W ostatnich tygodniach administracja Federacji Rosyjskiej z prezydentem Władimirem Putinem na czele przeszła w polityce historycznej do zdecydowanej ofensywy. Kreml w swojej narracji wykorzystuje kłamstwa, których geneza sięga czasów stalinowskich – zauważa w rozmowie z PCh24 prof. Grzegorz Kucharczyk. Z kolei prof. Mieczysław Ryba zwraca uwagę na powody moskiewskiego szturmu na prawdę historyczną.
– Istnieją pewne wektory rosyjskiej polityki historycznej i rezolucja Parlamentu Europejskiego nie za bardzo podoba się Moskwie. Stąd reakcja. Odpowiadają atakując Polskę, gdyż Polska jest dla nich zawadą, zwłaszcza gdy mówimy o sankcjach w sprawie budowy Nord Stream 2. Myślę, że to w dużej mierze spowodowało irytację kręgów rosyjskich – mówi nam profesor Mieczysław Ryba pytany o powody ofensywy Kremla.
Wesprzyj nas już teraz!
– Ponadto wiadomo, że Polska jest związana z polityką amerykańską, co uderza w interesy rosyjskie – szczególnie jeśli weźmiemy pod uwagę interesy gazowe i tworzenie gazoportu. Dlatego też rosyjska ofensywa stanowi próbę – poprzez aspekty historyczne – wbicia klina między Polskę i USA, bowiem w kontekście historycznym podnoszony jest tzw. czynnik antysemicki. A przypomnę, że jeszcze do niedawna mieliśmy spory z Izraelem, z premierem Netanjahu i jego otoczeniem. Także oni mocno podnosili ten rzekomy antysemityzm czy wręcz współodpowiedzialność Polski za zbrodnie w okresie II wojny światowej – zauważa w rozmowie z PCh24 historyk z Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego.
– Teraz Rosjanie – w okresie przed rocznicą wyzwolenia Auschwitz – wrzucają takie wątki licząc być może na pewne reakcje ze strony Izraela lub amerykańskich środowisk żydowskich. W ten sposób chcą ugrać dla siebie jakąś sprawę w relacjach międzynarodowych, gdyż sytuacja Rosji wcale nie jest łatwa, a przedłużające się sankcje oraz nacisk na Niemcy w kontekście Nord Stream 2 to rzecz dla nich bardzo ważna – dodaje. Profesor Mieczysław Ryba, pytany o wykorzystywanie na potrzeby polityki wewnętrznej Kremla napięć tworzonych w polityce międzynarodowych, zauważa, że kwestia polska nie odgrywa w krajowej polityce Rosji pierwszorzędnej roli.
– Nie sądzę, żeby Polska odgrywała aż taką rolę w tworzeniu atmosfery i przykrywaniu w Rosji wewnętrznych problemów Putina. Dla Rosji istotni są wielcy gracze, przede wszystkim Amerykanie i Chińczycy. Polski aż tak się w Rosji nie przeżywa, właśnie ze względu na to, że nie jesteśmy w głównej sferze ich nie tylko interesów ale i konfliktów – zauważa prof. Ryba. Historyk pytany o zbliżającą się setną rocznicę bitwy warszawskiej zauważa natomiast, że Rosja może próbować także tę sprawę przedstawiać w świecie w zgodzie z własną, zakłamaną narracją.
– Rosjanie najpewniej będą chcieli podnieść wątek tzw. Katynia-bis, który związany jest z zupełnie wyssaną z palca tezą o mordowaniu jeńców rosyjskich w czasie wojny polsko-bolszewickiej. Wiemy, że dla nich sytuacja – zwłaszcza z czasów II wojny światowej – jest dyskomfortowa, wiemy jak mocno Polska może – jeśli tylko zechce – wykorzystać rocznicę bitwy warszawskiej do tego, żeby wypromować pewną wizję historii – prawdziwą i ważną z naszego punktu widzenia – więc Rosjanie mogą tutaj próbować wbijać klin. Jednak dla nich kluczową, w sensie ofensywy historycznej, jest sprawa Wielkiej Wojny Ojczyźnianej i snucia opowieści, jakoby ta wojna stanowiła wyłącznie chwałę sowieckiego oręża. Wszystkie ewentualnie plamy w tej kwestii, czyli pakt Ribbentrop-Mołotow i wszystkie zbrodnie, to rzeczywistość, którą starają się zaciemniać – tłumaczy naukowiec z KUL, który zgadza się ze stwierdzeniem, że stan przygotowania Polski do obchodów rocznicy tej niezwykle ważnej bitwy obecnie nie może zostać uznany za zadowalający. Przykładem swoistego marazmu może być łuk triumfalny, który miał stanąć w Warszawie, jednak najprawdopodobniej tak się nie stanie. Historyk zwraca przy tym uwagę na jeszcze jeden wątek: polski zwyczaj czczenia spraw związanych z męczeństwem.
– Łuk triumfalny byłby bardzo dobrym sposobem upamiętnienia bitwy warszawskiej, jednak u nas tradycja czczenia kwestii martyrologicznych przeważa nad innymi i to trzeba by było w jakiś sposób zmienić, gdyż bitwa warszawska jest absolutnie bardzo dobrym „towarem” historycznym, żeby go wyeksponować i sprzedać – mówi profesor Mieczysław Ryba.
Uwagę na kłamliwy charakter słów prezydenta Rosji zwraca profesor Grzegorz Kucharczyk. Jego zdaniem trudno jednak mówić o nowości w narracji władz na Kremlu.
– Kłamstwa, które ostatnio usłyszeliśmy z ust Władimira Putina, nie są niczym nowym, bowiem od 2009 roku są one wpisane w doktrynę bezpieczeństwa Federacji Rosyjskiej. Zgodnie z tym zapisem każdy, kto neguje wkład Związku Sowieckiego i Armii Czerwonej w rozgromienie faszyzmu, zagraża bezpieczeństwu państwa. Oznacza to, że każdy, kto przypomina o pakcie Ribbentrop-Mołotow, który jako żywo nie jest dowodem na rozgramianie faszyzmu, neguje, a nawet uderza w interesy i bezpieczeństwo rosyjskiej federacji – mówi historyk z Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu.
– Gdybyśmy prześledzili wszystkie wypowiedzi Władimira Putina – również te, które padły w Polsce 1 września 2009 roku na Westerplatte – to widać, że przebija w nich stwierdzenie, iż traktat wersalski nie był dobrym ładem politycznym w Europie, ponieważ krzywdził Rosję i Niemcy. W jaki sposób? Tego wprost Władimir Putin nie powiedział, ale z kontekstu jednoznacznie wynikało, że krzywdą dla Moskwy i Berlina było powstanie niepodległej Rzeczypospolitej – dodaje prof. Kucharczyk.
– Jeśli chodzi o natężenie w ostatnim czasie antypolskich kłamstw Kremla, to należy to odczytywać w kontekście nadchodzących wydarzeń. W styczniu Władimir Putin ma wziąć udział w konferencji w Yad Vashem przy okazji 75-lecia zajęcia, a nie wyzwolenia, obozu Auschwitz przez Armię Czerwoną. Być może doczekamy się tam kolejnych odcinków serialu „Kto tak naprawdę rozpętał II wojnę światową?” i poznamy kolejne „dowody rosyjskiego przywódcy” na to, że zrobiła to Polska, a jak wiemy, po perypetiach związanych z nowelizacją ustawy o IPN w 2018 roku, taki pogląd nie jest bynajmniej ograniczony tylko do Kremla – zauważa historyk odnosząc się również do ataków, jakie w ostatnim czasie Kreml wystosował pod adresem Francji i Wielkiej Brytanii.
– Najprawdopodobniej jest to pokłosie widzianych z Moskwy niedogodności w prowadzeniu różnych operacji nazywanych zbiorczo wojnami hybrydowymi. Wiele wskazuje na to, że właśnie w ten sposób Władimir Putin daje sygnał do wzmożenia wysiłków na tym polu – mówi prof. Kucharczyk.
