6 grudnia 2017

Kościele! Gdzie Twój duch walki?

(FOT.Kurt Miller/Stocktrek Images/FORUM)

Świat islamski wzbogaca się i rozrasta dzięki wojnie z cywilizacją chrześcijańską – przestrzega na portalu Crisis Magazine William Kilpatrick. Czy chrześcijanie w tym starciu stają na wysokości zdania? Co robią, by bronić swojej wiary? Czy choć wiedzą, co mają czynić?

 

Liczący około 1,3 miliarda wyznawców Kościół Katolicki stanowi potencjalnie jeden z największych ośrodków oporu wobec islamu. Warto jednak zastanowić się co każdy z tego 1,3 miliarda wyznawców robi współcześnie w kwestii realnej obrony swojej wiary? Bardzo niewiele! Wielu katolików po prostu „stoi obok” i przygląda się wydarzeniom na świecie.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Dlaczego tak się dzieje? Kilpatrick uważa, że katolicy otrzymują zbyt mało wskazówek jak postępować wobec islamu od swoich przewodników duchowych. Natomiast szczątkowe informacje, które uda się im zdobyć, mogą niejednokrotnie wprowadzać w błąd. Najwyższe władze kościelne nadal utrzymują, że islam jest religią pokoju, której wizerunek został nadszarpnięty przez niewielką garstkę terrorystów źle intepretujących życzliwą naturę swojej wiary.

 

Jednak, jak podkreśla autor, w czasie kiedy zwierzchnicy Kościoła zajmują się kreowaniem różowego obrazu islamu, blisko 90 tys. chrześcijan zostało zamordowanych z powodu swojej wiary w roku 2016. Natomiast pomiędzy rokiem 2005 a 2015 męczeńską śmierć za wiarę w Chrystusa poniosło 900 tys. osób. W większości przypadków ich katami okazywali się muzułmanie.

 

„Ta mała garstka ekstremistów musi być naprawdę zajęta” – ponuro zauważa Kilpatrick. A może, sugeruje autor, współcześnie ekstremistyczna ideologia islamu jest na tyle rozpowszechniona na świecie, że biskupi niestety mylą się w swoich założeniach na temat religii Mahometa. Niestety z uwagi na coraz intensywniejszy rozrost islamu w kręgach cywilizacji Zachodu ta druga opcja wydaje się bardziej realna. „Chrześcijańscy przywódcy śmiertelnie się pomylili co do islamu, w związku z czym wielu chrześcijan, którzy w związku z zapewnieniami swoich hierarchów, zostali odsunięci na bok, poniosło śmierć” – podkreśla Kilpatrick.

 

Dlatego właśnie zanim 900 tys. przemieni się w 9 mln, przywódcy Kościoła powinni jeszcze raz pochylić się nad własną agonizującą polityką wobec islamu – zauważa autor. I nie chodzi tutaj tylko o zmianę sposobu myślenia, a o zmianę w sercach chrześcijan. Szczególnego znaczenia nabiera w tym kontekście słowo „odwaga”, której potrzeba, aby porzucić znaną wszystkim i zarazem wygodną narrację wobec islamu, a następnie obrać nowy kierunek.

 

Przywódcy Kościoła powinni sięgnąć pamięcią do dawnych czasów, kiedy to cywilizacja chrześcijańska stawiała opór wobec tyranii. Niegdyś Kościół nie solidaryzował się ze swoimi ciemiężycielami, ale walczył przeciwko nim. „Kościół musi odzyskać swojego ducha walki” – podkreśla Kilpatrick.

 

Przykładów chrześcijańskiej odwagi, z których współcześni mogliby czerpać jest naprawdę wiele. Warto przytoczyć chociażby bitwę pod Tours (Poitiers) z 732 roku, kiedy to waleczne wojska Karola Młota pokonały armię muzułmańską Abd ar-Rahmana i ocaliły Europę przed islamską inwazją. Z kolei w 1571 roku rozegrała się jedna z najkrwawszych bitew morskich w dziejach świata, podczas której katolicka flota zorganizowana przez papieża Piusa V, pokonała jeszcze większą flotę muzułmańską na południowy zachód od Lepanto. Żadnemu Polakowi nie trzeba chyba specjalnie przypominać bitwy pod Wiedniem, w trakcie której Jan III Sobieski w 1683 roku, wraz ze swoją husarią, ocalił Europę przed opanowaniem kontynentu przez wyznawców Mahometa.

