Papież Franciszek 8 kwietnia ogłosił powołanie nowej komisji ds. zbadania diakonatu kobiet. Niemieccy progresiści uważają, że gremium to nie ma sensu. Ich zdaniem, nie potrzeba żadnych przesłanek historycznych, bo sakramentalne święcenia kobiet są po prostu koniecznością. Niektórzy mówią nawet o całkowitej zbędności urzędowego kapłaństwa – i zamiast Mszy świętej proponują domową Eucharystię.
Diakonat i kapłaństwo kobiet to jeden z najżywiej dyskutowanych tematów we współczesnym Kościele katolickim. Idea dopuszczenia pań do sakramentu święceń pojawiła się w świecie zachodnim kilkadziesiąt lat temu. Nie była owocem żadnego przełomu teologicznego, ale raczej efektem wielkiej dyskusji przetaczającej się od lat 60. przez kraje chrześcijańskiego kręgu kulturowego. Debata dotyczyła równości płciowej a do sprawy odniosła się Stolica Apostolska. Jan Paweł II w 1994 roku ogłosił list apostolski Ordinatio sacerdotalis, w którym kategorycznie odrzucił koncept kapłaństwa kobiet jako niemożliwy i niezgodny z wyraźną wolą Jezusa Chrystusa. Święty papież polecił uznawać to orzeczenie przez wszystkich wiernych Kościoła za „ostateczne”. Natychmiast wybuchła dyskusja o charakterze listu: czy został ogłoszony ex cathedra i przysługuje mu charyzmat nieomylności, czy też nie? Kwestia ta jest do dziś żywo dyskutowana przez teologów, choć większość przychyla się do stanowiska na rzecz niezmienności decyzji papieża Wojtyły.
Wesprzyj nas już teraz!
Pojawiła się też inna wątpliwość. Czy Ojciec Święty wykluczył kobiety od wszystkich stopni święceń, czy jedynie od prezbiteriatu i episkopatu? W liście nie padło nigdzie słowo „diakonat”. Zgodnie z nauczaniem Kościoła katolickiego, diakon nie jest wyświęcany do kapłaństwa, ale do posługi; z drugiej strony – uczestniczy niewątpliwie w jednym i niepodzielnym sakramencie święceń. Do tego problemu postanowił odnieść się kard. Józef Ratzinger. Pod koniec pontyfikatu Jana Pawła II jego przyszły następca polecił Międzynarodowej Komisji Teologicznej przebadać problem diakonatu kobiet, zwłaszcza w kontekście historycznym. Zadaniem uczonych było znalezienie odpowiedzi na pytanie: czy w jakimkolwiek momencie dziejów Kościoła istniała sakramentalna posługa diakonis? Poszukiwania Komisji spełzły na niczym. W 2003 roku Kongregacja Nauk Wiary kard. Ratzingera wydała dokument, w którym orzekała, że na podstawie dostępnych danych problemu diakonatu kobiet nie da się rozwiązać.
Pierwsza komisja Franciszka
Problem roli kobiet w Kościele nieco przycichł, ale tylko po to, by odżyć z nową siłą wraz z początkiem pontyfikatu papieża Franciszka. Progresiści na całym świecie uznali ten okres za kairos, niepowtarzalny moment w historii, który trzeba wykorzystać by dopełnić rozpoczętego na Soborze Watykańskim II dzieła „modernizacji” Kościoła katolickiego. Papież postanowił przynajmniej do pewnego stopnia wyjść naprzeciw oczekiwaniom postępowców. W roku 2016 zwołał specjalną komisję ds. zbadania diakonatu kobiet. Powołał do tego grona teologicznych ekspertów obu płci z całego świata. Po dwuletnich pracach komisja doszła wszakże do tego samego wniosku, co przed laty Międzynarodowa Komisja Teologiczna: problem jest historycznie nierozstrzygalny. Progresiści byli zawiedzeni.
Temat diakonatu kobiet stał się jednym z centralnych punktów Synodu Amazońskiego przeprowadzonego w październiku 2019 roku. W dokumencie finalnym Ojcowie Synodalni zawarli nawet prośbę do papieża o… ponowne przebadanie problemu.
Druga komisja i Querida Amazonia
Ojciec Święty tę prośbę spełnił. 8 kwietnia powołał kolejną komisję. W jej skład, tak jak poprzednim razem, wchodzą konserwatyści i progresiści z całego świata, kobiety i mężczyźni. Decyzja papieża jest dość zagadkowa. Prace komisji są z góry skazane na porażkę: siłą rzeczy muszą powielić ustalenia poprzednich gremiów, bo niczego nowego ze źródeł historycznych wyczytać się już nie da. Pod koniec 2019 roku pisał o tym wyraźnie sam Benedykt XVI. Już po Synodzie Amazońskim wysłał list gratulacyjny do Międzynarodowej Komisji Teologicznej z okazji 50-lecia jej istnienia. W jednym z przypisów postanowił odnieść się do żywo dyskutowanego tematu diakonatu kobiet.
Benedykt napisał, że sprawa ta nie może zostać rozwiązana na gruncie historycznym, ale wymaga wiążącej decyzji magisterialnej. Mówiąc wprost, skoro historia nie przynosi pozytywnej odpowiedzi na żądania progresistów, ale od strony dogmatycznej nie da się w prosty sposób sprawy wyjaśnić, to wypowiedzieć musi się sam papież. I rzeczywiście, w posynodalnej adhortacji apostolskiej Querida Amazonia Franciszek odniósł się do stawianych przez postępowców postulatów, wskazując, że kobieta ma w Kościele katolickim inne powołanie niż mężczyzna, stąd żądanie dopuszczenia jej do sakramentów świeckich jest niezasadne. Papież nie zajął jednak ostatecznego stanowiska. Pozostawił pytanie bez definitywnej wypowiedzi. Czy sformułował swoje myśli w ten sposób celowo, nie chcąc drażnić bliskich sobie środowisk progresywnych negatywnym orzeczeniem? Czy powołał kolejną komisję ds. diakonatu z tego samego powodu? A może idzie o coś zupełnie innego?
Koronawirus – ku protestantyzacji
W swoich poprzednich tekstach poświęconych problemowi diakonatu kobiet oraz interpretacji adhortacji Querida Amazonia wskazywałem, że wyjaśnienie enigmatycznego stanowiska papieża może być jeszcze inne. Z roku na rok w zachodnim Kościele katolickim coraz silniejszy staje się protestantyzujący nurt, wrogi kapłaństwu jako takiemu. Część progresistów uważa, że należy całkowicie przemodelować rozumienie sakramentu kapłaństwa i zbliżyć się do modelu obecnego we wspólnotach ewangelickich. Rozwiązania są różne.
Niektórzy proponują głębokie ogołocenie posługi księży i sprowadzenie jej do dwóch tylko aspektów – Eucharystii i spowiedzi; takie ujęcie jest bardzo silnie obecne w samej Querida Amazonia. Inni proponują całkowitą likwidację urzędu kapłańskiego i zastąpienie go czysto protestanckim rozumieniem powszechnego kapłaństwa. Te tendencje uległy w ostatnich tygodniach nieoczekiwanemu wzmocnieniu, a to w związku z epidemią koronawirusa. Rewolucyjne postulaty padają przede wszystkim w obszarze niemieckojęzycznym. W Niemczech, Austrii i Szwajcarii, inaczej niż w Polsce, Msze święte zostały w związku z zagrożeniem epidemiologicznym całkowicie zamknięte dla obecności wiernych. Od kilku tygodni we wszystkich tych krajach kapłani sprawują Najświętszą Ofiarę samodzielnie. Wśród zwolenników aktywnego udziału wiernych w liturgii budzi to duże oburzenie. Mnożą się głosy, według których taka Msza… nie ma jakoby najmniejszego sensu. I wyciągają z tego, heretyckiego przecież stwierdzenia, radykalne wnioski.
Wojna kobiet z kapłanami
Na łamach portalu Katholisch.de, półoficjalnego serwisu Konferencji Episkopatu Niemiec, 14 kwietnia ukazał się wywiad z Agnes Wuckelt, szefową feministycznego Katolickiego Stowarzyszenia Kobiet Niemiec (kfd). Organizacja zrzesza około 450 tysięcy członkiń. Głos kfd ma w Kościele za Odrą dużą wagę, jest słuchany przez biskupów. W rozmowie Wuckelt skrytykowała powszechną w dobie koronawirusa praktykę streamowania Mszy świętej celebrowanej bez wiernych. W jej ocenie, nie ma to sensu, bo Kościół „nie ogranicza się do wyświęconego mężczyzny w szatach liturgicznych”. Według Wuckelt, należałoby raczej transmitować takie obrzędy, w które aktywnie mogą włączyć się osoby niekonsekrowane, w tym przedstawicielki płci żeńskiej. Możliwe byłoby na przykład pokazywanie błogosławieństw udzielanych przez kobiety i mężczyzn bez święceń. Szefowa kfd uznała, że kryzys pandemiczny stawia Kościołowi bardzo wiele pytań, zwłaszcza w kontekście niemieckiej Drogi Synodalnej, czyli procesu głębokich reform przygotowywanych przez biskupów i świeckich.
Wuckelt zaproponowała rewolucję w rozumieniu kapłaństwa. – Czy dla żywotności Kościoła są potrzebni wyświęceni księża? Przecież teraz stoją przed ołtarzami samotnie. Żywość Kościoła jest widoczna w posłudze diakonicznej i charytatywnej, gdzie angażują się zwłaszcza kobiety – powiedziała. Według szefowej kfd, kryzys pokazał, że kobiety mogą dużo silniej niż dotąd współkształtować Kościół, co z kolei relatywizuje rolę wyświęconych mężczyzn. Wreszcie Wuckelt zaproponowała zupełnie nowe sprawowanie Eucharystii. Jej zdaniem, mogłoby to się odbywać „w kościele domowym albo w domowej wspólnocie”. – Tu pojawia się pytanie o Eucharystię. Czy wspólny posiłek we wspólnocie domowej, gdzie dzielimy się Ewangelią i razem modlimy, nie jest Eucharystią? – zapytała, dodając, że trzeba zastanowić się, czy święcenia kapłańskie są w ogóle dla Kościoła katolickiego istotne.
Decentralizacja jako odpowiedź na żądania progresistów
Co ciekawe, Wuckelt jest przekonana, że nowa papieska komisja jest niepotrzebna. – Nie potrzebujemy nowej komisji ds. diakonatu kobiet. Jeżeli grupa ta będzie pracować tak, jak poprzednie komisje poświęcone temu tematowi, to nigdy nie doczekamy się zmiany – stwierdziła. I dalej: – Badania teolożek i teologów z całego świata od dziesięcioleci leżą na stole. Jest jasne, że z perspektywy kościelno-historycznej nie ma jednoznacznego dowodu na sakramentalny diakonat kobiet. Według Wuckelt, w tej sprawie trzeba raczej postawić na decentralizację i pozwolić Kościołom lokalnym działać podług własnego rozeznania.
