Pragnienie potomstwa jest sprawą naturalną i dobrą. Jest wpisane w ludzką naturę i przynależy do istoty powołania do małżeństwa. Jednakże nie chodzi tu o „posiadanie” w sensie własności, ponieważ człowieka nie można posiadać. Dziecko nie jest własnością rodziców i nie wolno go tak traktować. Nie może ono służyć do realizacji choćby i najszczytniejszych pragnień – mówi ksiądz dr hab. Piotr Kieniewicz MIC – teolog moralista i bioetyk.
Księże Doktorze, w ostatnim czasie bardzo dużo mówi się o in vitro. Czemu ta metoda przedstawiana jest jako sposób leczenia niepłodności?
Wesprzyj nas już teraz!
Trzeba powiedzieć wyraźnie, że in vitro nie jest metodą leczenia niepłodności, a sposobem na zaradzenie bezdzietności. To nie to samo. W pewnym sensie można powiedzieć, że jest to protetyka płodności, tyle że w dosyć dziwnej logice. Gdyby ją zastosować w ortopedii, to naderwanie wiązadeł stawowych kończyłoby się amputacją kończyny i wstawieniem protezy.
Dobra medycyna domaga się najpierw rzetelnej diagnostyki, tak by wykryć naturę i przyczyny schorzenia, a następnie adekwatnej terapii ukierunkowanej na przywrócenie prawidłowego funkcjonowania organów. Jeśli jednak na niemal wszystkie schorzenia i dolegliwości ginekologiczne proponuje się środki hormonalne o działaniu antykoncepcyjnym, trudno oczekiwać poprawy stanu zdrowia. Zresztą, problemy z płodnością nie dotyczą wyłącznie kobiet, ale także mężczyzn, więc diagnostyka powinna dotyczyć pary małżeńskiej.
Dlaczego zatem mówi się o in vitro jako o metodzie leczenia niepłodności? Pewnie dlatego, że zamierzonym efektem procedury jest ciąża kobiety, która zdiagnozowana jest jako niepłodna. Skoro dziecka nie mogło być, a teraz – po przeprowadzeniu procedury zapłodnienia pozaustrojowego – to dziecko jest, traktuje się owo działanie jako terapię. Rzecz w tym, że in vitro nie leczy niepłodności, a jedynie – niekiedy – ją przezwycięża. Jak aparatura wymuszająca oddychanie – nie leczy, a jedynie pozwala przetrwać przez jakiś czas komuś niezdolnemu do samodzielnego oddychania, tak in vitro daje szansę na potomstwo komuś, kto z jakiś racji dzieci mieć nie może.
Dlaczego Kościół nie akceptuje in vitro?
Kościół stwierdził, że in vitro nie jest procedurą godziwą (czyli jest działaniem złym moralnie) w oparciu o kryteria antropologiczne i medyczne. Od strony antropologicznej procedura narusza godność osoby ludzkiej – tak w odniesieniu do poczętego dziecka, jak i w odniesieniu do rodziców i ich powołania do małżeństwa. Dziecko, niewątpliwie chciane przez rodziców, poczęte zostaje poza aktem małżeńskim, jako efekt działania osób trzecich. Z antropologicznego punktu widzenia jest to sytuacja nie do zaakceptowania, naruszająca podmiotowość dziecka.
Nadto, praktyka in vitro nie ogranicza się do zapłodnienia jednej komórki jajowej; kobietę stymuluje się hormonalnie i pobiera się od niej większą liczbę komórek jajowych, by zwiększyć szansę na sukces. W efekcie powołanych do życia jest od pięciu do dziesięciu istnień ludzkich, dzieci, z których tylko niektórym będzie dane się urodzić. Część zaraz po zapłodnieniu jest zamrażana, by ewentualnie być wykorzystanymi w przyszłości; reszta jest hodowana w laboratorium przez około 5-6 dni i najlepiej rozwinięte zarodki (tzn. dzieci w zarodkowej fazie swego życia) są wszczepiane do macicy kobiety, zaś reszta jest „utylizowana” (czyli niszczona) lub wykorzystywana do eksperymentów medycznych.
