„Dół, poczucie porażki. Nieporównywalne z porażką Donalda Tuska w wyborach prezydenckich w 2005 r. Bo Tusk przegrał w ostrej walce. A o prezydencie Komorowskim byłem przekonany, że wygra. Zaskoczenie. Szok” – tak ks. Kazimierz Sowa odniósł się do wyników I tury wyborów prezydenckich. Jak podkreśla, związków z politykami PO nie zamierza się wypierać.
Wyniki pierwszej tury wyborów prezydenckich duchowny skomentował słowami „dół”, „poczucie porażki”, „zaskoczenie”, „szok”. Duchowny, jak i jego znajomi, głosowali na tego samego kandydata, a on przegrał. A miał wygrać – w pierwszej turze. Wieczorem, po ogłoszeniu wyników jedna posłanka PO odwróciła się do mnie i mówi: „No tak, dziesiątego każdego miesiąca teraz my będziemy musieli chodzić na to Krakowskie Przedmieście”. Tylko kto nam egzorcyzmy będzie odprawiał? – mówi ks. Sowa.
Wesprzyj nas już teraz!
Kiedy Magdalena Rigamonti zauważa, że poza ks. Lemańskim jest jednym z niewielu duchownych wspierających Bronisława Komorowskiego, ks. Sowa wskazuje na… ks. Andrzeja Lutra i „dwóch, trzech biskupów”. Podkreśla przy tym, że polityka jest dla niego drugorzędna, a najważniejsze są „relacje osobiste, towarzysko-rodzinne”. Jak dodaje, bliskie i wieloletnie relacje łączą go z Tomaszem Arabskim, Pawłem Grasiem, Bogdanem Klichem i Sławomirem Nowakiem. Był taki skład rządu, którego połowie ministrów ochrzciłem dzieci lub byłem z nimi w różnych relacjach. I nie mam zamiaru się tego wypierać – podkreśla.
Zapytany, czy chciał odciągnąć Polaków od Radia Maryja, duchowny odpowiada: Nie, chciałem pokazać, że jest inny Kościół, nie tylko ten radiomaryjny. I się udawało. Arcybiskup Gocłowski miał w Plusie człowieka, ja byłem człowiekiem kardynała Macharskiego i wszyscy mieli świadomość, że to są poukładane puzzle, ale wystarczy, że ktoś ruszy ramką, to wszystko się rozwala. Nie było spoiwa. Jak dodaje, kiedy zajmował się Radiem Plus, to „nawet” wydawało mu się, że może ono być „zbawieniem dla polskiego Kościoła”.
Źródło: dziennik.pl
mat