8 listopada 2014

Kontekst, towarzysze. Kontekst!

(Fot. ITAR-TASS / FORUM)

Prezydent Rosji powiedział prawdę przypominając, że w 1938 roku II Rzeczpospolita zajęła część czechosłowackiego terytorium. Reszta jest kłamstwem zbudowanym na przemilczeniach i stosowaniu metody fałszywego kontekstu.

 

Każdy propagandysta-dezinformator doskonale wie, że najskuteczniejszym sposobem zmanipulowania odbiorcy jest podanie informacji prawdziwej, ale nie całkowicie. Ważne jest, by odbyło się to na odpowiednim tle, czyli bez prawdziwego kontekstu.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Zawsze przy odpowiedniej okazji ilustrowałem tę zasadę studentom podając przykład z czasów Kraju Rad. W Moskwie odbywał się mecz lekkoatletyczny Polska-Związek Sowiecki. Wygrali Biało-Czerwoni. Następnego dnia znana z obiektywizmu „Prawda”, napisała: „W zakończonym wczoraj meczu lekkoatletycznym drużyna ZSRS zajęła drugie miejsce, a Polska przedostatnie”.

 

Informacja jak najbardziej przecież prawdziwa. Tyle, że opatrzona „odpowiednim” kontekstem, który w odbiorze całkowicie zakłamuje rzeczywistość.

 

Pułkownik KGB (w tych firmach nigdy nie ma „stanu spoczynku”) Władimir Putin jest spadkobiercą i twórczym kontynuatorem sowieckiej szkoły dezinformacji. Orzekł właśnie podczas spotkania z młodymi rosyjskimi historykami, że pakt Ribbentrop-Mołotow był odpowiedzią na udział Polski w zaistniałym rok wcześniej rozbiorze Czechosłowacji.

Prezydent Rosji powiedział prawdę przypominając, że w 1938 roku RP zajęła część czechosłowackiego terytorium. Reszta jest kłamstwem zbudowanym na przemilczeniach i stosowaniu metody fałszywego kontekstu.

 

Analogia z kosmosu wzięta


Zasadniczym zabiegiem stosowanym przez pułkownika-prezydenta jest używanie kłamliwego zestawienia. Po pierwsze i najważniejsze, sowiecko-niemiecki pakt z 23 sierpnia 1939 roku nie dotyczył tylko podziału Polski. Był ogólnym porozumieniem o „podziale stref wpływów” między Niemcami a Związkiem Sowieckim w całej Europie Środkowej i Wschodniej. Podczas upiornej kremlowskiej nocy przypieczętowano los nie tylko milionów Polaków, ale również Bałtów i Rumunów.

 

Po drugie, i tu już wchodzimy w szeroką sferę przemilczeń w komunikacie propagandowym pułkownika-prezydenta, pakt Ribbentrop-Mołotow nie był incydentem, ale kontynuacją systematycznie realizowanej przez Moskwę i Berlin po 1918 (a właściwie od 1917) roku polityki zbliżenia między obydwoma państwami; zbliżenia o ostrzu zdecydowanie antypolskim. Tak było za czasów Republiki Weimarskiej, gdy zawierano traktat w Rapallo w 1922 roku i gdy na mocy zawartego cztery lata później tzw. traktatu berlińskiego niemiecka Reichswera mogła bez przeszkód testować nowe rodzaje broni na sowieckich poligonach wojskowych poza kontrolą aliancką, którą narzucał traktat wersalski.

 

Prezydent-pułkownik równie głośno milczy odnośnie tego, że pakt Ribbentrop-Mołotow znalazł także swoją kontynuację. Nie był początkiem, ani końcem na drodze niemiecko-sowieckiej współpracy w niszczeniu powersalskiego ładu politycznego w Europie. Logiczną kontynuacją paktu, formalnie paktu o nieagresji, był formalny układ sojuszniczy między Niemcami a Związkiem Sowieckim, zawarty w dniu 28 września 1939 roku w Moskwie. Przewidywał on nie tylko współpracę polityczną w zwalczaniu polskiego ruchu niepodległościowego. Na jego podstawie Stalin wydał Hitlerowi wielu komunistów niemieckich żydowskiego pochodzenia, którzy po 1933 roku szukali schronienia w Kraju Rad. Układ ten stworzył również ramy do ożywionej współpracy gospodarczej sowiecko-niemieckiej w latach 1939-1941. Przewidywała ona m.in. dostawy do Niemiec z Sowietów nie tylko zboża, ale i strategicznie ważnych surowców. W czerwcu 1940 roku czołgi niemieckie wjeżdżały do Paryża na ropie ze Związku Sowieckiego.