W końcu, jeśli okazuje się, że rozwijające się w macicy kobiety dziecko jest obarczone wadami, lekarze przeprowadzają aborcję, by podjąć kolejną próbę implantacji z wykorzystaniem któregoś z wcześniej zamrożonych dzieci. Oznacza to, że dziecko w procedurze in vitro jest traktowane jako produkt, który ma spełniać określone kryteria. Pomiędzy powołanymi do istnienia dziećmi dokonuje się selekcji, wybierając te, które są „najlepszej jakości”. Tak samo, jeśli okaże się, że rozwija się więcej dzieci – czyli jest ciąża mnoga – proponuje się uśmiercenie części dzieci, by zwiększyć szanse na przeżycie pozostałym.
Są jakieś wyjątki w tym sprzeciwie wobec in vitro?
Nie, nie ma wyjątków. Naruszenie godności dziecka, brak poszanowania dla godności małżeństwa oraz związek in vitro z aborcją czynią tę procedurę niegodziwą.
W procedurze in vitro od początku dziecko jest traktowane jako „coś”, a nie – „ktoś”. Procedura narusza godność nie tylko dziecka, ale również rodziców?
Owszem, w kilku obszarach. Po pierwsze, o czym już wspomniałem, samo poczęcie dokonuje się poza małżeństwem, jako efekt działania technika medycznego. Po drugie, dla pozyskania nasienia mężczyzny wykorzystuje się pornografię i masturbację. Niekiedy wykorzystuje się komórki rozrodcze od osób trzecich (zazwyczaj anonimowych dawców), co także narusza integralność relacji małżeńskiej i rodzicielskiej. To, że owe naruszenia godności dokonują się z przyzwoleniem małżonków, nie zmienia kwalifikacji czynu.
Dlaczego embrionowi przysługuje godność ludzka?
Ponieważ ludzki embrion jest człowiekiem. To prawda, jest to bardzo wczesne stadium jego życia, ale tożsamość jest już określona. Ten organizm ma swoją dynamikę rozwoju, ale swojej natury nie zmieni. Urodzi się człowiekiem, bo był człowiekiem od poczęcia. I umrze w którymś momencie, będąc człowiekiem do swojej śmierci. Byty nie zmieniają swojej tożsamości w czasie swojego istnienia.
Godność ludzka to niejako wartość człowieka wynikająca z faktu, że jest człowiekiem. Nie ma charakteru uznaniowego, nie jest nadawana przez jakiekolwiek prawo. Uszanowanie godności osoby ludzkiej oznacza, że nikogo, nigdy nie wolno potraktować jako środka do celu, jako narzędzia, jako przedmiotu posiadania.
Jakie racje przemawiają przeciwko zapłodnieniu in vitro z punktu widzenia dziecka?
Generalnie możemy te argumenty podzielić na dwie grupy: antropologiczne i medyczne. Antropologiczne odnoszą się do godności osoby. Medyczne wskazują na wadliwość technologiczną procedury zapłodnienia pozaustrojowego. In vitro, jakkolwiek to metoda zaawansowana technologicznie, jest przy tym wciąż dalece niedoskonałe. Wymuszenie zapłodnienia poprzez wprowadzenie losowo wybranego plemnika (jedynym dostępnym kryterium są jego właściwości morfologiczne) oraz dalekie od naturalnego środowisko rozwoju w laboratorium sprawiają, że ryzyko wystąpienia niepożądanych mutacji i zespołów genetycznych wielokrotnie wzrasta.
Jak wobec tego pogodzić wiarę z pragnieniem posiadania dziecka?