– Sądząc po skali propagandowego uderzenia można powiedzieć, że o ile wytykanie Francuzom kolaboracji z Niemcami w czasie II wojny światowej nie jest kłamstwem tylko faktem, to jednak mówienie, że Polacy kolaborowali z III Rzeszą czy nawet współdziałali w wywołaniu II wojny światowej jest perfidnym fałszem. Jeżeli prezydent Rosji mówi, że Francuzi i Brytyjczycy byli współodpowiedzialni za wybuch II wojny światowej, to powtarza dokładnie, jota w jotę, tezy propagandy stalinowskiej z lat 1939-1941, według której byli podżegacze wojenni, czyli Francja, Wielka Brytania i Polska oraz dwa mocarstwa miłujące pokój, czyli III Rzesza i Związek Sowiecki. Słowa Putina to dokładna kalka propagandy stalinowskiej – zauważa. Historyk pytany, czy polskie władze i polska dyplomacja zrobiły wszystko, co w ich mocy, aby przeciwdziałać kłamstwom Władimira Putina, stwierdza, że środki dyplomatyczne są potrzebne, ale mają ograniczony zasięg, ponieważ najważniejsza w tej kwestii jest edukacja historyczna, a zacząć należy od „własnego podwórka”.
– Treści programowe w polskich szkołach i na polskich uczelniach powinny być tak ułożone, żeby dzieci i młodzież mieli szansę zdobycia odpowiedniej wiedzy na temat najnowszej historii Polski i świata, czyli okresu po 1918 roku. Wysiłek polskich władz powinien iść również w kierunku właściwie pojmowanej polityki historycznej, m.in. promowania takich tłumaczeń, które pokazywałyby kolaborację ZSRR z III Rzeszą w latach 1939-1941. Proszę zwrócić uwagę, że przy okazji trwającej „putinady” z polskiej strony nikt nie przypomina niewygodnej dla sowietów i ich rosyjskich spadkobierców prawdy. Chodzi m.in. o to, że Józef Stalin w ramach współpracy z Adolfem Hitlerem w latach 1939-1941 masowo wydawał III Rzeszy komunistów niemieckich żydowskiego pochodzenia, którzy wcześniej schronili się w Sowietach. Więc teraz, jeśli prezydent Putin mówi coś o antysemityzmie polskich dyplomatów, to warto mu to przypomnieć. Tak się jednak nie dzieje, co jest co najmniej zaskakujące, ponieważ doskonałą okazją do tego był list premiera Morawieckiego konsultowany z prezydentem Dudą. Takiego fragmentu tam nie ma, mimo że obowiązkiem polskiej racji stanu jest przypominanie i nagłaśnianie tych faktów. Skoro oskarża się władze II RP o tworzenie antysemickiej platformy z III Rzeszą, to przypomnijmy, kto wysyłał komunistów niemieckich żydowskiego pochodzenia na pewną śmierć w ręce Adolfa Hitlera – mówi profesor Grzegorz Kucharczyk.
– Musimy zintensyfikować nasze działania. Musimy rozpocząć realne działania na rzecz obrony Rzeczypospolitej, a nie ciągłego politykierstwa. Mam nadzieję, że ta sytuacja w końcu otworzy oczy naszym decydentom, którzy od dłuższego czasu głoszą paradygmat, że jedyną miarą, do jakiej powinniśmy się odnosić, jest innowacyjna gospodarka. Nie, proszę Państwa! Widzimy wyraźnie, że historia ma konkretne, nie tylko polityczne znaczenie i tylko człowiek, który tkwi w jakimś dziwnym poczuciu wyższości, może uważać, że tak nie jest. Miarą nowoczesnej polityki jest smart power! Rosja doskonale to rozumie, o czym świadczy fakt, że w korpusie wojsk federacji są tzw. wojska informacyjne, czyli de facto dezinformacyjne. I teraz, jeśli słyszymy z ust naszych władz, że liczy się tylko innowacyjna gospodarka, to mamy do czynienia z głęboko archaicznym podejściem ludzi uważających się za nowoczesnych – tłumaczy historyk.
– Najnowsza polityka jest oparta na konkretnej wizji historii, którą się wspiera i którą się upowszechnia. Jeżeli ktoś tego nie zrozumie, to szybko powinien przestać być decydentem – dodaje prof. Kucharczyk.
Not. MWł / TK