Wojciech Andrusiewicz, rzecznik ministerstwa zdrowia mówiąc o nowych obostrzeniach najwyraźniej wyszedł ze swej służebnej wobec społeczeństwa roli i dał się wciągnąć w skandaliczną retorykę nawiązującą do tresury obywateli. – Dwa tygodnie temu daliśmy marchewkę, ale teraz musimy mieć kij – skomentował nowe ograniczenia.
Rzecznik Ministerstwa Zdrowia zapytany przez dziennikarza Polsat News dlaczego w nowych zasadach „koronawirusowych” jest „kij, a nie ma marchewki” dla regionów z lepszą sytuacją epidemiczną, dał się wciągnąć w skandaliczną narrację. – Była marchewka, widzieliśmy tę marchewkę na Krupówkach i w Mielnie – powiedział.
Wesprzyj nas już teraz!
Jak dodał, „ludzie przekombinowali z tą marchewką. Teraz musimy mieć kij, nie marchewkę. Teraz musimy wskazywać, że w każdym województwie może zdarzyć się to, co zdarzyło się w woj. warmińsko-mazurskim. To jaskrawy przypadek, co się będzie działo w kraju, jeżeli z tą marchewką, którą daliśmy dwa tygodnie temu, będziemy się źle obchodzić”.
Rzecznik mówił też o nowych danych epidemicznych i dużych dziennych przyrostach zakażeń. Jego zdaniem nie można wykluczyć, że mogą być one porównywalne do tych z województwa warmińsko-mazurskiego. To zaś – jak łatwo się domyśleć – będzie przesłanką rządu do podjęcia kolejnych kroków – czyli wprowadzenia ograniczeń na inne regiony.
Źródło: Polsat News, radiomaryja.pl
MA