 

Należy jednak pamiętać, że islam to nie jedyny wróg Kościoła. W XX wieku Kościół bardzo aktywnie stawiał opór wobec tyranii komunizmu. Warto dodać, że opór ten został zapoczątkowany jeszcze przed rozpoczęciem dwudziestego stulecia – zanim jednak ktokolwiek w Europie dostrzegał problem, katoliccy papieże, teolodzy i intelektualiści przestrzegali przed tą szatańską ideologią. Wiele lat później, w czasie zimnej wojny to właśnie Kościół Katolicki, pod przewodnictwem Jana Pawła II, w znaczący sposób przyczynił się do zakończenia wojny i upadku komunizmu w Europie Wschodniej.

 

W 1979 roku papież, wbrew woli Sowietów, odbył dziewięciodniową pielgrzymkę do Polski. Wystarczy przypomnieć te dziesiątki tysięcy ludzi, które ustawiły się wzdłuż trasy, którą przejeżdżał papież z lotniska do Warszawy, milionowy tłum w czasie wizyty w Częstochowie oraz blisko trzy miliony zgromadzone na Krakowskich Błoniach.

 

Podróż Jana Pawła II okazała się punktem zwrotnym w historii i zapoczątkowała powstanie prokatolickiej Solidarności oraz proces upadku komunizmu.

 

Inną osobą zainspirowaną przez Papieża Polaka był Ronald Reagan. Już od pierwszego spotkania z Janem Pawłem II, prezydent USA oraz Biskup Rzymu stali się partnerami w świadomym dążeniu do obalenia imperium sowieckiego. Chociaż sam Reagan nie był katolikiem, kilku jego najbliższych doradców było. W prywatnych rozmowach z Reaganem mieli podobno mówić o „DP” – „Divine Plan”, czyli o Boskim Planie unicestwienia komunizmu. Sowieci doskonale zdawali sobie sprawę ze znaczenia Jana Pawła II w dziele „nawracania świata z komunizmu”, dlatego też w 1981 roku próbowali go zamordować rękoma Mehmeta Ali Agcy.

 

Innym przykładem papieskiej odwagi w walce z tyranią jest papież Pius XII. Wiele osób uznaje go za „papieża hitlerowskiego”, ponieważ w latach sześćdziesiątych XX wieku Sowieci rozpoczęli kampanię dezinformacyjną mającą na celu zdyskredytowanie Kościoła i uczynienie Piusa antysemitą. Należy jednak podkreślić, że oskarżenia te w znaczący sposób mijają się z prawdą. Podczas hitlerowskiej okupacji Rzymu Pius poprosił wszystkie kościoły, seminaria, klasztory i zakony we Włoszech o udzielanie schronienia Żydom. Zakony i klasztory rzymskie uchroniły około 5 tys. Żydów. Prawie 500 osób znalazło schronienie w samym Watykanie, a kolejne 3 tys. w Castel Gandolfo, letniej rezydencji Papieża. Ogółem 85 proc z 40 tys. włoskich Żydów zostało uratowanych.

 

Żydowski historyk Martin Gilbert uważa, że Pius odegrał bezpośrednią rolę w ratowaniu życia setek tysięcy europejskich Żydów. Kolejny żydowski historyk Pinchas Lapide podał liczbę 700 tys. uratowanych. Będąc daleko od roli „hitlerowskiego papieża”, Pius XII brał również czynny udział w niebezpiecznej akcji zabicia Hitlera. W rzeczywistości był jedną z kluczowych postaci w tej akcji.

 

Zatem, jak pisze Kilpatrick, jeśli Kościół chce przetrwać militarną i kulturową napaść ze strony islamu, musi koniecznie obudzić w sobie ducha walki, który wielokrotnie chronił go w dawnych czasach. „Chociaż odwaga wydaje się być równomiernie rozłożona pomiędzy płcie, i chociaż duch walki nie jest nieobecny w kobietach, ten duch od zawsze był uznawany za przeważnie męską cechę. Może właśnie dlatego Chrystus powołał do kapłaństwa właśnie mężczyzn. Zdawał sobie bowiem sprawę, że Kościół w każdym wieku będzie musiał walczyć o swoje przetrwanie”, wyjaśnia autor.

 

Współcześnie Kościół znajduje się w stanie zagrożenia i walki. Dlatego intuicyjnie wydaje się, że sfeminizowane chrześcijaństwo nie przetrwa tej walki. Przykładem niech będzie w tym kontekście Antje Jackelen, arcybiskup Upssali, która jest pierwszą w historii kobietą – prymasem Kościoła Szwecji. Jej oficjalne wezwanie [motto] brzmi „Bóg jest wielki” (God is Greater), któremu odpowiada „Allahu Akbar” w języku arabskim. Zdaniem Kilpatricka nie jest to przypadek, ale element przemyślanej polityki wyciszania wiary w Szwecji – może do tego dojść w przeciągu dekady lub dwóch. Dwa lata temu kolejna biskup Szwecji, Eva Brunne (pierwsza biskup lesbijka w Szwecji) zaproponowała usunięcie symboli chrześcijańskich z Kościoła Żeglarzy we Freeport (Seaman’s Church in Freeport), aby… uczynić go bardziej atrakcyjnym dla żeglarzy. „Tak właśnie kraj Wikingów jest okupowany, jednak dzięki procesowi feminizacji, nie ma już Wikingów, którzy mogliby stawić opór najeźdźcom”, konkluduje autor.

 

W kościele katolickim nie brakuje jednak ludzi walecznych niczym Wikingowie. Jednak bycie mężczyzną zwiększa szanse na odzyskanie ducha walki w porównaniu z matriarchalną Szwecją, uważa Kilpatrick. Nie oznacza to, że księża i biskupi powinni chwycić za broń i stanąć do krwawej walki. Papież Jan Paweł II, chociaż otrzymał postrzał w walce z komunizmem, sam walczył bronią duchową. Podobnie Pius XII nie uruchomił żadnej armii, by walczyć z Hitlerem. „Zawsze istnieje sposób, by walczyć z tyranią”, podkreśla Kilpatrick.

 

Jednak przed rozpoczęciem walki konieczne jest rozpoznanie, którego katoliccy przywódcy wciąż nie podjęli. Wydaje się, że większość z nich utknęła w etapie „konieczności okazywania solidarności z przyjaciółmi”. Jeśli nie jest to jakaś ultranowoczesna błyskotliwa strategia, wygląda na to, że wpadli oni w sieci islamskich lobbystów, zauważa autor.

 

Około rok przed tym, jak Chamberlain przekazał Hitlerowi Czechosłowację, przyszły papież Pius XII pomógł Piusowi XI skomponować antynazistowską i antyrasistowską encyklikę „Z palącą troską” (Mit Brennender Sorge). Pius nie miał złudzeń co do nazistów. Jednak tego samego nie można powiedzieć o papieżu Franciszku w odniesieniu do islamu. Wydaje się on naprawdę ufać, że wybielona wersja islamu, prezentowana mu przez wybitnych imamów, jest autentyczna.

 

W związku z tym papież nie widzi problemu w otwarciu Europy na fale imigrantów muzułmańskich. Ponadto usprawiedliwia to stanowisko bardzo emocjonalnym apelem: „Chrystus sam prosi nas o przyjęcie naszych braci i siostry emigrantów oraz uchodźców z szeroko otwartymi ramionami”.