Pragnienie potomstwa jest sprawą naturalną i dobrą. Jest wpisane w ludzką naturę i przynależy do istoty powołania do małżeństwa. Jednakże nie chodzi tu o „posiadanie” w sensie własności, ponieważ człowieka nie można posiadać. Dziecko nie jest własnością rodziców i nie wolno go tak traktować. Nie może ono służyć do realizacji choćby i najszczytniejszych pragnień.
Prawo do potomstwa nie ma zatem charakteru absolutnego; jego granicą jest godność osoby ludzkiej – zarówno dziecka jak i samych małżonków. Mąż i żona mogą podjąć współżycie, które prowadzić może do poczęcia potomstwa. Mogą również i powinni zadbać o swoje zdrowie, by do tego poczęcia mogło dojść, jednak wyłącznie wskutek ich wzajemnego współżycia, bez udziału osób trzecich.
Kościół uznaje dzieci z in vitro?
Oczywiście, jak mogłoby być inaczej? Każde dziecko jest człowiekiem. Każde ma niezbywalną godność. Każde powinno być uszanowane – zarówno to poczęte naturalnie, jak i z in vitro, zdrowe i chore, urodzone i nienarodzone, rozwijające się w łonie matki i zamrożone w ciekłym azocie. To, że dziecko zostało poczęte wskutek czynu niegodziwego, w niczym nie umniejsza jego godności.
Można zatem ochrzcić dziecko z in vitro?
Oczywiście, że można, jeśli spełnione są kryteria wymagane przez prawo Kościoła. Chrzest dzieci powinien dokonywać się w oparciu o wiarę i prośbę rodziców. Niestety, często tej wiary brakuje i pozostaje sama prośba. W efekcie rodzice składają przyrzeczenia, których nie zamierzają i nie potrafią zrealizować, zaś na dziecko nakładane są zobowiązania, których nie będzie mogło spełnić. Problem ze zgodą na chrzest dziecka nie wynika jednak z faktu poczęcia na drodze zapłodnienia in vitro, ale dotyczy każdej sytuacji, gdy o sakrament chrztu dziecka proszą ludzie niewierzący.
W jakich sytuacjach katolik może popierać in vitro?
In vitro jako metodę na potomstwo? W żadnej. Nie można popierać czegoś, co jest złe. Można się zgodzić, że jakieś zło nie będzie ścigane przez prawo, ale nie można mówić, że jest dobre. Można też poprzeć prawo, które – o ile nie byłoby możliwe całkowite wyeliminowanie zła – ograniczy zakres prawa nazbyt permisywnego. Szeroko o tym pisał św. Jan Paweł II w encyklice o świętości życia. Trzeba tu wyraźnie zaznaczyć, że zgoda na poparcie kompromisowego prawa nie jest poparciem dla zła, a jedynie przyzwoleniem, tolerowaniem tego, czego całkowicie wyeliminować się nie da.
Ktoś, kto popiera in vitro może przystępować do Komunii świętej?
Komunia święta jest znakiem jedności z Kościołem. Człowiek, który popiera jakieś zło, który odrzuca nauczanie Kościoła w poważnej sprawie – dotyczy to nie tylko in vitro, ale także innych kwestii – jest w takim stanie duszy, że nie powinien przystępować do Komunii świętej. Najpierw nawrócenie, potem Eucharystia.
Dziecko powinno wiedzieć, że jest z in vitro?
Dziecko powinno wiedzieć, że jest kochane. Czy ma wiedzieć o tym, że poczęte zostało w wyniku in vitro? Nie wydaje mi się, by ta wiedza mu do czegoś pomogła. Natomiast świadomość, że część rodzeństwa poczętego w wyniku tej procedury nadal jest przechowywana w bankach laboratoryjnych albo została zniszczona, może być dla niego trudna do przyjęcia.
Ks. dr hab. Piotr Kieniewicz MIC – teolog moralista, bioetyk, rektor Wyższego Seminarium Duchownego Zgromadzenia Księży Marianów w Lublinie (2009-2011), sekretarz i rzecznik prasowy Prowincji Polskiej Zgromadzenia Księży Marianów.