22 grudnia 2020

Katolickie państwo – co to właściwie oznacza?

(fot.Adam Chelstowski/FORUM)

Wśród konserwatystów często pojawia się pogląd o potrzebie restauracji państwa katolickiego. Co to jednak dokładnie oznacza? Co konkretnie powinno to państwo nakazywać, a czego zakazywać? Jak rozróżnić sprawy będące wymogami „tylko” moralnymi od spraw podlegających również regulacjom prawnym? Z tego typu zapytaniem zgłosił się do nas jeden z Czytelników – Pan Jan. Poniżej próba odpowiedzi na Jego wątpliwości.

 

Na wstępie warto zauważyć, że państwo katolickie to coś zupełnie odmiennego od choćby państwa islamskiego. Dla muzułmanów bowiem nie istnieje de facto osobny twór państwowy stanowiący odrębną wspólnotę. Wyznawca islamu winien jest lojalność jedynie ummie – wspólnocie muzułmanów. Społeczności islamskie chętnie używają siły państwa do wymuszania respektowania norm religijnych. Zdaniem Rogera Scrutona („Zachód i cała reszta”) muzułmanina cechuje wyłącznie jedna lojalność – wobec ummy; podczas gdy człowiek Zachodu potrafi rozróżnić i pogodzić lojalność wobec swej posiadającej terytorium i granice ojczyzny doczesnej z lojalnością wobec Kościoła. „Oddajcie więc cezarowi to, co należy do cezara, a Bogu to, co należy do Boga” – powiedział Pan Jezus. Porządek doczesny i posłuszeństwo władzom świeckim to jedna kwestia, a drugą jest kształtowanie cnót naturalnych i nadprzyrodzonych w duchu wiary. Wskutek tego rozróżnienia w cywilizacji łacińskiej władze nie regulują więc na przykład kwestii związanych z pożywieniem, ubiorem, tudzież związaną z kontaktami społecznymi „czystością rytualną”.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Owo rozróżnienie porządku świeckiego (reprezentowanego przez państwo) i duchowego (reprezentowanego przez Kościół) nie oznacza jednak ani ich przeciwstawienia, ani nawet całkowitego odseparowania. Zasadniczo Kościół jako instytucja służąca wyższemu celowi (szczęście wieczne) niż państwo (szczęście doczesne) jest od tego drugiego doskonalszy; w sprawach związanych z religią i etyką do Kościoła należy ostatnie słowo. Jednak w pozostałych kwestiach, tych praktycznych, to ludzie Kościoła, podobnie jak inni obywatele zobowiązani są podporządkować się władzom świeckim. Konieczność ta wynika zarówno z rozumu (nakaz posłuszeństwa), jak i Ewangelii. Cezarowi należy oddać co cesarskie. Święty papież Gelazy I porównywał Kościół do duszy a państwo do ciała. Dusza jest czym innym od ciała, a jednak pozostają ze sobą złączone (wszak człowiek jest złączeniem duszy i ciała).

 

„Więc Bóg rozdzielił rządy nad rodem ludzkim pomiędzy dwie władze — duchowną i świecką: pierwsza przełożoną nad sprawami boskimi, druga nad ludzkimi. Każda z nich jest w swoim obrębie najwyższa: każda ma pewne granice nieprzebyte, a zakreślone istotą rzeczy i właściwymi każdej przyczynami. Tak koło niejako zostało opisane, w którym każda władza wykonywa właściwą sobie działalność na mocy prawa wyłącznie sobie przynależnego” – uczy Leon XIII w „Immortale Dei”. Następnie zaś precyzuje, że „cokolwiek w rzeczach ludzkich jest z jakiego bądź względu świętym, cokolwiek tyczy się zbawienia dusz albo służby Bożej, czy ono jest takim ze swojej istoty, czy ze względu na cel, do którego zmierza, to wszystko podpada władzy i wyrokom Kościoła; a wszystko inne zawarte w obrębie spraw świeckich i politycznych, słuszna, żeby zależało od świeckiej zwierzchności; bo Jezus Chrystus rozkazał oddawać cesarzowi co cesarskiego, a co Boskiego, Bogu”. Zatem nauka Kościoła z jednej strony odróżnia się od islamskiego, czy hinduskiego wchłonięcia doczesności, a z drugiej przeciwstawia się ideom laicyzmu, głoszącym konieczność rozdziału Kościoła i państwa i zepchnięcia religii do sfery czysto prywatnej. W społeczeństwie katolickim takie zepchnięcie byłoby nienaturalne czy wręcz nieludzkie. Człowiek bowiem, co zauważył już Arystoteles, jest zwierzęciem społecznym. Dlatego też również religia posiada wymiar społeczny i państwo nie powinno zachowywać względem niej „obojętności” czy „neutralności”. Jak bowiem zauważył Leon XIII w Immortale Dei „jak więc nikomu nie wolno zaniedbywać swych obowiązków względem Boga, ale najpierwszą powinnością każdego jest wyznawać dusza i życiem religię, i to niejaką się komu podoba, lecz tę, którą Bóg przykazał i wobec innych wyłącznie nacechował znakami prawdy pewnymi a niewątpliwymi: podobnież i państwa nie mogą bez zbrodni tak sobie postępować, jak gdyby Boga zupełnie nie było, lub odrzucać od siebie troskę o religię, jako niepotrzebną i do niczego nieprzydatną, lub wreszcie obojętnie dobierać sobie z wielu religii to, co się właśnie podoba; lecz mają ścisły obowiązek w ten sposób Boga czcić, w jaki sam Bóg nauczył, iż chce być czczony”.

 

Czego należy zakazać?

Widzimy więc, że państwo ma obowiązek oddawania Bogu publicznej czci. Jednak właściwie rozumiane „państwo katolickie” czy też po prostu państwo, którego ludność i władze są katolikami i działają zgodnie z zasadami wiary, nie dąży do narzucania wszystkich zasad wynikających z religii przy użyciu przymusu państwowego. Jak bowiem zauważył święty Tomasz z Akwinu w traktacie „O prawie” w Summie Teologicznej „prawo zaś nakłada się masie ludzi, z której większa część, to ludzie o nieurobionej cnocie. Toteż prawo ludzkie nie zabrania wszystkich występków, od których stronią ludzie cnotliwi. Zabrania tylko cięższych występków, od których może się powstrzymać przeważająca część masy ludzkiej. Zwłaszcza tych, które są ze szkodą dla innych. Bez ich bowiem zabronienia społeczność ludzka nie mogłaby się utrzymać. Tak też prawo ludzkie zabrania zabójstw, kradzieży itp.”. Widzimy tu zatem realizm w odniesieniu do natury ludzkiej. Wymogi prawa powinny ograniczać się do zakazu ciężkich wykroczeń, gdyż egzekwowanie ich jest możliwe. Nie przerastają bowiem możliwości większości osób. Drugim argumentem jest wyróżnienie tych spośród ciężkich występków, które niszczą społeczność ludzką. Chodzi o bezpośrednie wykroczenia życiu czy własności.

 

Te uwagi świętego Tomasza z Akwinu brzmią zdumiewająco nowocześnie. Przywołują na myśl twierdzenia Johna Locke’a (który oprócz prawa do życia i własności wyszczególnił też wolność). Święty Tomasz nie mówi jednak o prawach, lecz o „szkodzie” dla innych. Zwraca też uwagę, że zezwolenie na wyrządzanie takich szkód uniemożliwiałoby trwanie społeczności ludzkiej, a ta zaś jest dobrem niezwykle cennym. Jak bowiem uznawał ceniony przez świętego Tomasza Arystoteles, człowiek jest zwierzęciem politycznym. Dobro, jakim jest trwanie społeczeństwa politycznego – jako wspólnoty doskonałej, choć niższej niż Kościół, należy więc chronić. Wspomniany fragment świętego Tomasza z Akwinu nie można jednak usprawiedliwiać dla poparcia aborcji: skoro bowiem dziecko nienarodzone to odrębna istota ludzka (mająca choćby unikalne DNA), to tak aborcja stanowi zabójstwo.

 

Zabójstwo (w tym aborcja), kradzież i inne ciężkie występki, zwłaszcza te szkodzące innym ludziom muszą zatem pozostać zabronione. Jak natomiast wygląda sprawa z tak zwanymi przestępstwami bez ofiar, takimi jak prostytucja czy branie narkotyków? Tutaj sprawa wydaje się bardziej złożona. Święty Tomasz i święty Augustyn uznawali potrzebę tolerowania prostytucji w dobrze urządzonym państwie. Ich zdaniem pasuje tu metafora pałacu, który musi mieć również kloakę. Jednak w późniejszej teologii moralnej pojawił się pogląd uzasadniający zakaz prostytucji. Współcześnie, gdy w większości krajów takowy zakaz obowiązuje, Kościół nie wypowiada się za legalizacją, co zresztą byłoby cokolwiek dziwne. Spotykamy się natomiast z surowymi potępieniami tego grzechu, wraz ze wskazaniem na jego szkodliwe społecznie skutki.

 

Lichwa

Jeszcze ciekawiej wygląda sprawa lichwy. Ta przez długi czas spotykała się z potępieniami Kościoła. Święty Tomasz uznawał ją za niesprawiedliwą, gdyż jego zdaniem polegała na osobnej sprzedaży pieniędzy i ich użycia, a więc dwukrotnej sprzedaży tej samej rzeczy. Podobną niesprawiedliwością byłaby osobna sprzedaż wina i użycia wina. Prawo kościelne przez wiele stuleci zakazywało lichwy. Zakazy te znajdziemy w „Decretum” Gracjana, a także dokumentach Grzegorza IX. Z kolei Trzeci Sobór Laterański nałożył kary kościelne na ludzi dopuszczających się łamania zakazu lichwy.

