Kościół katolicki w Niemczech, podobnie jak w Polsce, przeżywa trudne chwile w związku z epidemią koronawirusa. Msze święte, na mocy decyzji władz państwowych, sprawowane są bez ludu. Budzi to dwutorową krytykę ze strony wielu teologów.
Na epidemię koronawirusa Konferencja Episkopatu Niemiec (DBK) zareagowała już 26 lutego. Wówczas Sekretariat DBK opublikował zalecenia dla wszystkich parafii w kraju. Poproszono o szczególną ostrożność i przestrzeganie surowych zasad higienicznych. Polecono rezygnację z używania wody święconej oraz z podawania sobie dłoni w czasie przekazywania znaku pokoju. Sekretariat zalecił też udzielanie Komunii świętej na rękę. To nie wywołało w Niemczech jednak niemal żadnej debaty; za Odrą to i tak już dominująca forma komunikowania, a wielu księży nie wie nawet, jak udzielać Komunii do ust. Jednym z nielicznych głosów krytycznych wobec tej decyzji był artykuł, jaki Michael Schneider-Flagmeyer ogłosił na blogu Forum Niemieckich Katolików – najważniejszej organizacji konserwatywnych katolików. Autor napisał, że Komunia do ust i na klęcząco jest zdecydowanie najgodniejsza; zaproponował jednak, by w obecnej sytuacji ci, którzy koniecznie chcą przyjmować Ciało Chrystusa na rękę, czynili to nie stojąc, ale klęcząc właśnie.
Wesprzyj nas już teraz!
Msza święta bez wiernych
Problem przyjmowania Eucharystii już zresztą nie istnieje, bo w Niemczech od prawie dwóch tygodni nie sprawuje się już Mszy świętej z udziałem wiernych. Już w pierwszej połowie marca niemal wszystkie niemieckie diecezje podjęły decyzję o takim ograniczeniu. Co więcej, 16 marca wieczorem kanclerz Angela Merkel ogłosiła wprowadzenie restrykcji w życiu publicznym; jeden z zakazów dotyczył gromadzenia się w kościołach, meczetach i synagogach. W ten sposób kanclerz uniemożliwiła celebrowanie Najświętszej Ofiary. Wkrótce stosowne wytyczne wydało dwóch najdłużej opierających się biskupów, Rudolf Voderholzer z Ratyzbony i Wolfgang Ipolt z Görlitz. W efekcie na Mszę świętą Niemcy chodzić nie mogą; w większości diecezji co najmniej do Wielkanocy, a obostrzenia te mogą zostać jeszcze przedłużone w zależności od rozwoju sytuacji z epidemią. Przełożono także I komunię i śluby; terminowo odbywają się jedynie pogrzeby, ale tylko na cmentarzach, nie w kościołach. Co ciekawe, jeszcze do niedawna funkcjonowały także restauracje – kościoły zamknięto wcześniej. Dopiero kilka dni temu wprowadzono restrykcje i w poszczególnych landach restauracje i bary mogą sprzedawać jedzenie wyłącznie na wynos lub z dostawą. Rząd pozbawił obywateli najpierw Niebieskiego Chleba, a dopiero potem pizzy.
Missa sine populo. Dyskusja
Fakt odejścia od publicznych Mszy świętych wywołał w Niemczech dużą krytykę. Część liturgistów i teologów uważa, że celebracja Eucharystii bez wiernych jest niezgodna z duchem Novus Ordo Missae i może prowadzić do „wtórnej klerykalizacji”, stąd byłoby lepiej, gdyby… Mszy świętej nie sprawować w ogóle. Taką tezę przedstawili na łamach półoficjalnego portalu Episkopatu Katholisch.de liturgiści Albert Gerhards, Benedikt Kranemann i Stephan Winter. Powołując się na Sacrosanctum Concilium Soboru Watykańskiego II stwierdzili, że Msza musi być celebrowana z udziałem wiernych, bo – zgodnie z soborowym tekstem – kult sprawowany jest zarówno przez Głowę jak i przez Członki Ciała Chrystusa. Według liturgistów byłoby zatem lepiej, gdyby Kościół w Niemczech zawiesił sprawowanie Mszy i skupił się na modlitwie oraz na słuchaniu Słowa Bożego. Tę propozycję skrytykował dogmatyk prof. Helmut Hoping, zauważając, że rezygnacja ze sprawowania Mszy świętej oznaczałaby cios w samą istotę Kościoła katolickiego. Z kolei ks. Wolfgang F. Rothe na łamach tego samego portalu replikował, że Missa sine populo tak naprawdę w ogóle nie istnieje; celebrans reprezentuje bowiem Jezusa Chrystusa, ale zarazem także Lud Boży. Fakt przyjęcia sakramentu święceń, podkreślił ks. Rothe, nie usuwa uczestnictwa w kapłaństwie powszechnym. Jeżeli na Mszy świętej jest ksiądz – to jest także i lud. Ks. Rothe przyłączył się jednak do przestrogi trzech liturgistów przed nawrotem klerykalizmu; zaapelował, by samotne celebrowanie Mszy świętej stało się okazją do uświadomienia sobie przez księży faktu bycia członkiem Ludu Bożego.
Zakaz sprawowania Mszy świętej z udziałem wiernych skrytykował też znany niemiecki teolog i duszpasterz, ks. Johannes zu Eltz z Frankfurtu. Ten skądinąd liberalnie nastawiony kapłan stwierdził, że Msza święta nie jest jakimś „wydarzeniem kulturalnym”, ale duchowym; stąd w jego ocenie państwo postąpiło źle zakazując wiernym udziału w Eucharystii. Według ks. zu Eltza powinno dopuścić się sprawowanie Mszy przy uczestnictwie małej grupy wiernych. Kapłan podkreślił, że udziału w Eucharystii nic jest nie w stanie zastąpić; katolicy wierzą, że w Komunii świętej jest realnie obecny Pan Jezus, stąd transmisje telewizyjne lub radiowe nie są szczególnie pomocne.
Ten wątek podchwycił ks. prof. Józef Niewiadomski, emerytowany profesor Instytutu Teologii Systematycznej w Uniwersytetu w Innsbrucku. Według urodzonego w Lublinie uczonego kapłana transmisje Mszy świętej są głęboko niewystarczające; co więcej obecny kryzys, rozciągając się na Wielkanoc, może doprowadzić do dalszej izolacji tych, którzy i tak już wcześniej byli wykluczani z udziału w życiu kościelnym i społecznym, to znaczy głównie starych i chorych. Ks. prof. Niewiadomski zaproponował zatem, by do domów takich osób Komunię świętą przynosili krewni, co w jego ocenie jest zgodne z Tradycją Kościoła i mogłoby odbywać się godnie.
Wprowadzone obostrzenia w pełni poparł z kolei konserwatywny biskup Ratyzbony, Rudolf Voderholzer. W słowie skierowanym do swoich diecezjan przyznał, że ograniczenia są dla katolików bardzo bolesne, ale biorąc pod uwagę bardzo trudną sytuację we Włoszech, Hiszpanii czy Stanach Zjednoczonych wydają się po prostu konieczne. Bp Voderholzer przestrzegł przed porównywaniem obecnego kryzysu z czasami starożytnymi, gdy rzymskie państwo prześladowało chrześcijan; aktualne ograniczenia nakładane na kult katolicki są przejściowe i mają zupełnie inny charakter, podkreślił.
Czy koronawirus to kara Boża?
W przestrzeni niemieckojęzycznej rozgorzała też duża dyskusja o koronawirusie jako Bożej karze. Wszystko za sprawą biskupa Mariana Elegantiego ze szwajcarskiego Chur. Hierarcha opublikował w sieci wideo, w którym zadeklarował, że nie boi się zarażenia podczas przyjmowania Komunii świętej. Biskup zwrócił też uwagę na wyraźny związek różnych katastrof i ludzkich grzechów dobrze widoczny w Starym Testamencie, a także na jednoznaczną jego zdaniem teologię Nowego Testamentu. Jego wypowiedź spotkała się z niezwykle ostrą krytyką. Konferencja Episkopatu Szwajcarii ustami swojego rzecznika odcięła się od bp. Elegantiego, podając, że wyraził wyłącznie swoje własne zdanie. Redaktor naczelny serwisu Kath.ch, oficjalnego medium Koścoioła w Szwajcarii, nazwał go horror-clownem. Bp Eleganti został też skrytykowany przez administratora apostolskiego diecezji Chur, bp. Pierre’a Buchera. W efekcie ten konserwatywny i głęboko wierzący hierarcha został obłożony „karą”: administrator zalecił mu udzielanie mediom komentarzy tylko wtedy, jeżeli zyskają one aprobatę Episkopatu. W Niemczech tezę bp. Elegantiego o koronawirusie jako karze Boga skrytykowali – nie wymieniając biskupa z nazwiska – bp Georg Bätzing, przewodniczący Episkopatu, oraz abp Ludwig Schick, metropolita Bambergu. Pozytywnie do wystąpienia bp. Elegantiego odniósł się katolicki dziennik „Die Tagespost”. Publicysta Simon Kajan, nie przesądzając, czy szwajcarski hierarcha miał rację czy nie, zwrócił uwagę na rolę kary Bożej w Nowym Testamencie. Kajan zacytował też artykuł, jaki, również po niemiecku, na temat kary Bożej opublikował włoski historyk Kościoła, prof. Roberto de Mattei. Wypowiedzi hierarchy jako głos autorytatywny i słuszny cytował ponadto austriacki konserwatywny portal Kath.net.
Na tym samym portalu pojawił się też ciekawy i autorytatywny głos kard. Waltera Brandmüllera, jednego z sygnatariuszy słynnych „dubiów” do papieża Franciszka i byłego przewodniczącego Papieskiego Komitetu Nauk Historycznych. Purpurat w kontekście koronawirusa stwierdził, że Bóg bynajmniej nas nie karze; jest nieco inaczej – to my sami ściągamy na siebie karę za swój grzech. Hierarcha przypomniał, że bunt Adama wobec Pana Boga jest źródłem nieszczęść spadających dziś na człowieka; zwrócił uwagę na pędzącą sekularyzację społeczeństw zachodnich, a także na rugowanie samego poczucia grzechu z Kościoła. „Iluż jest księży, którzy nie spowiadali się już od wielu lat!” – napisał z bólem kardynał. Kard. Brandmüller wezwał do tego, by szukając właściwej odpowiedzi na epidemię nie poprzestawać na rozwiązaniach politycznych i medycznych, ale iść głębiej, aż do duchowego korzenia obecnego kryzysu.
Wezwania do modlitwy
Niemieccy biskupi powszechnie zachęcają też wiernych do modlitwy. W uroczystość Zwiastowania Pańskiego bp Bertram Meier poświęcił diecezję Augsburga Matki Bożej; tego samego dnia Sercom Pana Jezusa i Maryi diecezję Pasawy poświęcił bp Stefan Oster. Z kolei przewodniczący Episkopatu bp Georg Bätzing wezwał wszystkich wiernych do włączenia się w papieską inicjatywę modlitewną przewidzianą na piątek na godzinę 18. Hierarcha opublikował też odezwę do wszystkich chrześcijan wespół z przewodniczącymi Ewangelickiego „Kościoła” Niemiec oraz niemieckiej cerkwi prawosławnej, w której prosił o modlitwę i zaufanie Bogu oraz o nadzieję na ustanie epidemii.
Sakramenty na odległość?
W Niemczech koronawirus sprowokował część teologów do debaty o udzielaniu sakramentów na odległość. Już 15 marca bp Reinhold Nann, rodowity Niemiec posługujący w peruwiańskiej diecezji Caravelí, wydał dekret, w którym dopuścił spowiedź przez telefon. Hierarcha po kilku dniach dekret odwołał. Tłumaczył, że przyjął wytyczne, jakie wydała Penitencjaria Apostolska w sprawie udzielania sakramentu pojednania w warunkach pandemii; Watykan nie odniósł się w żaden sposób do spowiedzi na odległość, stąd bp Nann uznał, że powinien się wycofać. Wytyczne Stolicy Apostolskiej nie odstraszyły jednak od promowania niezgodnego z nauczaniem pomysłu półoficjalnego portalu Konferencji Episkopatu Niemiec, Katholisch.de. 30 marca ukazał się tam wywiad, jaki przeprowadził dziennikarz Felix Neumann z dogmatykiem Thomasem Rusterem z Dortmundu. Profesor stwierdził, że kościelna niezgoda na udzielanie sakramentów na odległość jest wyrazem przedsoborowego ducha i stąd należy ją odrzucić. Uczony uznał, że w sakramencie najważniejsze jest słowo, a kontakt fizyczny jedynie wzmacnia i podkreśla jego wypowiedzenie, nie jest jednak niezbędny. Stąd, powiedział Ruster, niemieccy duszpasterze nie powinni czuć się zanadto spętani prawem kanonicznym i muszą samodzielnie decydować się na zmiany. Według dogmatyka możliwa jest zarówno spowiedź za pośrednictwem telefonu czy internetu, jak i zdalne namaszczenie chorych. Problem spowiedzi przez telefon podniósł też cytowany wyżej dziennik „Die Tagespost”, wskazując, że rzecz jest zgodnie z nauczaniem Kościoła wykluczona; medium przytoczyło jednak wypowiedź włoskiego profesora prawa kościelnego ks. Giorgio Giovanellego z Uniwersytetu Laterańskiego, według którego zmiana praktyki w tym zakresie byłaby możliwa, ale wymagałaby decyzji Ojca Świętego.
Austria bez Mszy, ale z codziennym różańcem przez radio
W Austrii, podobnie jak w Niemczech, zakazano sprawowania Najświętszej Ofiary z udziałem wiernych w dniu 16. marca. Koronawirus w tym kraju miał ponadto dość nieoczekiwany skutek: w związku z epidemią odłożono organizację zebrania plenarnego Episkopatu, na którym miało dojść do wyboru nowego przewodniczącego. W efekcie u władzy pozostał arcybiskup Wiednia kard. Christoph Schönborn, który już kilka miesięcy temu zapowiedział rezygnację z funkcji.
Austriaccy biskupi w dobie epidemii zachęcają wiernych do modlitwy, szczególnie różańcowej. Każdego dnia o godzinie 20 na antenie austriackiej edycji Radio Maria jeden z hierarchów prowadzi różaniec. Z kolei proboszcz jednej z wiedeńskich parafii, ks. Christian Sieberer, zachęcił wszystkich kapłanów do udzielania wiernym błogosławieństwa Najświętszym Sakramentem na ulicach miast całego kraju.
Herezja w tymczasowym odwrocie
Kościół katolicki u naszych zachodnich sąsiadów przeżywa podobnie trudne chwile jak w Polsce. Na konserwatywnych portalach wielu internautów wyraża nadzieję, że ten przedziwny czas stanie się początkiem uzdrowienia niemieckiego katolicyzmu. Trzeba przyznać, że na czas koronawirusa z niemieckiej medialnej debaty kościelnej niemal całkowicie zniknęły propozycje wprowadzania kolejnych herezji. Wciąż mówi się o święceniach dla kobiet czy Komunii dla protestantów, ale o wiele więcej uwagi dziennikarze, publicyści i teologowie poświęcają kwestiom eschatologicznym czy fundamentalnemu znaczeniu Eucharystii w życiu katolików. Rzeczywiste cierpienie związane z chorobą, brakiem sakramentów i rygorami w życiu codziennym okazało się być prawdziwym młotem na herezję. Oby dobry Bóg pomógł Kościołowi w Niemczech wyciągnąć z kryzysu epidemiologicznego jak najwięcej dobra. Tym więcej, że już jesienią pełną parą rusza niesławna Droga Synodalna i jeżeli tylko choroba ustąpi dając progresistom swobodę działania, rozpęta się niesamowita wewnątrzkościelna burza.
Paweł Chmielewski
Polecamy także nasz e-tygodnik.
Aby go pobrać wystarczy kliknąć TUTAJ.