16 października 2020

Komunia na rękę. Fałszywe argumenty zwolenników kontra fakty

(Fotograf:Wojciech Krynski/Archiwum:Forum)

Tocząca się obecnie w Polsce dyskusja o udzielaniu Komunii świętej na rękę jest pod wieloma względami absurdalna. Pokazuje, że wśród polskiego duchowieństwa i laikatu nie ma nie tylko elementarnej wiedzy dotyczącej korzeni tej praktyki; nie ma też najmniejszej nawet woli, żeby tę wiedzę posiąść. Zwolennicy popularnej na zachodzie praktyki posługują się zwykłym fałszem; ufam wprawdzie, że w dobrej wierze, ale przecież to bynajmniej nie zamienia jeszcze nieprawdy w prawdę. Jakie są zatem fakty?

 

Można byłoby w następujący sposób streścić argumenty, jakie wysuwają promotorzy Komunii na rękę: jest to praktyka o starożytnej i apostolskiej proweniencji, w niczym nie gorsza od Komunii do ust, a ze względu na swoją antiquitas może nawet i szacowniejsza; Stolica Apostolska traktuje Komunię na rękę jako równą Komunii do ust, pozwoliła jej tak udzielać, więc żaden duchowny ani świecki nie powinien jej krytykować, bo tym samym sprzeciwia się nie tylko biskupom miejsca, ale także samemu następcy św. Piotra. Takie mniej więcej tezy, lapidarnie lub bardziej sążniście, prezentują dziś liczni zwolennicy Handkommunion. Brzmi to wszystko niezwykle przekonywająco, tym bardziej, gdy głoszone jest przez osobę duchowną, co do której z natury rzeczy przypuszcza się, iż wie, co mówi, a w kwestii tak ważnej, jak sama święta Eucharystia, na pewno sprawdzi wszystko dwa razy, zanim się wypowie! Problem polega na tym, że streszczone powyżej tezy są całkowicie nieprawdziwe.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Rzeczywistość starożytna

Po pierwsze nieprawdą jest, jakoby Komunia na rękę, taka, jaką kultywujemy dzisiaj, miała wiele wspólnego z Eucharystią pierwszych wieków. Owszem, nasz Pan Jezus Chrystus powiedział do Apostołów: Bierzcie i jedzcie, to jest Ciało moje (Mt 26, 26). W greczyźnie brzmi to: Λάβετε φάγετε, τοῦτό ἐστιν τὸ σῶμά μου; kluczowe dla nas słowo „Λάβετε” pochodzące od czasownika „λαμβάνω” słusznie tłumaczy się na polski jako „bierzcie”. Nie wiemy prawdzie, jak dokładnie Apostołowie „brali” – czy Pan podawał im swoje Ciało każdemu z osobna, do ręki, czy też w inny sposób. Niezależnie od tego Kościół uznaje, że biskupi, następcy Apostołów, mogą dotykać rękami Ciała Pańskiego. W praktyce Komunii na rękę nie idzie jednak o dłonie apostolskie, ale świeckie; przykład Dwunastu nie ma zatem żadnej mocy argumentacyjnej na rzecz Handkommunion. Stąd też promotorzy tej praktyki powołują się raczej na przykład chrześcijan pierwszych wieków. Wiemy, że wierni rzeczywiście otrzymywali w przeszłości Komunię do ręki. Rzecz w tym, że nie wiemy dokładnie, jak to czynili – nie ma dokładnych przekazów i wszystko wskazuje na to, że praktyka była zróżnicowania geograficznie, co więcej – dalece odległa od współczesnej Komunii na rękę. Ówczesnej liturgii towarzyszyły liczne gesty, których dziś już nie ma; to na przykład nierzadka puryfikacja dłoni przed wejściem do świątyni; Komunię najpewniej przyjmowano też często na specjalną chustę, być może zsuwano też sobie niekiedy z dłoni do ust, nie chwytając jednak Ciała Pańskiego palcami. Ponadto dysponujemy przekazami mówiącymi o Komunii do ust już w pierwszych wiekach. Co więcej zaczęła relatywnie szybko zanikać. Kościół dostrzegł, że Komunia do ręki jest niewystarczająca i zastąpił ją Komunią do ust. Komunia do ręki została odrzucona już w VII wieku, vide postanowienia synodu w Rouen lub synodu trullańskiego. Podsumowując, w czasach antycznych istniała praktyka Komunii do ręki, ale zarówno zewnętrznie inna od Komunii na rękę, jak i osadzona w głęboko odmiennym kontekście liturgicznym; została też przez Kościół zarzucona jako mniej właściwa od Komunii do ust.