 

Z drugiej strony jednak zakaz ten uznawano za wiążący bezpośrednio jedynie katolików, dlatego też w niektórych społecznościach dopuszczano do praktykowania lichwy przez Żydów. Uzasadniano to poglądem, jakoby ten dodatkowy grzech niewiele zmieniał w obliczu większego grzechu odrzucenia Mesjasza. Z drugiej strony niektórzy juryści, tacy jak Alessandro Nievo, odrzucali ten pogardliwy w gruncie rzeczy dla Żydów pogląd. Twierdzili, że skoro Stwórca troszczy się o wszystkie dusze, to zakaz lichwy powinien obowiązywać wszystkich. Jednak w średniowieczu praktyka lichwy legalnej, jednak zarezerwowanej dla Żydów, była dość powszechna. W kolejnych stuleciach coraz częściej pożyczanie i otrzymywanie w zamian więcej niż sam kapitał stawało się praktyką tolerowaną, także przez ludzi Kościoła w przypadku chrześcijan. Teolodzy od XVI wieku uzasadniali możliwość pobierania przez pożyczkodawcę opłaty za ryzyko, a także kar za zwłokę w spłacie. Ponadto odpowiedzi Penitencjarni Apostolskiej z XIX wieku uzasadniały w praktyce pobieranie odsetek, choć nie wydano w tej sprawie doktrynalnego ogłoszenia – czytamy na łamach „Catholic Encyclopedia”.

 

Choć jednak nowożytni teologowie skłaniali się ku uzasadnieniu opłaty za ryzyko, to potępienie lichwy (pobierania odsetek bez pracy, bez ryzyka, w szczególności za pożyczki bezproduktywne) pozostaje jednak w mocy. W mocy pozostaje też moralne potępienie zbyt wysokich opłat za pożyczki, nawet te związane z dużym ryzykiem. Oprócz zakazu moralnego uzasadniony jest w tym przypadku także zakaz prawny, gdyż chodzi tu o zapobieżenie wyrządzaniu bliźniemu (znajdującemu się w trudnej sytuacji) poważnej szkody. Konkretne rozwiązania zależą jednak od występujących w danym społeczeństwie okoliczności. Chodzi o to, by pozbawiając biednych możliwości zaciągania niekorzystnych długów nie pogorszyć jeszcze bardziej ich sytuacji, lecz ją poprawić.

 

Państwo katolickie a wolność religijna

Jak natomiast wygląda sprawa sankcjonowania przez państwo nakazów religijnych? Obowiązek niedzielnego uczestnictwa we Mszy z pewnością nie należy zaś do dziedziny prawa państwowego. Kwestie te doskonale wyjaśnia Michael Davies w książce „Sobór Watykański II” a wolność religijna. Tłumaczy on, że katolickie nauczanie (i to jeszcze sprzed II Soboru Watykańskiego) wyróżniało 4 rodzaje wolności religijnej:

 

– do działania w sferze prywatnej

– od przymusu w sferze prywatnej

– od przymusu w sferze publicznej

– do działania w sferze publicznej.

 

Przed Soborem Watykańskim II Kościół akceptował pierwsze trzy rodzaje wolności, a negował tylko ten czwarty. Oznacza to, że nikt nie kwestionował, że państwo nie powinno zabraniać innowiercom prywatnych modlitw (np. w domu); nie powinno także zmuszać do działania w sferze prywatnej, ani publicznej. Wyklucza to zatem jakikolwiek przymus w kwestii chodzenia w niedzielę do kościoła czy wykonywania innych praktyk religijnych. Tradycyjne potępienia „wolności religijnej” dotyczyły jedynie wolności do działania w sferze publicznej. Przed Vaticanum II Kościół twierdził, że innowiercy nie mają prawa do publicznego sprawowania kultu. Jednak stanowiło to zasadę, pewien ideał, od którego dopuszczano odstępstwa w imię uniknięcia większego zła (np. wojny domowej). Zdaniem Daviesa ograniczenia tak rozumianej wolności religijnej z samej troski o dobru wspólne. Zresztą nawet deklaracja „Dignitatis Humanae” nie dopuszcza bezkrytycznie działań innowierców w sferze publicznej, takich jak masowa i oszukańcza propaganda odciągająca ludzi od wiary.

 

Cywilizacyjna konieczność

Jak zauważył Leon XIII w encyklice „Immortale Dei” „nieśmiertelne dzieło Boga miłosiernego, t. j. Kościół, chociaż sam przez się i z istoty swojej ma na względzie zbawienie dusz i doprowadzenie ich do szczęścia niebieskiego, to jednak w samym zakresie spraw doczesnych tyle i tak wielkich przynosi korzyści, że większych i liczniejszych od niego żądać by nie można, gdyby nawet przede wszystkim i głównie był założony dla ochrony ziemskiego szczęścia w tym życiu”. Dlatego też sprawa katolickiej społeczności politycznej i jej rozumienia powinna leżeć na sercu wszystkim zatroskanym o dobro wspólne. Także – a może w szczególnie – w czasach, gdy coraz więcej państw staje się wobec katolików wrogie.

 

Marcin Jendrzejczak

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij