Dlaczego lewicowym władzom Hiszpanii tak bardzo zależało na ekshumacji generała Franco? Myślę, że socjaliści chcą w ten sposób udowodnić swojemu elektoratowi, że są pryncypialni w antyfrankizmie – mówi w rozmowie z PCh24 profesor Jacek Bartyzel. Ponadto, jak dodaje, „lewica nie może znieść upokorzenia” – zauważa historyk.
Hiszpański rząd socjalisty Pedra Sáncheza z niezwykłą determinacją dążył do ekshumacji generała Francisca Franco Bahamonde i przeniesienia szczątków dowódcy z Doliny Poległych. Czy taką postawę można odczytywać w kontekście bieżącej polityki hiszpańskiej? Czy wydarzenia historyczne „rozgrzewają” tamtejsze społeczeństwo?
Wesprzyj nas już teraz!
Myślę, że one „rozgrzewają” polityków lewicy, zwłaszcza aktualnie rządzącej partii socjalistycznej. Te działania należy rozpatrywać także w kontekście zbliżających się przedterminowych wyborów. Myślę, że socjaliści chcą w ten sposób udowodnić swojemu elektoratowi, że są pryncypialni w antyfrankizmie, czyli – jak to się mówi w języku tej formacji – antyfaszyzmie.
To jest także kontynuacja polityki historycznej zapoczątkowanej przez wcześniejszy rząd socjalistyczny José Luisa Rodrígueza Zapatero, który – jak wiadomo – rozpętał tę ideologiczną wojnę forsując tak zwane prawo pamięci historycznej i rozpoczął dewastację wszelkich materialnych śladów nie tylko frankizmu, ale całej strony katolickiej i narodowej w wojnie domowej. W ten sposób, choćby w Nawarze, są niszczone także wszelkie pomniki i sposoby upamiętniania karlistów z czasów wojny – karlistów, którzy przecież bynajmniej frankistami w swoim głównym trzonie nie byli. Tak więc jest to kontynuacja, postawienie swoistej kropki nad i w dziele rewolucyjnego wandalizmu.
Chęć usunięcia szczątków generała Franco z Doliny Poległych uznawać należy za zwykły rewanżyzm, czy też stoi za tym ideologia? Czy Franco bardziej „boli” lewicę dlatego, że wygrał wojnę domową, czy ze względu np. na jego podejście do wiary katolickiej? Nie słyszałem bowiem o pomysłach usunięcia z Doliny Poległych José Antonia Prima de Rivery.
Mamy do czynienia zarówno z rewanżyzmem jak i z ideologią, jednak rewanżyzm jest tu istotniejszy. Lewica nie może znieść upokorzenia, tego, że została pokonana.
Przypomniany przez Pana przykład José Antonia potwierdza tę tezę. Gdyby rozpatrywać to w kategoriach ideologicznych, to bliższy faszyzmowi był właśnie José Antonio, a nie Franco (chociaż faszyzm hiszpański jest na tle innych specyficzny).
Franco nie był faszystą, a politycznym pragmatykiem, który uważał się za swego rodzaju katechona Hiszpanii, ratującego kraj przed bolszewizmem i masonerią – bo to było dla niego równie ważne. Natomiast co do pewnych barw ideowych – jeśli nie były mu zupełnie obojętne – to stawał ponad nimi. Tak samo jak nie był faszystą, tak też nie był w pełni tradycjonalistą, a zwłaszcza legitymistą.
Jeśli chodzi z kolei o José Antonia – gdyby hiszpański rząd chciał naruszyć również spokój jego szczątków – to tutaj sprawa byłaby o tyle trudniejsza, że José Antonio spełnia formalne kryterium bycia poległym, a mauzoleum to Dolina Poległych. José Antonio Primo de Rivera niewątpliwie został rozstrzelany – był ofiarą sądowego mordu dokonanego przez ówczesną stronę reżimową.
Generał Franco natomiast nie był poległy – zmarł wiele lat później we własnym łóżku. Dlatego też ruszenie szczątków José Antonia byłoby dla lewicy bardziej niezręczne niż sprawa generała Franco – w jego sprawie socjaliści mogą mówić, że nie był poległy. Z drugiej strony wiadomo też, że Franco wcale nie wyrażał nigdy chęci czy woli bycia tam pochowanym. Decyzję o pochowaniu caudillo w Dolinie Poległych podjął jego następca jako szef państwa i de iure król – Jan Karol I.
Czasami można natrafić na informację, że w Dolinie Poległych spoczywają obie strony walczące w hiszpańskiej wojnie domowej – a więc także przedstawiciele lewicy. To prawda?
