„Polska pomoc wojskowa dla Ukrainy nie ma jedynie dwóch wariantów: wszystko albo nic. Ma ogromnie dużo wariantów pośrednich”, pisze na łamach tygodnika „Do Rzeczy” Łukasz Warzecha.
Publicysta cytuje „zwolenników dotychczasowego kursu władzy”, którzy krzyczą, że „Powinniśmy przekazywać nasze czołgi (i nie tylko), bo każdy taki czołg na Ukrainie zwiększa nasze bezpieczeństwo i walczy tam zamiast tutaj”. Jego zdaniem gdyby przyjąć ten punkt widzenia za jedynie słuszny, to z miejsca należy pozbyć się całego naszego uzbrojenia. „Bo skoro każdy nasz czołg na Ukrainie zwiększa nasze bezpieczeństwo, to logiczne jest, że przekazując wszystkie (…) zwiększylibyśmy bezpieczeństwo Polski jeszcze bardziej”, kpi autor „Do Rzeczy”.
„To oczywiście sprowadzenie rzeczy do absurdu, pod czym zwolennicy ofensywnego kursu nie chcą się podpisać. A skoro tak, to znaczy, że jednak przyjmują, iż istnieje jakaś granica, poza którą oddawanie naszego sprzętu – podkreślmy: oddawanie, czyli przekazywanie go Ukrainie bezpłatnie – już nie zwiększa, ale zmniejsza nasze bezpieczeństwo. A skoro tak, to mamy prawo o tym właśnie rozmawiać: gdzie ta granica jest. (…) Wbrew opiniom demagogów posłanie na Ukrainę 60 polskich czołgów nie odmieni losów wojny. Może natomiast stanowić istotną różnicę w naszym własnym potencjale odstraszania. I to nim powinniśmy się teraz zacząć na poważnie zajmować” podsumowuje Łukasz Warzecha.
Wesprzyj nas już teraz!
Źródło: tygodnik „Do Rzeczy”
TK