Rozumienie osoby oraz dzieła pochodzącego z naszego polskiego rodu świętego jezuity Andrzeja Boboli, w aspekcie jego heroicznego męczeństwa i bohaterskiego świadectwa, staje się coraz bardziej aktualnym wyzwaniem, misją nas wszystkich.
Pius XII, wielki miłośnik naszego narodu i ojczyzny, co jest wielką rzadkością w historii papiestwa, napisał encyklikę poświęconą w całości naszemu świętemu rodakowi. Napisał tam ów niezwykle precyzyjnie myślący papież: „Niezwyciężony męczennik w purpurze krwi własnej z wielkim triumfem przyjęty został w Niebie, tak i na ziemi podany został przez Kościół do czci i naśladowania wszystkim wiernym, tak dla osobistego blasku Jego świętości jak dla zadziwiających znaków, którym Bóg tę świętość zaświadczał i stwierdzał”.
Wiemy, że z pozycji nauki katolickiej i apostolskiej, która bazuje na łasce Boga Przenajświętszego w postaci wiary, świadectwo męczeńskie jest pieczęcią naszego bytu chrześcijańskiego. Składa ją tylko człowiek do końca pewny prawd objawionych, czyli takich, do których nasz umysł ludzki, z racji jego ograniczoności, nie ma dostępu z natury rzeczy. Przykład: do prawdy o jednym Bogu umysł ludzki dotarł w sposób naturalny. Ale o tym, że jedna boskość może istnieć w trzech odrębnych Osobach, nigdy nasz rozum nie mógłby dojść sam. Stąd konieczne było, żeby Bóg objawił nam tę prawdę. A czyni to poprzez łaskę wiary.
Wesprzyj nas już teraz!
I teraz właśnie, jeżeli mówimy o bohaterze Boboli, to mamy na myśli fakt, że on przypieczętował własną krwią prawdę o Bogu w Trójcy Świętej Jedynym. A co symbolizuje własna krew? Całkowitą pewność naszego bytu – zarówno duchową jak też i cielesną. Bo taka jest nasza natura ludzka. Więc możemy zapytać: gdzie jest ostateczna racja bytowości osoby świętego jezuity Andrzeja Boboli? Jest jedna naczelna racja, która to uzasadnia: męczeństwo za wiarę, czyli za prawdę objawioną. Tę rację stanowi Chrystus Pan jako prawdziwy Bóg i zarazem prawdziwy Człowiek. I jeżeli On dla celów zbawienia i odkupienia dopuścił ten akt męczeństwa na Golgocie i sięgnął po narzędzie Krzyża, to w tym dramacie Jezusa z Nazaretu uwidacznia się właściwie sedno bycia katolickim chrześcijaninem.
A zatem, jeśli pytamy o swoje osobiste miejsce, dzisiaj we wszechświecie, to ono jest przy Jezusie Chrystusie ukrzyżowanym, ale w dosłownym tego słowa znaczeniu. To znaczy z gotowością rozumu i w wolności do tego, żeby złożyć świadectwo męczeństwa za Chrystusa i Boga Ojca, i Ducha Świętego, za Kościół, za naród, za ojczyznę. Bo pamiętajmy: człowiek, który umiera jako bohater narodowy o imieniu Andrzej Bobola, nie przegrał. On odniósł zwycięstwo – nie tymczasowe, lecz wieczne.
Dlatego, jak mi się wydaje, nasza rozprawa o Andrzeju Boboli jest dzisiaj „strzałem w dziesiątkę”. Chodzi o to, aby nie tylko karmić naszą ludzką, polską dumę, ale by wzmacniać siły ducha i serca do kroczenia ku osobistej i narodowej świętości. Nawet za wielką, najwyższą cenę, która nagradzana jest też najwyższą nagrodą Nieba. Za tym przecież tęskni prawdziwie myślący Polak – chrześcijanin.
Męczeństwo świętych przygotowuje nas na ziemi do wyzwań znacznych, by nie powiedzieć – przekraczających nasze realne możliwości ich udźwignięcia i przezwyciężenia. Męczeństwo w imię Chrystusa przekracza nasze siły. Ale w męczeństwie dochodzi do głosu potęga łaski Wszechmocnego Pana. Wtedy człowiek jest w stanie złożyć stosowne świadectwo życia, z wiary w Ukrzyżowanego.
