Zbadanie przez Trybunał Konstytucyjny zgodności genderowej Konwencji stambulskiej z polską Konstytucją i ewentualne orzeczenie niezgodności, to sposób na wyeliminowanie groźnego dokumentu z naszego prawa. Takie rozwiązanie zabezpieczyłoby też kraj na wypadek przejęcia władzy przez lewicę i liberałów – podaje „Nasz Dziennik”.
Podjęcie przez TK decyzji w sprawie Konwencji o zapobieganiu i zwalczaniu przemocy wobec kobiet i przemocy domowej, która pod pięknymi hasłami przemyca treści zgodne z ideologią gender oraz fałszywie określa rodzinę jako siedlisko przemocy, to rozwiązanie, którego nie obejdą siły lewicy w sytuacji wyborczego sukcesu. O ile bowiem wypowiedziany dokument może zostać ratyfikowany ponownie, o tyle decyzja Trybunału jest nieodwołalna, gdyż orzeczenie oznacza, że umowa międzynarodowa jest niezgodna z naszą ustawą zasadniczą.
Wesprzyj nas już teraz!
Co więcej, decyzja TK powoduje, że dokument od razu przestaje obowiązywać. Wtedy też Trybunał może polecić rządowi jej wypowiedzenie.
W rozmowie z „Naszym Dziennikiem” poseł Bartłomiej Wróblewski (PiS), specjalista od prawa międzynarodowego zauważa, że nadal istnieje możliwość zbadania zgodności umowy międzynarodowej z Konstytucją – szczególnie w sytuacji nowych okoliczności dotyczących owej niezgodności.
„Sama konwencja nie wprowadza żadnych barier w jej wypowiedzeniu. Wystarczy ten fakt notyfikować sekretarzowi generalnemu Rady Europy i po trzech miesiącach od początku kolejnego miesiąca nie będzie ona obowiązywać. Bardziej skomplikowana jest procedura krajowa. Jest ona w zasadzie powtórzeniem kroków podejmowanych przy ratyfikacji. Zgodnie z ustawą o umowach międzynarodowych właściwy minister (w tym przypadku sprawiedliwości) za pośrednictwem MSZ składa wniosek Radzie Ministrów. Potem konieczne jest uzyskanie zgody parlamentu w postaci ustawy z całą ścieżką legislacyjną w obu izbach aż po podpis prezydenta. Dopiero na jej podstawie Rada Ministrów wnioskuje do prezydenta o wypowiedzenie umowy. Według prawników, sam parlament nie może zainicjować żadnych działań – musi to zrobić władza wykonawcza” – czytamy w „Naszym Dzienniku”. Droga przez Trybunał jest o wiele łatwiejsza.
„Nasz Dziennik” informuje, że już w roku 2016 Ministerstwo Sprawiedliwości rozważało skierowanie do Trybunału Konstytucyjnego skargi w sprawie genderowej Konwencji stambulskiej. W analizach wskazano na szereg powodów jej niekonstytucyjności.
Chodzi między innymi o brak wprowadzania przez Konwencję nowych przepisów chroniących kobiety i dzieci. Zamiast tego znajdują się tam zapisy prowadzące do społecznej rewolucji. Ponadto Konwencja jest w wielu miejscach niejedoznaczna, a interpretacje mogą być antychrześcijańskie – dokument wprowadza do prawa elementy gender i feminizmu. Co więcej, łączy prawa człowieka z płcią, tymczasem Konstytucja RP zakłada, że ludzie są równi w godności. W końcu – realizację konwencji mają monitorować eksperci GREVIO. Mogą oni wydawać państwom zalecenia, co pozbawia kraje – w tym wypadku Polskę – kontroli nad zobowiązaniami. Konwencja kreuje też społeczny obraz, którego nie da się pogodzić z Konstytucją (art. 18 stwierdza, że małżeństwo to związek kobiety i mężczyzny, a 48 zapewnia rodzicom prawo do wychowania dzieci).
„W ubiegłym roku unijnej presji uległy Macedonia Północna, Islandia, Chorwacja, Grecja i Luksemburg, które ratyfikowały konwencję, teraz dołączyła do nich Irlandia. Bronią się przed ratyfikacją parlamenty Armenii, Bułgarii, Czech, Lichtensteinu, Litwy, Łotwy, Mołdawii, Słowacji, Ukrainy, Węgier i Wielkiej Brytanii, zaś nie podpisały jej Azerbejdżan i Rosja” – wylicza „Nasz Dziennik”.
Źródło: „Nasz Dziennik”
MWł