzy chodzili od wioski do wioski, aby wspierać katechistów. – Przeżyłem ewangelizację w moim ciele. Wiem, że młody Kościół nie potrzebuje żonatych kapłanów. Przeciwnie. Potrzebuje kapłanów, którzy dadzą świadectwo o przeżywanym krzyżu. Miejsce kapłana znajduje się przy krzyżu. Kiedy odprawia Mszę św., jest u źródła całego swego życia, to znaczy u krzyża. Celibat jest jednym z konkretnych sposobów, w jaki możemy przeżywać tę tajemnicę krzyża w naszym życiu. Celibat wpisuje krzyż w nasze ciało. Dlatego celibat jest nie do zniesienia dla współczesnego świata. Celibat kapłański jest zgorszeniem współczesnych, ponieważ krzyż „głupotą jest dla tych, co idą na zatracenie” (1 Koryntian 1:18).
– Wierzę, że biskupi, kapłani i wierni na całym świecie muszą powstać, aby wyrazić swoją miłość do krzyża, kapłaństwa i celibatu. Te ataki na kapłaństwo pochodzą od najbogatszych. Niektórzy uważają, że są wszechmocni, ponieważ finansują biedniejsze kościoły. Ale nie możemy się zastraszyć ich mocą i pieniędzmi – apelował duchowny.
Mówił, że mężczyzna na kolanach jest silniejszy niż świat. To „niezniszczalny bastion przeciwko ateizmowi i szaleństwu ludzi”. – Musimy zbudować wrota modlitw i poświęceń, aby żadne naruszenie nie zaszkodziło pięknu katolickiego kapłaństwa – apelował kardynał.
Źródło: ncregister.com
AS