 

To w ten sposób (wysyłając zboże, ropę, wydając Niemcom antyhitlerowskich działaczy), jak przekonuje pułkownik-prezydent, Związek Sowiecki dzięki paktowi Ribbentrop-Mołotow zyskiwał na czasie przygotowując się do odparcia niemieckiego ataku.

 

Sprawiedliwość sojuszników


Wedle zaprezentowanej przez pułkownika-prezydenta wykładni paktu Ribbentrop-Mołotow, było mniej więcej tak: Hitler i Stalin jako mężowie ceniący sobie nade wszystko pokój i sprawiedliwość zatrzęśli się z oburzenia patrząc na niegodziwość Polski zajmującej część terytorium Czechosłowacji. Postanowili ukarać agresora – sprawiedliwość musi być – dlatego w nocy (by zmylić polskich agentów, a jak wiadomo, roiła się od nich nawet KPP, co przenikliwie zauważył w 1938 roku Stalin) porozumieli się co do sposobu kary. W końcu Polska musi dostać to, na co zasłużyła.

 

„Odpowiednie kontekstowanie” przykryje zaś kolejne niewygodne fakty. Choćby taki, że jeden z owych wymierzających Polsce sprawiedliwość przywódców (Hitler) był w 1938 roku inicjatorem destrukcji Czechosłowacji, zajął o wiele więcej obszaru tego państwa niż Polska, a w marcu 1939 roku zajął cały obszar Czech.

 

„Kontekstowanie” dusi w zarodku niepokojące pytanie o to, jak zachowywali się Polacy na zajętym obszarze. Czy masowo wywozili w bydlęcych wagonach Czechów do Berezy Kartuskiej (z braku lodowych pustkowi)? Czy może masowo wymordowali zastaną na tym obszarze czeską inteligencję?

 

Katyń, Holokaust i naziści


Ten sam propagandowy zabieg pozwala przejść do porządku dziennego nad kolejnymi, „drobniejszymi” sprawami. Ot choćby nad faktem, że Polska w 1938 roku zajmowała parę powiatów Śląska Zaolziańskiego, podczas gdy w 1939 roku Sowieci zajęli ponad połowę obszaru państwa polskiego, więcej niż ich niemieccy sojusznicy. W 1938 roku Czechosłowacja nie toczyła wojny z Niemcami i Wojsko Polskie nie wbijało jej noża w plecy, jak to się stało 17 września 1939 roku w momencie inwazji Armii Czerwonej na Polskę. Żaden z polskich generałów nie ściskał się z niemieckim odpowiednikiem i nie było żadnej wspólnej defilady wojskowej na podobieństwo tej sowiecko-niemieckiej w Brześciu nad Bugiem we wrześniu 1939 roku. Wejściu Polski na Zaolzie (podstępnie zajęte wcześniej przez Pragę) nie towarzyszyło żadne wcześniejsze porozumienie polsko-niemieckie na obszarze „byłej Czechosłowacji”.

 

Na koniec dwie uwagi. W tle propagandowego komunikatu wygłoszonego przez pułkownika-prezydenta tkwi założenie o istnieniu ścisłej współpracy (co najmniej politycznej) II RP i III Rzeszy. To stary chwyt odziedziczony przez Putina od jego sowieckich poprzedników („Sanacyjna Polska miała sojusz z Hitlerem”). Czy ci, którzy aktualnie rozpisują się na pierwszych stronach książek o „opcji niemieckiej” i „pakcie Ribbentrop-Beck” zdają sobie sprawę jak będą „kontekstowani” vel „montowani”?

 

I druga uwaga. Znając porażającą niewiedzę młodego pokolenia Polaków o najnowszej historii Polski (por. statystyki w sprawie wiedzy o Katyniu), pogłębianą ciągłą redukcją liczby godzin historii w szkołach oraz „nowymi podstawami programowymi” w podręcznikach do historii, pojawia się niepokojące pytanie: czy czasem większość z uczniów obecnej generacji, słysząc słowa Putina nie wzruszy ramionami i nie zapyta: „Ale o co właściwie chodzi? Czy o tych Żydów, których naziści mordowali w katyńskich komorach gazowych?”.

 

Grzegorz Kucharczyk

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij