14 kwietnia 2016

Poważne, polityczne interpretowanie bajki, takiej jak „Król Lew” może budzić opory. Czy aby nie oznacza ono odbieranie jej niewinności i dziecięcego charakteru? Czyż nie stanowi przejawu jakiegoś przeintelektualizowania czy ideologicznego zacietrzewienia? Obawy te nie są całkiem pozbawione słuszności. Z drugiej jednak strony w dostrzeganiu głębszego sensu utworów nie ma niczego złego. Tym bardziej jeśli są one naprawdę niezwykłe.


„Król Lew” wszedł na duży ekran w 1994 r. Wprowadzony przez wytwórnię Walta Disney’a otrzymał dwa Oskary i zarobił niemal miliard dolarów. Popularność obrazu trwa do dziś. Jedna z sieci kinowych w Polsce wznowiła tymczasowo – w marcu – jego emisję.

Wesprzyj nas już teraz!


Fabuła pozornie jest prosta. Na świat przychodzi mały lew – Simba – dziedzic Królestwa „Lwiej Ziemi”. Krnąbrny, ale sympatyczny szkoli się pod okiem swego dostojnego i mądrego ojca Mufasy. Jednak w wyniku spisku królewskiego brata imieniem Skaza, Mufasa ginie, a zmanipulowany przez mordercę Simba udaje się na wygnanie. Poznaje tam dwójkę przyjaciół – świnię i surykatkę – i ulega ich filozofii beztroskiego życia. Stopniowo dojrzewa i pewnego dnia spotyka lwicę Nalę – swoją miłość z dziecięcych lat. Pod wpływem spotkania z nią, a także z szamanem namaszczającym królów i duchem ojca decyduje się na powrót do Lwiej Ziemi. Tam z poparciem umęczonego rządami uzurpatora-Skazy ludu przejmuje należny mu tron.


Zdaniem Hal’a Hinsona z „Washington Post”, historia z „Króla Lwa” ma na tyle epicki charakter, że można porównać ją do dzieł Shakespeare’a. Odpowiednia jest raczej dla dorosłych niż dla dzieci. A nawet i dla dojrzałych osób może okazać się zbyt trudna. 


Skaza jako kulturowy marksista

Choć „Króla Lwa” wyemitowano po raz pierwszy w 1994 r. to film budzi kontrowersje do dziś. W marcu 2016 r. publicysta szwedzkiej gazety „Aftonbladet” stwierdził, że filmowy czarny charakter, Skaza to… lewicowy przywódca i „kulturowy marksista”. To właśnie dlatego twórcy przedstawiają go w złym świetle. Andrev Walden cytowany przez breitbart.com uważa, że twórcy filmu Disney’a ukazali go jako „sfeminizowanego i nijakiego”. W ten sposób przyjęli pogląd o lewicowych przywódcach jako pozbawionych cech męskich. „Król Lew” jawi się Waldenowi jako piętnujący kulturową lewicę i gloryfikujący faszyzm.    


Podobny pogląd głosił Math Roth już 1996 r. w artykule opublikowanym na łamach pisma „Jump Cut” (ejumpcut.org). Jego zdaniem Skaza jako “zmanierowany” osobnik przejawia zdecydowanie mniej cech męskich od zamordowanego przez siebie poprzednika. Nie dba też o zapewnienie sobie dziedzica tronu. Krótko mówiąc – jest „gejem”. Uzurpator to także racjonalista, przyjmujący wprawdzie ustrój monarchiczny – jako korzystny dla niego – ale rezygnujący ze związanych z nim rytuałów.  


Imigranci jako hieny

Skaza sprzymierza się także z mieszkającymi poza Lwią Ziemią hienami. Po przejęciu władzy zapowiada w duchu multi-kulti „nową erę rządów lwa i hieny”. Roth nie ma wątpliwości – padlinożercy reprezentują ludność obcą, co w Stanach Zjednoczonych oznacza czarnych i Latynosów. W jaki sposób mroczny charakter zdobywa poparcie padlinożerców? Przez zapewnienie im stałego dochodu w postaci mięsa. Oznacza to, jak twierdzi Roth ni mniej nie więcej, tylko utworzenie państwa opiekuńczego.


Sojusz czarnego charakteru z hienami to także przesłanie antyimigranckie. Tak w każdym razie twierdzi wspomniany Andrev Walden. Podkreśla on, że w filmie hieny zmuszają porządnych obywateli królestwa zwierząt do cięższej pracy na ich rzecz. Lewicowy publicysta sugeruje, że w kontekście dzisiejszego kryzysu imigranckiego film ma  charakter demoralizujący.  


Obrona hierarchiczności

Lewaccy analitycy dostrzegają w disneyowskiej baśni także uprawomocnienie hierarchii społecznej. Vicky Wong na łamach pisma „Kinema” wskazuje, że w filmie wielokrotnie pojawia się motyw konieczności zajęcia z góry wyznaczonego miejsca na drabinie społecznej. Bezpośrednio odnosi się on to Simby. Po śmierci Mufasy, zostaje  prawowitym królem i czy chce czy nie musi to zaakceptować. W przeciwnym razie społeczeństwo pogrąży się w nieszczęściu.


Jednak, jak przekonuje Wong, przesłanie twórców „Króla Lwa” powinniśmy rozumieć szerzej. Namaszczeni królowie mają panować, ale  z drugiej strony ludzie pełniący skromne role nie powinni mierzyć zbyt wysoko. W świecie „Króla Lwa” nie ma bowiem mowy o społecznym awansie. Zdaniem Wonga przesłanie filmu jest jednoznaczne – przywódcy są mądrzy i dobrzy, a ich władza jest usprawiedliwiona. 


Uprawomocnieniu hierarchii społecznej służy nawet ekologiczny wątek „Króla Lwa”. Mufasa wzywa Simbę do akceptacji „Kręgu Życia” wymagającego poszanowania dla każdego zwierzęcia. Jednak nie kłóci się to z istnieniem łańcucha pokarmowego i zjadaniem jednych zwierząt przez drugie. Mufasa usprawiedliwia to jako naturalne, zakorzenione w wyższym porządku prawo. Pod płaszczykiem ekologii uzasadnia się zatem klasowy ucisk!


Męskie szowinistyczne świnie…czy lwy

Dekonstrukcja „Króla Lwa” sięga także kwestii równości płci. Już sam rozkład ról świadczy o przewadze mężczyzn. Wszak na 14 postaci jedynie 4 są żeńskie. „Kobiety” pojawiają się jedynie w 11 scenach na 26 i często znajdują się na uboczu – wylicza Wong. Samice nie wykazują się szczególną odwagą ani nie pełnią roli liderów.


Inkryminowanie „Królowi Lwu” reakcjonizmu budzi niekiedy ironiczny uśmiech. Ale zasadniczo nie jest pozbawione sensu. Utwór ten to apologia tradycyjnych wartości. Lewicowi analitycy nie mylą się co do tego, niesłusznie jednak widzą w tym ujmę.


Obrona tradycji

Kontrrewolucyjny aspekt omawianej baśni trafnie ukazują na łamach PCh24 – tym razem z prawicowego punktu widzenia – Krystian Kratiuk i Krzysztof Gędłek. Do ich spostrzeżeń dorzućmy, że monarchia przedstawiona w Królu Lwie ma charakter sakralny i legitymistyczny. Królewski pierworodny potomek jest namaszczany przez kapłana i to namaszczenie stanowi znamię na całe życie. Nie można się go zrzec, nawet jeśli byłoby to wygodne.


Tylko prawowity król może przywrócić dobrobyt królestwa zniszczonego przez tyrana-uzurpatora. Gdy ten zostaje pokonany, wraca radość i pokój. Pod koniec filmu różne gatunki zwierząt przychodzą by złożyć homagium nowemu władcy. Pokazuje to uniwersalizm monarchii, zdolność króla do wzniesienia się ponad partykularne interesy. Nic dziwnego, że wspomnianą scenę niektórzy fani uważają za najbardziej monarchistyczną w historii kina.   


„Król Lew” to opowieść nie tylko o polityce, ale także o etyce. Nękany wyrzutami sumienia Simba, poznawszy dwóch lekkoduchów, przyjmuje ich motto: „żadnych zmartwień” – słynne „Hakuna matata”. To nic innego jak liberalna filozofia życia tu i teraz. Pumba i Timon nie lubią ciężkiej pracy i zadowalają się prostym jedzeniem. Śmieją się z wierzeń religijnych, takich jak przekonanie o pomocy ze strony byłych władców – już po ich śmierci.

Przez pewien czas taki lekki, cechujący część młodzieży, styl życia odpowiada Simbie. Ale w końcu przychodzi czas dorosnąć i przyjąć na siebie brzemię władzy. Tak, brzemię, gdyż władza nie polega na spełnianiu zachcianek, lecz na odpowiedzialności. Prawowity dziedzic tronu wraca do Lwiej Ziemi, by pokonać tyrana i przejąć koronę. Czyni to nie w celu połechtania własnego ego, lecz wypełnienia powołania i zaprowadzenia porządku w Lwiej Ziemi. Najpierw musi jednak pokonać w sobie nieopierzonego młokosa. Niczym u Platona, ład państwa zależy bowiem od ładu duszy.   

 

 

 

Marcin Jendrzejczak



Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie

Udostępnij przez

Cel na 2024 rok

Bez Państwa pomocy nie uratujemy Polski przed planami antykatolickiego rządu! Wesprzyj nas w tej walce!

mamy: 304 905 zł cel: 300 000 zł
102%
wybierz kwotę:
Wspieram