Chociaż teoretycznie Parlament Europejski podjął decyzję niekorzystną dla Marine Le Pen, to nacjonalistyczna kandydat na prezydenta Francji może tylko na tym skorzystać. Unijne gremium zdecydowało o odebraniu lider Frontu Narodowego immunitetu w związku z udostępnianiem na Twitterze brutalnych materiałów z egzekucji zakładników Państwa Islamskiego. Sceptyczny wobec islamskich imigrantów francuski elektorat z pewnością uzna ją teraz za swego rodzaju męczennika.
O uchylenie immunitetu wnioskowała francuska prokuratura. Potrzebne jej to było do przesłuchania Le Pen.
Wesprzyj nas już teraz!
Nacjonalistyczna polityk z dużymi szansami na zwycięstwo w tegorocznych francuskich wyborach prezydenckich w roku 2015 opublikowała na Twitterze przerażające zdjęcia z egzekucji dokonanej przez dżihadystów. Napisała przy tym ostrzegawczo: „To jest Daesh”. W ten sposób po arabsku określa się ISIS, a słowo ma charakter obraźliwy.
Udostępnienie materiałów wywołało burzę. Znanej z antyislamskich przekonań działaczce prokuratura może postawić zarzut rozpowszechniania treści zawierających przemoc. Grozi za to do 3 lat więzienia i kara grzywny do 75 tys. euro.
Oprócz śledztwa w sprawie materiałów ISIS wobec Marine Le Pen toczy się śledztwo natury finansowej. Chodzi o zarzuty opłacania pracowników Frontu Narodowego z funduszy Parlamentu Europejskiego, co jest niezgodne z prawem. Nacjonalistyczna polityk odmawiała stawienia się na przesłuchaniu zasłaniając się utraconym w czwartek, 2 marca, immunitetem.
Europarlament chce od Le Pen zwrotu 340 tys. euro za zatrudnianie dwóch asystentów niezgodnie z regulaminem. Od lutego deputowana traci z tego tytułu połowę wynagrodzenia wypłacanego przez Brukselę.
Nacjonalistyczna lider z Francji uważa, że prowadzone wobec niej postępowania mają charakter polityczny.
Źródło: bbc.com, tvn24.pl
MWł