 

Oczywiście, wyjaśnia Kilpatrick, nie ma nic złego w wystosowywaniu apelów opartych na wierze o ile mają one rzeczywiste zastosowanie w danej sytuacji. Trudno jednak stwierdzić czy to, co Chrystus powiedział na temat troski o nieznajomych, odnosi się do milionów obcokrajowców, z których duża część przesiąknięta jest ideologią podboju. „W każdym razie katolicyzm powinien być oparty na wierze i rozumie, a nie przypominam sobie żadnych dobrze umotywowanych argumentów Watykanu  za przyjęciem muzułmanów przez miliony ludzi w Europie. Jeśli jest się duchowym ojcem (przywódcą), obowiązkiem wydaje się wyjaśnienie faktów na temat tej bezprecedensowej migracji, zanim wystawi się swoje duchowe dzieci na potop”, wyjaśnia Kilpatrick.

 

Autor zauważa również, że: „Aby pozbyć się winy związanej z Holokaustem, Europejczycy zdecydowali się wyrzucić z życia wszelkie ślady uprzedzeń. Ponieważ jednak stosunkowo niewielu Żydów pozostało do praktykowania swojej otwartości, muzułmanie – nowi Żydzi – stali się beneficjentami nowej tolerancji. Nikt jednak nie zauważył – albo po prostu nie przejął się – że muzułmanie jako grupa są głęboko antysemiccy”.

 

Zdaniem Kilpatricka mówienie prawdy wymaga odwagi i męstwa. Zatem duch walki odgrywa ważną rolę również w funkcjonowaniu intelektu. Jest to pełne pasji pragnienie odkrycia prawdy niezależnie od kosztów oraz zagrażającego niebezpieczeństwa. „Niestety w podejściu biskupów do współczesnych wydarzeń na świecie nie widać wielu jej przejawów. Zdają się raczej powtarzać laickie frazesy, takie jak „islamofobia”, „ksenofobia” i – jeden z faworytów papieża – „spotkanie między kulturami”, pisze Kilpatrick. Po czym zauważa, że o ile hierarchowie podchodzą do tej kwestii z wyraźnie chrześcijańskiego punktu widzenia, to ignorują bogatą tradycję rozumowania Kościoła i polegają na emocjonalnym szarpnięciu, które odczuwa jednostka kiedy mówi się jej, że Chrystus pragnie byśmy witali migrantów „z otartymi ramionami”.

 

Walka fizyczna lub ideologiczna jest na trwałe wpisana w dzieje świata. Oczekując na pokój całe narody oraz odpowiednie instytucje nie mogą sobie pozwolić na utratę gotowości do walki. Ale trudno o zachowanie gotowości do walki, jeśli człowiek nie zdaje sobie sprawy, że jest atakowany. Wiele osób w Kościele uległo podwójnie zafałszowanej kampanii dezinformacyjnej, której celem było odsunięcie ich na bok. Pochodzi ona z jednej strony od islamistów, a z drugiej od marksistów kulturowych. Dotychczas niestety działała dość skuteczne, wskazuje autor.

 

W wyniku tak zwanej „ideologicznej mgły wojennej”, przywództwo Kościoła poniosło porażkę w oszacowaniu niebezpieczeństwa, wobec którego stoimy. Islam będący odwiecznym wrogiem Kościoła wydaje się stanowić większe zagrożenie niż nazizm czy komunizm. Działając w sojuszu z kulturowymi marksistami, stanowi olbrzymie zagrożenie i jako taki powinien być postrzegany.

 

Podsumowując swoje przemyślenia Kilpatrick zauważa, że podobnie jak kiedyś, również współcześnie Kościół może stać się głównym źródłem oporu przeciwko islamskiemu naporowi. Chociaż nie posiada własnej armii może prowadzić walkę na płaszczyźnie intelektualnej, informacyjnej oraz duchowej. „Aby skutecznie walczyć w tej wojnie kulturowej, liderzy Kościoła powinni odkryć w sobie ducha walki prezentowanego przez poprzednich papieży, biskupów, świętych oraz wojowników”, podkreśla autor.     

 

Źródło: Crisis Magazine

malk

 

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie

Udostępnij przez

Cel na 2024 rok

Skutecznie demaskujemy liberalną i antychrześcijańską hipokryzję. Wspieraj naszą misję!

mamy: 104 290 zł cel: 300 000 zł
35%
wybierz kwotę:
Wspieram