– Czesław Obara, stalowolanin, który w nocy z piątku na sobotę wykopał krzyż, stojący na Kokoszej Górce w Stalowej Woli, oficjalnie mówi, że jest ateistą i chce dokonać aktu apostazji. Jednocześnie ten sam człowiek, wmurowuje krzyż na swojej posesji i mówi, że bez wyroku sądowego go nie odda. To jest coś strasznego. Rzecz, która wpisuje się w walkę z Kościołem i z krzyżem, w proces laicyzacji Polski. Jednocześnie my nic nie możemy zrobić. Jesteśmy bezsilni i możemy tylko liczyć na to, że procedury sądowe zostaną szybko uruchomione i krzyż zostanie zwrócony Kościołowi – mówi radny Lucjusz Nadbrzeżny ze Stalowej Woli. Przedstawiciel parafii pw. Opatrzności Bożej złożył zawiadomienie o kradzieży krzyża.
O walce z krzyżem, jaka od kilku miesięcy toczy się w Stalowej Woli, pisaliśmy kilkakrotnie. Nikt chyba nie spodziewał się takich problemów, jak obecne. W nocy z piątku na sobotę Czesław Obara, wykopał krzyż i przewiózł na swoją prywatną posesję. Paweł Międlar, rzecznik podkarpackiej policji, potwierdza informację. Policjanci wszczęli w tej sprawie postępowanie. Wiadomo, że Czesław Obara zgłosił się już na policję, gdzie złożył wyjaśnienia w sprawie.
Wesprzyj nas już teraz!
– Jeśli ktoś robi coś pod osłoną nocy, w ciemności, na pewno nie robi nic dobrego. Gdyby przyszedł pod krzyż w dzień, na pewno ludzie obroniliby krzyż – zaznacza Nadbrzeżny.
Tymczasem Obara podkreśla, że bez sądu krzyża nie odda, nawet jeśli zwróci się o to strona kościelna. Owszem, mówi z butą, że jeśli po tym co zrobił proboszcz nie wykreśli go z ksiąg kościelnych, sam uda się na plebanię, by o to poprosić. – Choć Obara zapewnia, że zabrał krzyż, by zakończyć konflikt, uważam, że zrobił to zupełnie z innych pobudek. On bawi się całą sytuacją. Bawi się krzyżem. To jest ogromnie niebezpieczne – podkreśla radny Stalowej Woli.
pam