Sprawa jest zagmatwana. Pomysł zbudowania bazyliki i monumentalnego cmentarza obu walczących stron zrodził się już w roku 1940, natomiast do końca nie wiadomo, czy spoczywają tam również polegli walczący po stronie Frontu Ludowego. Idea, aby leżały tam obie strony, wyszła od falangistów, którzy – jak wiadomo – stanowili lewe skrzydło obozu powstańczego, obozu narodowego, skrzydło nieultrakatolickie.
Falangiści mieli pomysły trochę rodem z „religii świeckiej”, a nie stricte katolickie. Wiadomo też, że Kościół zdecydowanie się przeciwstawił, aby w miejscu poświęconym chować również ateistów, masonów, ludzi walczących z Kościołem. Dlatego też trudno jednoznacznie powiedzieć, czy w Dolinie Poległych spoczywają także zwolennicy Frontu Ludowego. Być może są tam jako polegli zebrani z pól bitewnych bez względu na to, po której stronie walczyli, ale to do końca nie jest jasne.
Jak generał Franco podczas wojny domowej, a następnie w okresie sprawowania władzy, traktował swoich przeciwników?
Niewątpliwie generał Franco uważał się za narzędzie Bożej sprawiedliwości, która karze wrogów Kościoła i Hiszpanii. W jego postępowaniu z czasów wojny i lat tuż po wojnie, widać żelazną konsekwencję i na pewno miał – mówiąc potocznie – ciężką rękę w ferowaniu wyroków. Natomiast, co charakterystyczne, generał Franco nigdy nie ulegał w tej kwestii emocjom. Ważył stopień winy i bez wahania, ale też bez żadnej emocjonalności, podpisywał wyroki.
Natomiast w późniejszym okresie – z inspiracji swoich przewodników duchowych, spowiedników – Franco stopniowo przechodził do polityki przebaczenia i abolicji. Następowało stopniowe, systematyczne zmniejszanie ilości więźniów, ich przedterminowe zwalnianie, a wreszcie w 1964 roku – a więc w 25. rocznicę zakończenia wojny – Franco wydał dekret o przebaczeniu i puszczeniu w niepamięć wszystkich zbrodni popełnionych przez stronę przeciwną.
Wspomniane przez Pana profesora zbrodnie stanowią jedno z podstawowych skojarzeń dotyczących wojny. Obie strony walczące w hiszpańskiej wojnie domowej miały na sumieniu różne czyny. Czy można jednak dokonać pewnego bilansu – nie tyle pod względem liczb, co ogólnych tendencji – dotyczącego zachowania obu stron? Czy któraś wykazywała się większą brutalnością?
Jeśli chodzi o szacunki czysto liczbowe, to oczywiście są one różne. Natomiast w działaniach obu stron różnice są dwie.
Pierwsza dotyczy tego, co było atakiem i zbrodnią, a co odwetem. Niewątpliwie masowe mordy rozpoczęli tak zwani republikanie – co jest oczywiście określeniem absurdalnym: to byli anarchiści, komuniści, socjaliści i inne ugrupowania lewicy – którzy rozpętali terror jeszcze przed wybuchem wojny. Wybuch wojny, powstania narodowego, był reakcją na te zbrodnie. Można powiedzieć, że biały terror stanowił odpowiedź na terror czerwony.
Druga kwestia to różnica w sposobie dokonywania aktów przemocy. Przemoc strony lewicowej była rozpasaniem okrucieństwa, które przybierało najbardziej wyrafinowane formy tortur, masakrowania zarówno żywych jak i umarłych, wyciągania dawno zmarłych z grobów i pastwienia się nad nimi. Na przykład wykopano trumnę wielkiego XIX-wiecznego hiszpańskiego filozofa księdza Jaime Balmesa, a lewicowi żołdacy czy milicjanci urządzili mecz piłki nożnej grając jego czaszką jako piłką. Osoby ze strony republikańskiej wymyśliły też nowe, nieznane wcześniej rodzaje tortur – na przykład w więzieniu madryckiej czeki [checa – red.], które urządzono w centrali telefonicznej, torturowano więźniów poprzez odpowiednie manipulowanie natężeniem dźwięku, można powiedzieć, że torturowano ich uszy. Był to więc paroksyzm wyrafinowanego okrucieństwa.
Natomiast nic nie wiadomo, aby po drugiej stronie dokonywano takich aktów bestialstwa. Tam po prostu rozstrzeliwano i to wszystko.
Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiał Michał Wałach