I proszę posłuchać teraz znowu słów dokumentu: „Im zuchwalej ludzie nienawidzący Boga i nauki chrześcijańskiej występują przeciw Chrystusowi i założonemu przezeń Kościołowi, tym gorliwiej powinni nie tylko kapłan, ale wszyscy katolicy i żywym słowem i przez pisma rozrzucane wśród ludu, a najbardziej przez świetlany przykład życia swego im się przeciwstawiać, zachowując zawsze poszanowanie dla osób, ale stając mężnie w obronie prawdy. A choćby w tej pracy spotkać ich miały różne przeciwności oraz utrata czasu i mienia, niech nigdy nie cofają się wstecz, chowając zawsze w pamięci to słowo. Mężne działanie i znoszenie cierpienia jest dziełem tej cnoty chrześcijańskiej, której sam Bóg najwyższą zapłatę, to jest wiekuiste szczęście obiecuje. A pamiętać trzeba, że w tej cnocie, jeśli rzeczywiście ją coraz bardziej ku doskonałości kierować zawsze znajdzie się odrobina męczeństwa. Nie tylko bowiem krwi rozlewem wydajemy Bogu świadectwo naszej wiary, ale i mężnym a wytrwałym opieraniem się pokusom oraz wielkoduszną ofiarą ze siebie i ze wszystkiego co mamy, złożoną Temu, który tu jest naszym Stwórcą i Odkupicielem, a w Niebie będzie kiedyś niekończącą się radością. Niechże więc wszyscy jako we wzór wpatrują się w męstwo świętego męczennika Andrzeja Boboli. Niech nieugiętą jego wiarę i sami zachowają i na wszelki sposób bronią. Niech tak naśladują jego apostolską gorliwość, żeby starali się najusilniej, stosownie do swego stanu Królestwo Chrystusowe na ziemi umacniać i we wszystkich kierunkach rozszerzać”.
Rozumiemy te słowa papieża Piusa XII w kontekście chwały męczeńskiej Świętego Andrzeja Boboli Patrona Polski, że my jako katoliccy chrześcijanie nie możemy ustąpić, nie możemy pójść na pakt ze złem biorąc na siebie ryzyko wiekuistej utraty przyjaźni z Bogiem. Wiekuistej! Bo, czym jest peccatum mortale? To jest decyzja wiecznego zerwania z Bogiem Przenajświętszym, co może przerodzić się w decyzję o wiecznym pakcie z szatanem. Dlatego żaden rozumny katolik nie może o tym nie pamiętać, nawet wtedy, kiedy staje w obliczu śmierci. I od tej decyzji każdego z nas, czy decyzji nas jako narodu polskiego dzisiaj, Pan Bóg uzależni werdykt nad Polską naszych pokoleń i naszych dni. I to będzie werdykt wieczny. Dlatego, jeżeli ktoś pyta dzisiaj Polskę: „na co stawiasz? Na czas czy na wieczność?” to ja sądzę, że mamy wielu rodaków, którzy mówią: „tylko na wieczność”. Bo jako Polska przekonaliśmy się, że wtedy, kiedy stawialiśmy na czas, nawet jeżeli to na pozór dawało nam niebywały rozkwit cywilizacyjny, gospodarczy, handlowy, polityczny, ostatecznie traciliśmy najwięcej. Bo musimy sobie jasno zdefiniować dobro Polski. Temu dobru na imię: Bóg w Trójcy Świętej Jedyny. Jeśli będziemy manipulować definicją dobra Polski, czyli jeśli sobie powiemy, że tym dobrem jest miska soczewicy czy kromka chleba, to oznaczać będzie koniec mojego życia wiecznego z Bogiem. To jest koniec mojego życia wiecznego w Niebie, to jest koniec Polski Niebiańskiej. Zaczynam wówczas być architektem diabelskim, zaczynam paktować z szatanem. I buduję – jak mawiał ksiądz Piotr Skarga – nie Polskę Bożą, lecz Polskę diabelską. A my takiej Polski absolutnie nie chcemy.
A co z pozycji nauki mówi nam dzisiaj Święty Andrzej Bobola? Że polska racja stanu to wieczne dobro Polski, to Polska wieczna, to Polska Boża. Żadnej innej Polski: amerykańskiej, rosyjskiej, niemieckiej my nie chcemy. My jesteśmy Polakami Bożymi. My budujemy Polskę Bożą, nawet za cenę męczeństwa. I uważam, tylko wtedy człowiek suwerennie się porusza we wszechświecie, na każdej długości i szerokości geograficznej globu, jeśli ma takie fundamenty i taki cel najważniejszy.
A zobaczcie, jak nam systemowo w ostatnich dwóch latach zamazywano ten horyzont dobra najwyższego. I ukuło się już prawie powszechne powiedzenie, że zdrowie jest najważniejsze. To zdrowie nie jest żadną, nawet najmniejszą przepustką do Nieba! Jeśli wybierzemy, przedłożymy opcję zdrowia ziemskiego ponad dobro najwyższe, którym jest Pan Bóg, zatracimy się w piekle z absolutną pewnością, bo wtedy zdradzimy Boga.
Zmagania ze złem i ze złym duchem kosztują. Ale i owoc składanej szczerze ofiary dla Pana Boga jest nieporównywalnie większy, bo jest nim sam Boski Stwórca. Jakże warto, w kontekście męczeństwa Świętego Andrzeja Boboli, wciąż sobie na nowo uświadamiać: największy skarb mam w Bogu. To jest ta perła, którą przedkłada nam Ewangelia. Znalazłeś Chrystusa – w interpretacji Urzędu Nauczycielskiego Kościoła – znalazłeś perłę. I żeby tę perłę zdobyć czy ocalić, obronić, to wszystko inne oddaj, łącznie ze swoim ciałem.
Bardzo łatwo sprawdzić swoją duchową dyspozycję i architekturę swojego życia – czy ona jest w stu procentach zogniskowana na Panu Jezusie Chrystusie, czy jedynie częściowo. A w jaki sposób sprawdzić? Jeżeli się duchowo i cieleśnie raduję z faktu przeżywania przyjaźni z Chrystusem w cierpieniu, w znaku Krzyża, wtedy dopiero mam pewność, że jestem w tym miejscu, w którym powinienem być. I nie mam żadnego lęku – ani przed „czołgami” duchowymi z zachodu, ani przed czołgami fizycznymi ze wschodu. Dlatego, że ani jedne, ani drugie mnie nie dosięgną. Co najwyżej, jedne i drugie mogą dosięgnąć tylko mojego ciała. I jak wiecie: tak czołgi zachodu, jak i czołgi wschodu chcą nas, Polskę katolicką zmiażdżyć.
Pragnę zacytować słowa znanej modlitwy: „Święty Andrzeju Bobolo, który tak umiłowałeś naszego Pana Jezusa Chrystusa, że cały się poświęciłeś na Jego służbę, wieńcząc apostolskie życie męczeńską śmiercią. Prosimy Cię, wspieraj nas swoim wstawiennictwem przez całe życie, byśmy jak Ty wzrastali wytrwali wiernie w zjednoczeniu z sercem Jezusa i pod opieką Jego Matki Niepokalanej”.
Trwanie w Chrystusie i w Matce Najświętszej to jest ta naczelna racja stanu Świętego Andrzeja Boboli. W nim jak w soczewce odbija się polska racja stanu: trwać nieprzerwanie, mądrze, rozumnie jako wolni Polacy w Chrystusie. To jest nasza opcja. Wszystkie inne osobiście diagnozuję jako zdradę polskiej racji stanu. I żadnej innej opcji nie powinniśmy jako Polacy akceptować ani w Kościele w Polsce, ani w państwie polskim, ani w nauce polskiej, ani w sztuce polskiej, ani w gospodarce polskiej, ani w handlu w Polsce. Wszystkie inne opcje są wyprowadzaniem Polski na manowce piekła. Dlatego właśnie dziękujemy Panu Bogu w Trójcy Świętej Jedynemu za Świętego Andrzeja Bobolę, za jego heroizm, za jego umiłowanie BOGA, Kościoła, heroiczne umiłowanie narodu, Ojczyzny.
A co może uczynić nasz rozum gotowym do złożenia ofiary najwyższej? Tylko objawiona prawda w postaci łaski katolickiej i apostolskiej wiary. Nie ma innej siły, która prawdziwą naturę naszego rozumu jest w stanie zainspirować do takiego aktu. Najprawdziwszych męczenników możemy napotkać jedynie i wyłącznie wówczas jeżeli uwzględnimy wymiar intelektu i wymiar osobistej wolności – tylko i wyłącznie w obszarze katolickiego Kościoła Chrystusowego. To jest dla naszych pokoleń w narodzie polskim znak i wzór do naśladowania, aby nie odrzucić prawd objawionych w naszej Polsce przez Pana Boga, w postaci łaski katolickiej wiary, która rozświetla wszystkie niejasności naszych umysłów w ojczyźnie czy pośród Polonii. Ciekawe, że zauważył to w tym świętym Patronie Polski także Episkopat Polski. Cytuję: „To, co specyficzne dla Świętego Andrzeja Boboli to pasja, z jaką oddawał się ewangelizacji nie zważając na trudy, jakie musiał podejmować, aby dotrzeć z dobrą nowiną do człowieka poszukującego. Będąc wiernym posłannictwu Ewangelii pragnął, aby dotarła ona do najdalszych zakątków naszej ojczyzny. Również i dziś potrzebujemy takiego świadectwa oddania w szerzeniu Ewangelii wszędzie tam, gdzie Pan nas posyła, nieraz aż po męczeństwo. Może dziś już nie chodzi o męczeństwo krwi, ale o wytrwałe świadectwo wierności Ewangelii w życiu codziennym, czyli nauki Bożej dla naszej polskości XXI wieku, która w Ewangelii Jezusowej posiada szczytowe znaczenie dla poznania prawdy przez nasz polski naród”.
Dla tych, którzy bezpodstawnie i tym samym błędnie twierdzą, że wiara święta ogranicza względnie zaciemnia rozum ludzki, Papież Pius XII naucza: „Iż tak twierdzić nie można, co wielu zuchwale i lekkomyślnie rozpowiada, że nauka chrześcijańska przygasza światło naturalnego ludzkiego rozumu. Kiedy przeciwnie, dodaje mu blasku i siły (…). Nie można więc mieć Boskiej Ewangelii, to znaczy nauki Chrystusowej – którą Kościół Katolicki z powołania i obowiązku swego wykłada – za coś wstecznego i pokonanego dzisiejszym postępem, ale za coś żywego i żywotnego, co samo jedno może wskazać ludziom pewną i prostą drogę do sprawiedliwości, do prawdy i do wszelkiej cnoty oraz zabezpieczyć ich spokój i zgodę wzajemną, dając ich prawom i instytucjom społecznym silne i nienaruszalne podpory”.
Nic tak nie pogłębia ludzkiego wysiłku rozumowego, a tym samym naukowego, społecznego, państwowego czy eklezjalnego, jak właśnie wiara, która jest bezcennym darem Bożym. W tym kontekście godnym podkreślenia jej ważności dla człowieka i narodu, Ojciec Święty przytacza świadectwo świętej, osobistej wiary Andrzeja Boboli jako kapłana. Zapytany czy jest łacińskim księdzem, odparł Andrzej: „Jestem katolickim kapłanem. W tej wierze się urodziłem i w niej też chcę umrzeć. Wiara moja jest prawdziwa i do zbawienia prowadzi. Wy powinniście żałować i pokutę czynić, bo bez tego w waszych błędach zbawienia nie dostąpicie. Przyjmując moją wiarę poznacie prawdziwego Boga i wybawicie dusze wasze”. Jakże nam tej mądrości Bobolowskiej dzisiaj potrzeba. Jakże systemowo usiłuje się wykorzenić ten bezcenny skarb Boga Przenajświętszego dla serc Polek i Polaków.
Dla naszego osobistego czy narodowego dobra, takie świadectwo jak Andrzeja męczennika, jest budujące i wzmacniające. Pan Jezus nam utorował drogę w swoim prawdziwym przecież człowieczeństwie. Przeżył wszystkie najświętsze prawdy naszej wiary. Jego Człowieczeństwo temu wszystkiemu sprostało. Człowieczeństwo i Osoba ludzka Niepokalanej Matki Najświętszej, naszej Królowej Polski temu sprostały. To oznacza dla naszego osobistego człowieczeństwa w każdym pokoleniu Narodu Polskiego i Polonii, że wsparci Bogiem i Niebem też jesteśmy w stanie sprostać tym wyzwaniom i tej świętej wielkości, którą jest objawiona prawda w postaci łaski wiary katolickiej i apostolskiej. Dlatego w tym cudzie wiary trwajmy. Cud wiary uczyńmy najważniejszym mistrzem w tworzeniu naszego osobistego i narodowego rozumu w Kościele i w państwie. I w naśladowaniu Chrystusa i w życiu i śmierci pozostańmy wierni tym prawdom, za które On żył i oddał swoje boskie oraz ludzkie życie. I to jest ta stawka, o którą toczy się teraz rozgrywka i biegnie historia.
Święty Andrzej Bobola to jedna z najwspanialszych odpowiedzi, jakie polski ród, polska rodzina narodowa dała w ciągu wieków na wszelkie kryzysy wiary.
Papież Pius XII ubolewa nad rozmiarem kryzysu wiary pośród współczesnej ludzkości: „Dziś, co jest dla nas powodem wielkiego bólu, w niejednym kraju wiara katolicka już to omdlewa i podupada, już to prawie zupełnie wygasa. Nauka Ewangelii niemałej liczbie ludzi jest nieznana. U innych zaś, co gorsza, spotyka się z zupełnym odrzuceniem pod pozorem, że jest całkowicie obca tym, którzy idąc z postępem czasu urabiają sobie przekonanie, że na ziemi bez Boga, to jest przez własny rozum i przez własne siły, wszystko czym żyją i przez co działają posiąść mogą swoją mocą podbijając, pod swoją wolę i władzę dla pożytku i rozwoju ludzkości, wszystkie pierwiastki i żywioły tej ziemi, łącznie z powietrzem, ogniem, wodą i ziemią. Inni znów do tego dążą, żeby z dusz ludzi prostych i nieuczonych, albo też takich, którzy już dotknięci są zarazą błędu, wyrwać do ostatka tę wiarę chrześcijańską, która dla rozmaitych biedaków jest w tym śmiertelnym życiu jedyną pociechą. I w tym celu zwodzą ich obietnicami jakiegoś nadzwyczajnego szczęścia, które w tym ziemskim wygnaniu jest dla nas zupełnie niedostępne”.
Tutaj warto się na chwilę zatrzymać i przerwać tę naukę papieską, żeby sobie uświadomić, że te oddziaływania ideologiczne w historii świata odsłoniły się w zupełnie nieoczekiwanym kształcie. A mianowicie: że odcięcie nas od Boga, od Kościoła, od Sakramentów Świętych, od nabożeństw, od Mszy świętej podarowanej nam przez samego Boga – to dla naszego zdrowia. Neguje się zatem Boga i wiarę prawdziwą, czyli objawioną, a nie wymyśloną przez różnych niewolników ducha czasu, nie mówiąc o szatanie. Co więcej, niektórzy już tak dalece upadli, że udział we Mszy świętej nazywają peccatum mortale, czyli grzechem śmiertelnym. Uważam taką tezę za szczyt zniewolenia. Trudno mi sobie wyobrazić głębsze zniewolenie ducha człowieka, żeby wypowiedzieć, że jeżeli pójdziesz na Mszę świętą to, to popełnisz grzech śmiertelny. Ale to tylko oznacza, jaki bezdenny kryzys wiary obecnie przechodzimy.
Papież Pius XII naucza dalej: „Dokądkolwiek bowiem oczy obróci i dążyć zaczyna ludzka społeczność, jeżeli od Boga odchodzi, nie tylko nie osiąga upragnionego spokoju i zgody, ale wpada w taką rozterkę i niepokój, jak człowiek trawiony gorączką oddając się pogoni za bogactwem, za wygodnym i przyjemnym życiem, które wyłącznie sobie ceni. Chce pochwycić coś, co przed czym ciągle ucieka i buduje na tym, co się zapada. Albowiem bez uznania Najwyższego Boga i Jego świętego Prawa nie może istnieć wśród ludzi żaden ład ani żadne prawdziwe szczęście. Brakuje bowiem podstawy zarówno do prywatnego jak i do należycie prowadzonego społecznego życia”.
Tylko w Bogu, przez Pana Boga i wraz z Bogiem Polska i ludzkość mogą się prawdziwie rozwijać i urzeczywistniać. Zachowamy, ocalimy na wieki jedynie to co oddamy, poświęcimy, zawierzymy i odniesiemy do Boga. Jakże trudno niektórym umysłom to zrozumieć, że wszelka bytowość wszechświata bierze początek z Boga Kreatora. I dlatego ostatecznie ku Niemu zmierza w wieczności. Święty Andrzej zrozumiał to genialnie. Warto, zgodnie ze słowem encykliki: „naśladować czystość jego nauki katolickiej, niezłomną jego wiarę i to męstwo, z jakim aż do męczeńskiego końca walczył o cześć i chwałę Chrystusową”. Jakże, kochani, jest nam ten Święty dzisiaj potrzebny!
Święty Andrzej jest więc w tym sensie niestrudzonym Apostołem Chrystusa, co podkreśla także Konferencja Episkopatu Polski pisząc o tym wspaniałym jezuicie: „jest patronem ewangelizacji w trudnych czasach. Odzyskana dziś wolność polityczno-społeczna stanowi ciągłe wyzwanie i wymaga pogłębienia przez odnowę religijną i moralną. Potrzebujemy duchowego odrodzenia zarówno w obliczu podziałów ujawnionych po upadku komunizmu, jak i w perspektywie nowej ewangelizacji jednoczącej się Europy”.
Te zjawiska są jednak jeszcze bardzo świeże i wielu naszych rodaków z tak zwanych wyzwań niekoniecznie już wyszło obronną ręką. Wiele ran zostało zadanych naszemu narodowi przez różne ideologie, stare i nowe. I dlatego potrzebny jest dopływ świeżego ducha, który ten jezuita posiada do dyspozycji nas wszystkich w Polsce, w rzeczywistości Świętych obcowania. Pamiętajmy, że większej błyskotliwości, na przykład intelektualnej, dla rozeznania co jest dla Polski dobre, a co złe, nie możemy osiągnąć inaczej jak przez pośrednictwo Świętych. Owszem, bezpośrednio od Pana Boga w głównej mierze. Tylko, że Pan Bóg po to powołał Matkę Bożą, Maryję jako Królową Polski, czy naszych Świętych Patronów: Andrzeja Bobolę, Wojciecha, Stanisława, czy Świętych Polskich z Janem Pawłem i błogosławionym Prymasem Tysiąclecia, żebyśmy w tym porządku, poprzez wstawiennictwo i realną obecność Wszystkich Świętych zwracali się do Niego. Każdy Apostoł jest również Boskim posłańcem niepodległości człowieka, narodu, ojczyzny, Kościoła czy państwa. I tak jest też w przypadku Świętego Andrzeja ze Strachociny. Wzorem Jezusa Chrystusa on wyzwala, prawdziwie wyzwala, a nie jak ideolodzy, wprost przeciwnie – zawsze zniewalają i ograniczają ludzkie horyzonty rozwoju. Odnalezienie jego relikwii, kiedyś schowanych daleko, było zapowiedzią odzyskania niepodległości. Prosimy dzisiaj gorąco, aby przez jego wstawiennictwo, Bóg obdarzył nas pokojem, obdarzył lepszą przyszłością, obdarzył czasami, kiedy będzie rządziła prawda, miłość, sprawiedliwość, pokój, a nie więzienia, pałki czy aresztowania.
Poeta Wincenty Pol napisze o nim:
„To piński apostoł ów Andrzej Bobola,,
Co poszedł na męki z miłości gorącej,
I ziarno zbawienia z krwią posiał w te pola,
Zbawienia dusz ludzkich żarliwie pragnący.
W znak wiary, czystości, dom stary Boboli
Szat innych nad białe u siebie nie chował,
Dostatków używał tak miernie jak soli,
A służąc orężno, kościoły fundował.
Więc Pan też tem jego zasługi nagrodził,
Że w domu Bobolów mąż Boży się zrodził,
Ostatni męczennik w tej Polskiej Koronie,
Gdy Waza Kazimierz zasiadał na tronie.
I w Pańskiej winnicy jest Andrzej Bobola,
Tym mężem, co wyszedł ostatni na pola,
A Chrystus mu przecie użyczył tej płacy,
Choć wyszedł ze wszystkich ostatni do pracy.
Stąd, jako Stanisław, jest w sztuki pocięty,
I ciało się jego znów zrosło miłośnie…
Tak, kiedy Rzym powie, że Andrzej jest święty,
To Polska napowrót jak cudem się zrośnie.
A naród szczęśliwy i wierny Ojczyźnie
Andrzeja Bobolę podejmie kochaniem,
I w miejscu męczeństwa pod jego wezwaniem
I miasto i kościół podniesie w Pińszczyźnie”.
Święty Andrzej Bobola jest także niezwykłym czcicielem naszej Królowej Polski, Niebiańskiej i Bożej Matki Maryi. Właśnie Pius XII zauważył w swojej encyklice, że on, Święty Andrzej jako Patron Polski wraz z Królową Polski wspiera i broni naszej ojczyzny. Na ten sam aspekt jego świętości zwrócił uwagę nasz Episkopat: „Nowy Patron darzył wielkim nabożeństwem Matkę Bożą powierzając Jej wstawiennictwu swoją posługę duszpasterską i ewangelizacyjną. Niech wstawiennictwo Maryi Królowej Polski oraz nowy Patron Kościoła Polskiego – Święty Andrzej Bobola wspierają wszelkie nasze wysiłki zmierzające do odnowy duchowej i moralnej naszej ojczyzny” (30 kwietnia 2002 r.). Taka jest misja kanonizowanego, aby pod przewodnictwem Niepokalanej Matki Bożej Maryi orędował za jego bliskimi, narodem czy ojczyzną, ale także Kościołem i państwem. Tak też jest w przypadku Świętego Andrzeja, któremu z pewnością mamy ogromnie wiele do zawdzięczenia.
W związku z budową wiernej kopii kapliczki Matki Bożej Gietrzwałdzkiej w Atenach Roztocza zagłębiłem się wraz z kilkoma innymi osobami w tę materię. Odkryłem, że w trakcie wszystkich 160 objawień Matki Bożej w Gietrzwałdzie nasza Królowa ukazała się z koroną i berłem królewskim. W śnieżnobiałej sukni z odcieniem złota zasiadała na tronie. Czasami na lewym kolanie podtrzymywała dłonią Dziecię Jezus ze ślicznymi kręconymi włoskami, bez korony. Nie ukrywam publicznie mojego zadziwienia – jak to możliwe, żeby w Kościele, w Polsce dowiadywać się po prawie 150 latach objawień Matki Bożej o tak ważnych przesłaniach dla narodu, ojczyzny i świata. A to jest bardzo ważne. Matka Boża przyszła do naszego zniewolonego narodu i objawiła się na sposób Królowej, żeby uświadomić Polsce pod zaborami, że Ona jest władczynią domu polskiego; że przez powrót i wierność Matce Bożej Polska jako społeczność państwowa może się odrodzić.
Człowiek żąda znaku i dowodu, i słusznie. Mamy dowód Matki Najświętszej w odniesieniu do narodu portugalskiego. To jest pierwszy naród, który wypełnił wolę Matki Najświętszej z Fatimy i który został poświęcony przez Episkopat przed II wojną światową Niepokalanemu Sercu Maryi. I jaki jest tego skutek? Wymierny. Żaden żołnierz portugalski nie zginął w czasie II wojny światowej. Oznacza to, że sprawa pokoju czy wojny rozstrzyga się w Niebie, a nie na ziemi. Jeżeli Kościół w Polsce czy państwo polskie będą myśleć, że sprawę pokoju rozstrzyga się w pertraktacjach międzyludzkich, to będzie w kardynalnym błędzie. Sprawę pokoju rozstrzyga Bóg jako wieczny pokój, przez Niepokalaną. Jestem pewien w świetle tego, co się wydarzyło w Portugalii, że analogiczna historia mogła się przydarzyć narodowi polskiemu w czasie II wojny światowej – że żaden żołnierz polski mógł w czasie II wojny światowej nie zginąć. A dlaczego ponieśliśmy jedną z największych ofiar? Ponieważ nie sprostaliśmy największym oczekiwaniom Boga w Niebie i naszej Królowej. Od kogo jak kogo, ale od katolickiego narodu Polaków mieli Oni prawo oczekiwać, że staniemy po stronie Boga i Królowej Polski. Nie stanęliśmy i taki dramat przeżyliśmy. I w tej godzinie historycznej, jeśli będziemy stawać po stronie tak zwanych przyjaciół z zachodu czy tak zwanych braci ze wschodu, to przeżyjemy analogiczny dramat jaki nam się przydarzył w 1939 roku. Ale główną przyczyną będzie ustawienie się tych Polaków, którzy decydują o losach państwa i Kościoła w Polsce dzisiaj. Powinno być to ustawienie ad Deum Regen Poloniae czyli do Boga jako Króla Polski i do Matki Najświętszej Maryi jako Królowej Polski. To powinna być najważniejsza linia polityczna, eklezjalna, intelektualna, duchowa, moralna i militarna Rzeczpospolitej Polskiej. Bo w 1939 roku Polska największe nadzieje położyła w swoich przyjaciołach na zachodzie. I jacy to są przyjaciele – historia w zupełności obnażyła ich kształt. Więc dzisiaj liczyć na przyjaciół z zachodu to znaczy nie zdać egzaminu z historii. Dlatego w świętym Andrzeju Boboli mamy niezwykłego Polaka, bo on jest niezwyciężony. Pamiętajmy wszyscy, że niezwyciężoność człowieka nie może być wyprowadzana z mocy jego natury. Niezwyciężoność człowieka bierze się z mocy Boskich, które są wszechmocne. Człowiek, który chce być niepokonanym, „podłącza się” pod Boskie moce.
Papież Pius XII zatroskany o los Polski i świadom rozmiaru cierpień naszego narodu w historii, nie ma wątpliwości, że Polska powinna pozostać przedmurzem chrześcijaństwa i uznać to, wzorem swojego rodaka, za swoją najważniejszą misję istnienia. Polska, jak Andrzej Bobola, powinna w byciu apostołem Chrystusa i Niepokalanej Królowej uznać swoją najgłębszą, najważniejszą i najchlubniejszą rację stanu państwa, Kościoła, narodu i ojczyzny. „Skoro bowiem Andrzej Bobola z ich narodu wyszedł i ich ziemię nie tylko blaskiem rozlicznych cnót, ale i krwią męczeńską uświetnił, jest on dla niej wspaniałą ozdobą i chlubą. Niechże więc idąc za jego świetlanym przykładem nadal bronią ojczystej wiary przeciw wszystkim niebezpieczeństwom. Niech usiłują obyczaje do norm chrześcijańskich dostosować, niech to sobie mają mocnym przekonaniem za największą chwałę swojej ojczyzny. Jeżeli przez nieugięte naśladowanie niezachwianej cnoty przodków to osiągną, żeby Polska zawsze wierna była dalej przedmurzem chrześcijaństwa. Zdaje się bowiem wskazywać historia jako świadek czasu, światło prawdy i nauczycielka życia (to są słynne słowa Cycerona), że Bóg te właśnie role narodowi polskiemu przeznaczył. Niechże więc mężnym i stałym sercem usiłuje tę rolę wypełnić unikając wrogich podstępów i zwalczając przy pomocy Bożej wszystkie przeciwności i próby. Niech podnoszą oczy w górę ku tej nagrodzie, jaką Bóg obiecuje tym wszystkim, co z zupełną wiernością, z ochotnym sercem, z gorącą miłością żyją działając i walcząc dla zachowania i rozszerzenia na ziemi Bożego Królestwa Pokoju”.
Warto powracać do modlitwy za ojczyznę, i to oczywiście permanentnie: „Święty Andrzeju, Patronie trudnych czasów. Ty krzepiłeś Polaków w czasach wszelkiego zagrożenia. Oddajemy się Tobie w opiekę, pomagaj nam wytrwać pośród wszystkich doświadczeń osobistych i społecznych, wyjednaj nam łaskę Bożego pokoju i jedności, byśmy z rozwagą i ewangeliczną roztropnością umieli dostrzegać i oceniać sprawy własne i sprawy narodu w świetle Ewangelii Chrystusa. Uproś nam odwagę działania, byśmy nie trwali w bezradności wobec zła, które nie ustaje. Niech nas napełnia Boża radość, gdy zwyciężamy albo ponosimy porażki. Święty Andrzeju Bobolo oręduj za nami u Pana”.
Żeby pod sztandarem tego świętego Patrona Polski wszystko, kim jesteśmy jako Polska, było przeniknięte Przenajświętszym Bogiem, Jego łaskami i darami. I dlatego jest wielką sprawą, żebyśmy powracali do kultu tego Patrona Polski.
Pamiętajcie, że Sowieci próbowali jego ciało roztrzaskiwać o kamienie. Ono się po śmierci cudownie zrosło. Żadna siła ziemska nawet nie potrafiła tego wytłumaczyć, co jest dla medycyny światowej ciekawym faktem. To zauważmy – skoro tak cudownie zrośniętego ciała Boboli Sowieci nie potrafili roztrzaskać, to myślicie, że czołgi Putina potrafią Polskę Bożą rozjechać? Tak, rozjadą! Tylko, że Polskę diabelską. Polski Bożej żaden czołg tego świata nie dosięgnie, bo nie ma takich mocy. Trzeba nam jedynie stawiać na Wszechmoc, a nie na Zachód czy Wschód, czy Północ, czy Południe. Jakie armaty mieli Szwedzi w czasie potopu? Najniebezpieczniejsze na świecie. A przecież załamały się na Królowej Polski, na Bogu, na wszechmocy Bożej. Pod warunkiem, że Pan Bóg jeszcze to obywatelstwo w Polsce posiada. Bo my na lewo i prawo dzisiaj i wczoraj rozdajemy obywatelstwo polskie, tylko najtrudniej jest zdobyć obywatelstwo Rzeczpospolitej Polskiej Panu Bogu w Trójcy Świętej Jedynemu i Królowej Polski.
Trzeba nam koniecznie bazować na żywym Bogu i żywych Jego mocach, które są wieczne. Zachęcam Was, żebyście tego świętego Patrona zawsze mieli w swoich sercach. Jeżeli chcemy poskładać ten nasz dom ojczysty, osobisty, rodzinny, narodowy, państwowy, kościelny – żeby to był prawdziwy dom z fundamentami, ścianami, oknami, drzwiami, dachem, to trzeba nam być Bożymi. Trzeba się odnawiać w żywym Duchu od wiecznego Boga Ojca i od wiecznego Syna Bożego, który stał się nam tak bliski przez Wcielenie. I niech Bóg w Trójcy Świętej Jedyny błogosławi dzisiaj Polskę, błogosławi Europę i świat poprzez wstawiennictwo tego cudownego Patrona. I niech nam dopomaga poskładać nasz dom, nasze życie, żeby było całością i jako całość własnością Boga Najwyższego i Matki Najświętszej jako Królowej Polski. I zamiast podsumowania taki tekst, któremu pięknie ma na imię – Modlitwa Poranna:
Już dzień chwalebny jaśnieje
I nową radość przynosi,
Bo Andrzej oddał swe życie
Za zjednoczenie Kościoła.
O ciesz się , polska kraino,
Że zasłużyłaś na syna,
Którego śmierć opromienia
Prawdziwej wiary wspólnotę!
Przez winę pychy rozdarto
Jedyną szatę Chrystusa,
Niech krew i miłość Andrzeja
Wybłaga jej połączenie.
Bo ileż poniósł on trudów,
By do jednego Pasterza
Zwiedzionych przywieść na powrót
I w jednej wierze zachować!
Andrzeju, Boży Rycerzu,
Gdy dziś sławimy hymnami
Pamiątkę twego męczeństwa,
Oręduj w niebie za nami.
Ks. prof. Tadeusz Guz
Fragmenty dwóch konferencji i homilii wygłoszonych 15 kwietnia 2022 r. w Szczecinie. Wybrały: Hanna Winiarz i Joanna Szałata