Na łamach tego samego portalu na temat diakonatu kobiet wypowiedziała się też Birgit Aschmann. Jest profesorem historii europejskiej XIX stulecia na Uniwersytecie Humboldta oraz członkiem Centralnego Komitetu Niemieckich Katolików, grupy przygotowującej wraz z biskupami Drogę Synodalną. Według Aschmann, kryzys koronawirusa uświadamia konieczność wprowadzenia święceń kapłańskich dla kobiet. Na łamach Katholisch.de historyk zestawiła swe wrażenia po transmisji watykańskiej, wielkanocnej Mszy świętej z przekazem ewangelickiego nabożeństwa, odprawianego w zborze na terenie Westfalii. W Watykanie widać było papieża otoczonego mężczyznami, z niewielkim udziałem kilku kobiet. W ewangelickim zborze prym wiodła Annette Kurschuss, która przewodniczy miejscowym protestantom. Według prof. Aschmann, Kurschuss przemawiała pięknie i niezwykle mądrze, dając tym samym świadectwo wielkiej roli kobiet w Kościele. Uczona uznała, iż kobiety powinny otrzymać szczególną misję głoszenia Zmartwychwstania. „Niech nikt nie mówi, że to nie jest możliwe. Koronawirus nagle i radykalnie zmienia zachowanie Kościoła i społeczeństwa, bo zagrożone jest przetrwanie ludzi. Dla przetrwania instytucji konieczne są święcenia kobiet!” – wezwała.
Zagrożenie dostrzega nawet Kasper
Co ciekawe, te skrajne postulaty modernistyczne budzą sprzeciw nawet niektórych liberalnych hierarchów. 15 kwietnia wywiadu „Frankfurter Allgemeine Zeitung” udzielił kardynał Walter Kasper, główny ideolog dopuszczenia do Komunii świętej rozwodników trwających w nowych związkach. Hierarcha przyznał, że Kościół katolicki na Zachodzie znajduje się dziś w poważnym kryzysie, ale przestrzegł przed „wyrzucaniem za burtę” wszystkiego, co stare i dawne. Według purpurata, skandal nadużyć seksualnych, który wstrząsnął Kościołem w wielu krajach, nie może zostać wykorzystany do – na przykład – likwidacji kapłaństwa urzędowego.
Jeżeli nawet tak postępowy hierarcha mówi o tym problemie w najważniejszym niemieckim dzienniku, to widać, iż sprawa za Odrą traktowana jest niezwykle poważnie. Wydaje się, że to właśnie stanowi dziś jedno z najważniejszych wyzwań dla katolickiej wspólnoty: nie można wprowadzić święceń kapłańskich kobiet w całym Kościele powszechnym. Bardziej prawdopodobna jest raczej próba przeforsowania innych rozwiązań na gruncie jego osławionej decentralizacji. Bez zmieniania ogólnych reguł można próbuje się doprowadzić do protestantyzacji urzędowej posługi, tak, by doktryna pozostała nienaruszona, ale praktyka – całkowicie nowa.
Konferencja Episkopatu Niemiec pod kierownictwem nowego przewodniczącego, bp. Georga Bätzinga, stwarza bardzo poważne zagrożenie parcia w tym właśnie kierunku. „Domowa” wspólnota świeckich kobiet i mężczyzn ogłaszających, że sami, bez kapłana, „celebrują Eucharystię”, wprost popierana jest przez postępowych biskupów lub przynajmniej milcząco akceptowana… To bynajmniej nie ekstrawagancka wizja, ale realne zagrożenie, które epidemia koronawirusa czyni jeszcze bardziej palącym niż wcześniej. Papieska komisja o diakonacie niczego tu nie zdziała. Żyjemy w czasach, w których wiara katolicka ulega wprost błyskawicznym przekształceniom – i niesamowitym deformacjom. Potrzeba wyraźnego głosu w obronie doktryny oraz poważnego ruchu przeciwstawienia się modernistycznemu obłędowi. Inaczej chaos niszczący Kościół katolicki w krajach niemieckojęzycznych przeleje się także do Polski.
Nawet jeżeli wierni w naszym kraju w swojej większości nie utracą właściwego azymutu, to nowa, rewolucyjna fala może spowodować niepowetowane straty. Trzeba działać.
Paweł Chmielewski