Koronawirus zdołał nas przestraszyć. Do tego stopnia, że wielu wpadło w panikę, rzucają się na zakupy czy zamykają w domach, bez wyraźnego powodu. Dlaczego wirus wywołał w nas tak gwałtowne reakcje? Skąd ten strach?
Pół świata drży przed koronawirusem. Raczej nie dlatego, że jest to wyjątkowo przerażająca choroba, bo też zewnętrznie nie jest wcale tak straszna jak choćby dżuma czy trąd. Choć oczywiście jest bardziej niebezpieczna niż grypa, to jednak objawy paniki w społeczeństwach przekraczają już wszelkie granice rozsądku.
Wesprzyj nas już teraz!
Czego jednak świat przestraszył się najbardziej?
To proste: śmierci.
Współczesny człowiek bowiem, gdy myśli o końcu życia, jest jak bogacz, któremu żal sprzedać wszystko, zostawić bliskich i pójść za Chrystusem. Współczesny świat przestał wierzyć w Boga, nie uznaje Go – i ta niewiara posunięta jest do tego stopnia, że bramy niebios nie jawią się współczesnemu człowiekowi już nawet nie jako ucho igielne, o nie. Dla współczesnego świata tam – to znaczy po śmierci – nic już nie ma. Zostaje tylko pustka. I właśnie dlatego wybucha panika, stąd ów wszechobecny strach.
W Polsce ów strach przybiera formy podobne do tych, jak chociażby we Włoszech. Ludzie przestają myśleć o konsumowaniu obiadów w drogich restauracjach czy o wakacjach w ciepłych krajach. Wolą wypełnić koszyki papierem toaletowym, kosmetykami pozwalającymi utrzymać sterylną higienę czy żywnością, tak na wszelki wypadek, gdyby zamknęli rodzinę w domu na cztery spusty. Popularnością cieszą się też – owszem – maseczki i to mimo faktu, że lekarze jasno komunikują, iż zabezpieczenie ust nikomu nie pomoże.
Najbardziej doniosłym znakiem strachu, który sparaliżował ludzi, jest absurdalna walka z Kościołem, Mszami Świętymi, a nawet Komunią Świętą. Zanim jeszcze doszło do zachorowań w Polsce, nie brakowało duchownych, którzy przypominali o możliwości przyjmowania Komunii na rękę. To szczególnie przerażający pomysł, wszak żaden z duchownych, który wpadł na podobny pomysł, nie zadał sobie nawet trudu, by właściwie przygotować ludzi na taki krok. Istnieją w Tradycji Kościoła formuły przyjmowania Komunii Świętej na rękę – o czym przypominał chociażby biskup Schneider – jednak wymaga to użycia korporału i dużego stopnia świadomości, że Najświętszy Sakrament to Ciało i Krew Chrystusa, zasługujące na najwyższą formę szacunku. Czy w czasach gwałtownej laicyzacji i desakralizacji sacrum, duchowni z pełną odpowiedzialnością mogą dać zgodę na Komunię Świętą na rękę? Odpowiedź wydaje się oczywista. W tym kontekście udostępnianie filmików instruktażowych na YouTubie nie ukazuje nic ponad pełnego infantylnego podejścia wielu duchownych do tego tematu.
Niestety, także Kościół w wielu miejscach świata zapomniał, że nasze ciała, narażone na choroby, to zaledwie narzędzie w drodze do świętości. A skoro zapominają o tym hierarchowie, to trudno, by wierzyli w to „zwykli” ludzie.
I nie chodzi tutaj wcale o lekceważenie choroby i świadome narażanie siebie i innych. Nawet bowiem, gdyby wirus, którego pandemia rozpala dziś emocje wszystkich wielkich mediów i licznych polskich rodzin, okazał się w 1/10 tak straszliwy jak można wywnioskować z panującej w przestrzeni publicznej atmosfery, to konstatacja powinna być jedna – brakuje nam spokoju, z jakim stawiali czoła śmierci pierwsi chrześcijanie. Śmierć bowiem nie jest końcem wszystkiego! Taki spokój może nam dać bardziej realistyczną ocenę sytuacji. Módlmy się zatem nie tylko o to, by Pan Bóg oddalił od nas widmo zarazy, ale także pomnożył w nas wiarę. Nade wszystko bowiem w tych ponurych czasach, które ponure były już przed wybuchem epidemii i ponure będą zapewne po zahamowaniu tych absurdalnych napadów paniki, potrzebujemy przede wszystkim wytrwałych świadków wiary.
Tomasz Figura
Czytaj także: Katolik wobec koronawirusa
Polecamy także nasz e-tygodnik.
Aby go pobrać wystarczy kliknąć TUTAJ.