 

Z inicjatywy holenderskich modernistów…

Komunia święta na rękę pojawia się w Europie po II wojnie światowej; postulaty wprowadzania takiej praktyki udzielania Eucharystii są jednym z elementów szerokiego programu zmian głoszonego przez niektórych członków ruchu liturgicznego. Rzecz przybiera na sile zwłaszcza z początkiem lat 60. w Holandii, gdzie Komunię na rękę propagują modernistyczni duchowni. Trzeba pamiętać, że Królestwo Niderlandów znajduje się wówczas na skraju religijnej przepaści i już za chwilę zacznie staczać się w otchłań laicyzmu i niewiary. Dziś na niedzielną Mszę świętą uczęszcza zaledwie 1 proc. holenderskiego społeczeństwa. Z Holandii praktyka Komunii na rękę szerzy się na sąsiednie kraje. Trafia do Belgii, Luksemburga, Francji i Niemiec. Ten ostatni kraj jest z polskiej perspektywy szczególnie ważny, bo to właśnie tam wielu polskich księży po raz pierwszy stykało się przez lata z Handkommunion; dzisiaj nie brakuje kapłanów, którzy traktują tę praktykę jako coś normalnego, bo widzieli to właśnie za zachodnią granicą. Sam słyszałem, jak w kontekście akcji „Stop Komunii na rękę” jeden z proboszczów przekonywał, że Komunia na rękę jest w porządku, bo tak jest w Niemczech. Czytelnikom nie trzeba przypominać, że sytuacja Kościoła w RFN jest tylko niewiele lepsza od sytuacji w Holandii; przed pandemią na niedzielną Mszę świętą chodziło w tym kraju 3 proc. społeczeństwa (czyli 9 proc. niemieckich katolików).

 

Niemcy – propaganda na potrzeby przekonania Watykanu

Historia rozpowszechniania Komunii na rękę jest niezwykle pouczająca. W przypadku Niemiec dysponujemy bardzo ciekawą relacją o tych wydarzeniach spisaną przez ks. prof. Georga Maya, profesora prawa kanonicznego z Moguncji urodzonego w roku 1927, a zatem dojrzałego świadka wydarzeń lat 60. „Die sogenannte Handkommunion. Ein Beitrag zur Praxis der kirchlichen Rechtsetzung in der Gegenwart”, brzmi tytuł jego artykułu, dostępnego w internecie; po polsku brzmiałoby to: „Tak zwana Komunia na rękę. Uwagi o praktyce współczesnego stanowienia prawa kościelnego”.

Ks. prof. Georg May pokazuje, że Komunia na rękę nie szerzyła się w Niemczech bynajmniej z woli wiernych; nie było tak, by to zwykli katolicy, dowiedziawszy się o rzekomo starożytnej praktyce udzielania Komunii do ręki zapragnęli odrzucić „średniowieczną” formę Komunii do ust. Wprost przeciwnie; rzecz była aktywnie promowana przez wąskie grupy modernistycznych duchownych, najpierw tylko w tych diecezjach, które graniczyły z Holandią, później także w innych częściach kraju. Ks. May wskazuje, że w późnych latach 60. w zdecydowanej większości niemieckich parafii nie tylko nie było chętnych do Komunii na rękę, ale taka praktyka pozostawała po prostu całkowicie nieznana. Co istotne, początkowo niemiecki Episkopat był Handkommunion zdecydowanie przeciwny. To oczywiste: Kościół nie zezwalał na inną formę udzielania Eucharystii, niż do ust. Zakaz Komunii na rękę niemieccy biskupi przypomnieli na zebraniu plenarnym w roku 1967. Problem w tym, że z tą modernistyczną praktyką postanowiono nie walczyć zbyt poważnie. Choć zakaz przypomniano, to tak naprawdę tylko sobie nawzajem, bo stosowna informacja przez wiele miesięcy nie trafiła na niemieckie parafie. Aktywnie nie dziali też pojedynczy biskupi. Wprawdzie bp Matthias Wehr z Trewiru oraz kard. Lorenz Jäger z Paderborn grozili kapłanom, którzy udzielali wbrew prawu Komunii na rękę, ale na groźbach się skończyło – nie było żadnych sankcji.

Wreszcie Komunia na rękę szybko znalazła swoich wpływowych zwolenników. Stał się nim między innymi kard. Julius Döpfner, który kierował ówczesnym Episkopatem RFN. Purpurat ten był dobrze znany jako modernista także na Soborze Watykańskim II. Jak pisze ks. prof. Georg May doszło do tego, że niemiecka prasa katolicka zaczęła… szerzyć fake newsy na temat Komunii na rękę. Choć praktyka ta była nielegalna, to lokalne gazety kościelne publikowały artykuły sugerujące, że nie trzeba się tym przejmować, bo wkrótce to się zmieni… Choćby w Kolonii w 1968 roku pisano, jakoby na biurko kard. Döpfnera leżała już zgoda Watykanu na Komunię na rękę. Była to nieprawda. Stolica Apostolska była Komunii na rękę zdecydowanie i jednoznacznie przeciwna; w istocie więc przynajmniej w Niemczech Komunia na rękę nie pojawiła się „oddolnie”; była raczej inicjatywą wymyśloną i narzuconą wiernym przez grupę modernistów, którzy, z poparciem wpływowych biskupów, zdołali wytworzyć wrażenie, jakoby Komunia na rękę była oczekiwana przez wiernych.

 

Memoriale Domini – tolerancja Watykanu, nie akceptacja

Papież Paweł VI wielokrotnie podkreślał, że jest zdecydowanie przeciwny innej formie udzielania Komunii świętej, niż do ust. Ostatecznie jednak Stolica Apostolska dała się przekonać, że Komunia na rękę jest już w niektórych miejscach tak powszechna i tak duszpastersko konieczna, że nie da się tego łatwo naprawić – i trzeba po prostu zaakceptować nową rzeczywistość liturgiczną. W 1969 Kongregacja Kultu Bożego ogłosiła instrukcję Memoriale Domini, w której przypomniano, że Komunii świętej należy udzielać do ust. Zarazem jednak zawarto tam następujący paragraf:

Jeżeli przeciwny temu sposób, a konkretnie, rozdawanie Komunii świętej na rękę, rozwinął się już w jakimś miejscu, to, aby pomóc konferencjom episkopatów wypełnić ich pasterski obowiązek w jakże często trudnej obecnie sytuacji, Stolica Apostolska powierza konferencjom obowiązek i funkcję osądu konkretnych uwarunkowań, jeżeli takie zachodzą. Mogą one dokonać tego osądu, pod warunkiem, iż wnikliwie zadba się o usunięcie wszelkiego niebezpieczeństwa braku czci albo złego mniemania o Eucharystii świętej, które mogłoby pojawić się w umysłach wiernych, jak również wszelkich innych niestosowności.

 

Stolica Apostolska zgodziła się więc na Komunię na rękę, ale niechętnie – i nie bez warunków. Po pierwsze: jedynie tam, gdzie sposób udzielania Komunii poprzez rozdawanie jej na rękę już się rozwinął; po drugie – przy wnikliwym zadbaniu o to, by nie szerzyły się żadne profanacje ani „złe mniemanie o Eucharystii”, czyli, jak można się domyślić, zanik wiary w realną obecność Pana Jezusa pod postaciami eucharystycznymi. Widzimy zatem, że pierwsza magisterialna wypowiedź Kościoła katolickiego na temat Komunii na rękę jest zdecydowanie krytyczna: Stolica Apostolska bynajmniej tej praktyki nie aprobuje ani nie popiera; toleruje ją jedynie, z przyczyn duszpasterskich.

 

Niestety, na fali liturgicznego chaosu po posoborowej reformie liturgicznej zaczęło nawet tutaj dochodzić do licznych nadużyć. Paweł VI powierzył decyzję o wydawaniu specjalnych indultów dotyczących Komunii na rękę Kongregacji Kultu Bożego. Kongregacja ta, choć nadal jedyną podstawą była instrukcja Memoriale Domini, zaczęła rychło wydawać indulty automatycznie – jeżeli jakaś Konferencja Episkopatu prosiła o indult, to go otrzymywała. Doszło do tego, że Jan Paweł II w 1980 roku na pięć lat zawiesił wydawanie indultów, wcześniej w liście Dominicae Cenae piętnując nadużycia liturgiczne związane z Eucharystią. Do wydawania indultów powrócono już jednak po pięciu latach; cały czas podstawą była instrukcja Memoriale Domini.

 

Redemptionis sacramentum – sceptyczna tolerancja utrzymana w mocy

Stolica Apostolska nie odeszła nigdy od krytycznego stanowisk. W Mszale z roku 2002 stwierdzono po prostu stan faktyczny, bez żadnych komentarzy: że istnieją w Kościele dwa sposoby udzielania Komunii świętej. Więcej na ten temat powiedziała Kongregacja Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów w instrukcji Redemptionis sacramentum z roku 2004:

 

Przy udzielaniu Komunii świętej należy pamiętać, że święci szafarze nie mogą odmówić sakramentów tym, którzy właściwie o nie proszą, są odpowiednio przygotowani i prawo nie zabrania im ich przyjmowania. Stąd każdy ochrzczony katolik, któremu prawo tego nie zabrania, powinien być dopuszczony do Komunii świętej. W związku z tym nie wolno odmawiać Komunii świętej nikomu z wiernych, tylko dlatego, że na przykład chce ją przyjąć na klęcząco lub na stojąco. Chociaż każdy wierny zawsze ma prawo według swego uznania przyjąć Komunię świętą do ust, jeśli ktoś chce ją przyjąć na rękę, w regionach, gdzie Konferencja Biskupów, za zgodą Stolicy Apostolskiej, na to zezwala, należy mu podać konsekrowaną Hostię. Ze szczególną troską trzeba jednak czuwać, aby natychmiast na oczach szafarza ją spożył, aby nikt nie odszedł, niosąc w ręku postacie eucharystyczne. Jeśli mogłoby zachodzić niebezpieczeństwo profanacji, nie należy udzielać wiernym Komunii świętej na rękę.

 

Redemptionis sacramentum stwierdza zatem, tak jak Mszał, jaki jest stan faktyczny; ale opatruje udzielanie Komunii świętej na rękę także dodatkowymi warunkami. Widać stąd, że w dokumentach Stolicy Apostolskiej Komunia na rękę jest konsekwentnie oceniana jako niosąca ze sobą szereg poważnych zagrożeń. Do roku 2020 nic się w tej sprawie nie zmieniło. A zatem czy można mówić, że Rzym uważa obie formy przyjmowania Eucharystii za równie dobre? Bynajmniej – nigdzie nie znajdujemy takiego sądu wartościującego; od Memoriale Domini, poprzez „Ogólne wprowadzenie do Mszału rzymskiego”, aż po Redemptionis sacramentum – wszędzie Komunia na rękę jest traktowana jako, by tak rzec, wymagająca szczególnej troski, z zastrzeżeniami.

 

Nie antycznie, ale… protestancko

Wreszcie postawić trzeba kwestię inspiracji idei Komunii na rękę w wieku XX. Nie wydaje się przypadkiem, że rodzi się ona i jest rozpowszechniana akurat w krajach silnie dotkniętych błędami protestantyzmu. Przecież to właśnie zwolennicy tak zwanej reformacji jako pierwsi przed wiekami postawili postulat odejścia od udzielania Eucharystii do ust. Doskonale obrazuje to kilka cytatów z Martina Bucera, dominikanina, który w latach 20. XVI wieku zetknął się z herezją Lutra i gorliwie przystał – jeżeli nie do wszystkich jego tez, to – do samej idei „reformy”. Bucer był zaciekłym wrogiem Komunii do ust, którą uważał za przejaw katolickiej zabobonności i bałwochwalstwa. Oto cztery wymowne cytaty z Bucera, które wyjęte zostały z artykułu bp. Juana Rodolfo Laise, argentyńskiego hierarchy, który jako ordynariusz San Luis oponował wprowadzaniu Komunii na rękę.

 

Pisał Bucer:

Jest oczywiste, że Chrystus podał święte symbole Apostołom do ręki, nikt kto czytał dawne pisma nie może mieć wątpliwości, że taka była praktyka Kościołów aż do narzucenia tyranii rzymskiego Antychrysta.

 

I dalej:

Chciałbym aby konsekwentnie zostały usunięte wszelkie przejawy owego przewrotnego przekonania, to znaczy: że kapłani mogą dotykać sakramentów, ale zakazują to robić świeckim, podając im sakrament do ust. Jest to nie tylko odmienne od tego, co zostało ustanowione przez Naszego Pana, ale dodatkowo obraża ludzki rozum.

 

A także:

Ponieważ zaś winniśmy nienawidzić wszelkich nadużyć Antychrysta rzymskiego i powrócić do prostoty Chrystusa, Apostołów i dawnych Kościołów chcę, by nakazano pastorom i przewodnikom ludu, by każdy nauczał, że jest nadużyciem i złem myślenie, że ręce tych, którzy rzeczywiście wierzą w Chrystusa są mniej czyste, niż ich usta lub że ręce kapłanów są świętsze niż ręce świeckich w tym sensie, że byłoby źle lub mniej poprawnie, jak uważało to dawniej wielu ludzi, gdyby świeccy otrzymywali ten sakrament do ręki.

 

Wreszcie:

Nie ma wątpliwości, że praktyka polegająca na niepodawaniu tych sakramentów do ręki wiernym wynika z dwóch nadużyć: po pierwsze fałszywej czci, którą, jak uważają, oddają tym sakramentom i po drugie przewrotnej arogancji księży, którzy z powodu namaszczenia konsekrującego pretendują do posiadania większego stopnia świętości, niż Lud Chrystusowy.

 

W powyższych cytatach jak na dłoni widać kilka kluczowych elementów. Znajdujemy tu:

– wielką niechęć do Rzymu i papiestwa;

– przekonanie o braku różnic między kapłanami a świeckimi;

– fałszywy archeologizm;

– brak wiary w realną obecność Pana Jezusa pod postaciami eucharystycznymi.

 

Czy tych samych elementów nie ma także w ideologii modernistów propagujących, obok wielu innych rzeczy, także Komunię na rękę? W krajach zachodnich w latach 60. niechęć do Rzymu była ogromna; pokazał to dowodnie bunt wobec encykliki Humane vitae Pawła VI; w Holandii czy Niemczech papieskimi wypowiedziami po prostu pogardzono, uznając Rzym za autorytarny rozsadnik wstecznictwa. Gdy idzie o równość kapłanów i świeckich – walkę w tym obszarze obserwujemy do dzisiaj, co pokazał jasno Synod Amazoński z jego postulatami wyświęcania viri probati, diakonatu kobiet i przekazywania władzy w parafiach świeckim. O fałszywym archeologizmie pisałem już wcześniej, rzecz jest więcej niż oczywista.

 

Gdy idzie o brak wiary w realną obecność Pana Jezusa pod postaciami eucharystycznymi, to jest ona, niestety, ewidentna: choćby w Niemczech do Komunii świętej dopuszcza się wszystkich, rozmaitych jawnogrzeszników czy osoby otwarcie niewierzące, właśnie dlatego, że konsekrowanej hostii nikt nie postrzega już jako prawdziwego Ciała Pańskiego. Nauka o transsubstancjacji jest pogardzana; zamiast tego przyjmuje się raczej w praktyce protestanckie twierdzenie, zgodnie z którym pod postacią chleba i wina znajdują się Ciało i Krew Chrystusa, ale jedynie „tymczasowo”, „na wiarę” przyjmującego; to w istocie obecność tylko symboliczna. Protestanci zresztą w pewnym sensie mają rację: bez kapłana nie ma mowy o przeistoczeniu. Problem w tym, że katolicy coraz częściej przejmują ich spojrzenie nie tylko w kontekście ewangelickich nabożeństw, ale i katolickiej Mszy świętej!

 

Co dalej?

Biorąc pod uwagę opisany powyżej stan faktyczny nie można utrzymywać, jakoby udzielanie Komunii świętej na rękę było równie dobre, co udzielanie Komunii świętej do ust. Nie ma do tego ani historycznych, ani teologicznych, ani duszpasterskich podstaw; dokumenty Watykanu jednoznacznie pozycjonują też Komunię na rękę jako praktykę istotowo związaną z poważnymi trudnościami. Przedstawianie obu sposobów udzielania Eucharystii jako równoważnych jest zatem fałszywe. Jest prawdą, że także w Polsce można przyjmować Komunię na rękę, ale jest zarazem prawdą, że nie ma żadnych powodów, by to robić – jest za to wiele argumentów przemawiających przeciwko temu. Idzie także o troskę o właściwy szacunek dla Ciała Pańskiego. Nawet jeżeli wierni przyjmujący Komunię na rękę są wewnętrznie przekonani o tym, że czynią dobrze, to otrzymują przecież do swojej ręki autentyczne Ciało Zbawiciela. Trzeba dołożyć wszelkich starań, by zadbać o nie z najwyższym szacunkiem – to Ciało Boga! Czy w przypadku obecnej formy Komunii na rękę jest to w ogóle wykonalne? Praktyka pokazuje, że nie: nikt nie troszczy się o puryfikację rąk, na dłoniach zostają partykuły, które, po przyjęciu Komunii, spadają na ziemię lub wcierane są w elementy ubrania.

 

Wszystko to mogę zakończyć jedną tylko konkluzją: według mnie, wiernego świeckiego, chociaż Komunia na rękę jest legalna, to po prostu nie należy jej przyjmować. Domaga się tego ode mnie zarówno uczciwość jak i elementarna pobożność. Cieszę się, że Kościół w Polsce daje mi możliwość przyjęcia Ciała Chrystusa w tradycyjnej formie. Przynajmniej na razie. 

 

 

Paweł Chmielewski

 

 

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij