10 maja 2022

LGBT, papież i herezja. Biskupi nie mogą dłużej milczeć

(fot. FORUM)

Czy mężczyźni, którzy ze sobą obcują, wejdą do Królestwa Bożego? Nie, powiada Pismo. Tak, powiada wielu biskupów, a papież – wszystko na to wskazuje – potakująco kiwa głową, przyklaskując tym twierdzeniom. W tej sytuacji ta część biskupów, która zachowała apostolską wiarę, nie może dłużej milczeć.

W maju 2021 roku w świecie gruchnęła wieść: w Kościele katolickim błogosławi się związki homoseksualne! Oczywiście, nie w całym – wyłącznie tam, gdzie mówi się po niemiecku… W ramach akcji pod hasłem „miłość zwycięża” w ponad 111 parafiach w geście wymownego buntu przeciwko „rzymskiemu nauczaniu” pobłogosławiono pary gejowskie. Powinno to wywołać zdecydowaną reakcję hierarchii – zarówno na poziomie krajowym, jak i ogólnokościelnym. Ale nie wywołało: biskupi z samych Niemiec nie zrobili dosłownie nic, by ukarać sprawców zamieszania, a sam Ojciec Święty… wysłał wiele sygnałów wskazujących, że jemu takie inicjatywy w ogóle nie przeszkadzają. W efekcie w roku bieżącym mamy do czynienia z powtórką: ołtarze okrywane są tęczowymi flagami, a kapłani udzielają błogosławieństwa jednopłciowym parom. Chciałoby się zapytać, kiedy – jeśli w ogóle – to szaleństwo wreszcie się skończy.

Sprawa jest arcypoważna, bo stawia pod znakiem zapytanie nauczanie Kościoła katolickiego w kilku niezwykle ważnych obszarach, takich jak antropologia, małżeństwo, seksualność, relacja między życiem wiernych a normami prawa Bożego; stawia też pod znakiem zapytania samą rolę papieża, który powinien stać na straży jedności wiary katolickiej, ale w obliczu tego, co dzieje się za Odrą, uparcie i konsekwentnie milczy, ba, więcej nawet, poprzez rozmaite gesty sugeruje, że jest raczej po stronie rewolucjonistów, a nie może tego głośno powiedzieć wyłącznie z powodu tego, że nie wszyscy jeszcze dojrzeli do „nowego paradygmatu” wiary chrześcijańskiej. Akcja masowego błogosławienia par jednopłciowych w Niemczech nie dotyczy wyłącznie niemieckiego Kościoła. Dotyczy tego, co jest w Kościele jedno: doktryny.

Wesprzyj nas już teraz!

Jaka jest doktryna, wszyscy niby wiedzą: Kościół naucza, iż zgodne z wolą Boga jest małżeństwo mężczyzny i kobiety, a nie cywilny związek partnerski osób tej samej płci. Nie wynika to ani ze Starego Testamentu ani z nauk św. Pawła Apostoła; wynika to z samej natury człowieka, stworzonego przez Boga na swój obraz i podobieństwo. Homoseksualizm – tego uczy nas Kościół – jest obiektywnie nieuporządkowaną skłonnością; nie jest grzechem sam w sobie, ale jego praktykowanie – już tak. Kościół nic na to nie może poradzić: wykładania takiej nauki domaga się rzeczywistość. Nie ma znaczenia, co twierdzą współczesne nauki psychologiczne i socjologiczne, nie mają znaczenia przekonania demokratycznej większości społeczeństwa: katolików zobowiązuje natura rzeczy, która odpowiada Bogu. Ta jest niezmienna w czasie i nic nie da się z tym zrobić. Kościół nie odrzuca postępu nauk; katolicki Katechizm nakazuje pełne wrażliwości i poszanowania spojrzenie na osoby o skłonnościach homoseksualnych, rozumiejąc, że tego rodzaju problemy są często głęboko zakorzenione i bynajmniej nieusuwalne. Wrażliwość i poszanowanie dla krzyża, jaki przyszło niektórym nieść, nie może nigdy przeradzać się w afirmację niedoskonałości i próbę jej ideologicznego przedstawiania jako normy. Homoseksualizm nie jest normą.

W marcu 2021 roku przypomniała o tym wszystkim Kongregacja Nauki Wiary, najwyższy watykański urząd zajmujący się doktryną. W specjalnym dokumencie Kongregacja wyjaśniła, że Kościół po prostu nie ma władzy, by błogosławić związek osób tej samej płci, jako obiektywnie sprzeczny z naturą rzeczy pozytywnie chcianą przez Boga. Można, owszem, błogosławić poszczególne osoby, nawet jeżeli w takim związku żyją – ale nie samą ich relację, która jest obiektywnie grzeszna. Watykańscy strażnicy doktryny poczuli się zmuszeni do wydania tego rodzaju pisma, bo w różnych krajach na świecie rozpowszechniło się mniemanie, jakoby katolickie nauczanie na temat homoseksualizmu już nie obowiązywało – i należało do sprawy podejść nie poprzez pryzmat niezmiennej natury, ale poprzez pryzmat ideologii gender. W takich krajach jak Niemcy, Austria i Szwajcaria katoliccy księża od kilku lat coraz otwarciej błogosławili pary homoseksualne, nierzadko organizując ceremonie, które do złudzenia przypominały ślub. Powodowało to narastającą konfuzję, zatem – wydano stosowny dokument.

Niestety, powtórzyła się sytuacja dobrze znana z okresu po II Soborze Watykańskim: teoria swoją drogą, praktyka – swoją. Watykan wydał dokument, ale ci, którzy popierają błogosławienie związków homoseksualnych, pozostali przy swoim – i postanowili to gwałtownie i radykalni zamanifestować.

W maju 2021 roku w niemieckim Kościele zorganizowano inicjatywę pod hasłem #Liebegewinnt, czyli „miłość zwycięża”. Zasadza się na przekonaniu, że w związkach między ludźmi chodzi tylko i wyłącznie o uczucie: nic innego nie ma znaczenia. Skoro tak, to – twierdzili organizatorzy akcji – błogosławić można wszystko, bo miłość jest dobra. W efekcie w 111 parafiach i wspólnotach przeprowadzono manifestacyjne ceremonie błogosławienia par jednopłciowych. Błogosławieństw udzielali zarówno księża jak i świeccy duszpasterze obojga płci. Wiele z tych ceremonii udokumentowano na zdjęciach i filmach.

Rzecz powinna była wywołać reakcję w postaci adekwatnych kar kościelnych. Wszelako jej nie wywołała, a przyczyny tego stanu rzeczy są dwojakie. Po pierwsze, lwia część członków Konferencji Episkopatu Niemiec uważa, że nawet jeżeli autorzy i partycypanci akcji #Liebegewinnt przesadzili co do formy, to gdy idzie o treść – mieli słuszność. Mówiąc krótko, niemiecki Episkopat w swojej większości uważa, że homoseksualizm jest normalny, miłość jest najważniejsza – a to oznacza, że pary jednopłciowe rzeczywiście powinno się błogosławić. Takie tezy na długo przed akcją #Liebegewinnt wygłaszali najważniejsi hierarchowie niemieccy, z obecnym i byłym przewodniczącymi Episkopatu na czele, bp. Georgiem Bätzingiem i kard. Reinhardem Marxem. W istocie Kongregacja Nauki Wiary wydała swój dokument właśnie w odpowiedzi na ich wystąpienia: to obaj hierarchowie publicznie kontestowali naukę Kościoła i wzywali do jej zmiany. Buntu niemieckich księży i duszpasterzy wobec Kongregacji nigdy by nie było, gdyby nie postawa pasterzy. Stąd po akcji #Liebegewinnt niektórzy hierarchowie wydali krótkie oświadczenia, że tak, jak to się stało, robić się nie powinno… a następnie zaczęli udzielać regularnych wywiadów, w których wzywali do wprowadzenia błogosławieństw gejowskich w Kościele. Z tego rodzaju kierownictwem w Kościele w Niemczech, rzecz prosta, problemu się nie rozwiąże.

W tej sytuacji powinien zareagować papież jako najwyższa instancja. Ktoś powie: zareagował przecież, bo Kongregacja Nauki Wiary wydając swój dokument działała przecież z mocy udzielonej jej przez papieża. Car dobry, tylko bojarzy źli: Ojciec Święty na pewno ubolewa z powodu zachowania nieposłusznych biskupów, księży i świeckich i robi, co może, by przywrócić w Kościele jedność doktryny i duszpasterstwa; jeżeli pomimo publikacji dokumentu nie widać jeszcze efektów tych działań, to tylko dlatego, że sprawa jest trudna i skomplikowana, opór duży, ale za jakiś czas na pewno Franciszek wszystko to naprawi.

Niestety, taki obraz sprawy – który, jak się wydaje, dominuje zwłaszcza w Kościele w Polsce – w najmniejszym nawet stopniu nie odpowiada prawdzie. Wprost przeciwnie: znane fakty każą nam sądzić, że papież w istocie gorąco popiera niemiecką rewolucję!

Po pierwsze, w styczniu 2022 roku Franciszek odwołał z Kongregacji Nauki Wiary arcybiskupa, który stał za sporządzeniem dokumentu o błogosławieniu homozwiązków. Abp Giacomo Morandi został ordynariuszem diecezji Reggio Emilia-Guastalla, co zwolniło go z obowiązków w Kongregacji.

Po drugie, w czerwcu 2021 roku Franciszek wysłał list do ks. Jamesa Martina SJ, w którym jego posługę określił jako „styl Boga” i postawił go za wzór wszystkim księżom na świecie; ks. James Martin SJ jest całkowicie zaangażowany w duszpasterstwo środowisk LGBT i promocję tej ideologii.

Po trzecie, w tym samym czerwcu 2021 Franciszek wysłał list do New Ways Ministry, amerykańskiej organizacji, która od kilku dziesięcioleci promuje homoseksualne „małżeństwa”. Podziękował organizacji za posługę i pochwalił przy tej okazji współzałożycielkę grupy, s. Jeannine Gramick.

Po czwarte, w styczniu 2022 roku Franciszek wysłał list do samej s. Jeannine Gramick, w którym określił jej posługę jako „styl Boga”.

Po piąte, w maju 2022 roku Franciszek wysłał list do ks. Jamesa Martina SJ, w którym odpowiedział na kilka pytań odnośnie „katolików LGBT”. Zapewnił, że to nie Kościół ich „wyklucza”, ale robią to tylko „niektórzy ludzie w Kościele”.

Co robią w tym czasie ludzie Franciszka?

Mianowany przez papieża biskup Chur w Szwajcarii, Joseph Bonnemain, ogłasza, że księża nie mogą mówić homoseksualistom o ich grzechu. Zapowiada też, że absolutnie nie ukarze żadnego kapłana, który pobłogosławi homozwiązki. Bp. Bonnemain Franciszek umieścił w Chur po to, by gruntownie przebudował tę ostatnią w Szwajcarii konserwatywną diecezję.

Kardynał Jean-Claude Hollerich, którego Franciszek uczynił relatorem generalnym Synodu o Synodalności – a więc swojego najważniejszego obecnie projektu – mówi, że chce zmiany nauczania Katechizmu o homoseksualizmie tak, żeby homoseksualizm był w końcu akceptowany.

Kardynał Reinhard Marx, który jest jednym z nielicznych oficjalnych doradców Franciszka, mówi, że Katechizm trzeba zmienić tak, żeby homoseksualizm był w końcu akceptowany.

Sekretariat Synodu Biskupów, który kieruje Synodem o Synodalności, najpierw zamieszcza na swojej stronie internetowej link do strony New Ways Ministry (oprócz LGBT organizacja wspiera też legalną aborcję), a następnie ustami rzecznika prasowego mówi, że Kościół musi „zburzyć mury obojętności” w sprawie LGBT.

I tak dalej, i tak w nieskończoność – a przecież wymieniłem tylko kilka pierwszych z brzegu faktów i całkowicie pominąłem to, co w tej sprawie jest być może najważniejsze: to, czego papież nie robi. Czyli nie upomina, nie prostuje, nie koryguje tych, którzy głoszą jawne i manifestacyjne herezje.

Jeżeli ktoś w Kościele katolickim w Polsce chce wierzyć, że car dobry, tylko bojarzy źli – niech wierzy, nic go już chyba nie przekona. Prawda jest jednak taka, że tacy bojarzy, jaki car. W związku z tym tegoroczna manifestacja nieposłuszeństwa wobec nauki Kościoła w Niemczech, czyli akcja #Liebegewinnt 2.0, może się spokojnie odbywać. Kar nie będzie, wprost przeciwnie: ze strony obecnie rządzących w Watykanie można spodziewać się wyłącznie aprobaty. Póki co, cichej, ale jak długo jeszcze? I przede wszystkim: jak mamy to wszystko rozumieć? I to nie tylko my, zwykli wierni, ale również księża czy nawet biskupi?

Oto w Kościele katolickim w Niemczech udziela się Bożego błogosławieństwa parze jednopłciowej i mówi się jej, że czyniąc dalej to, co czyni, wejdzie do Królestwa Bożego. To samo dotyczy Szwajcarii, Austrii, a przypuszczalnie również części diecezji w Stanach Zjednoczonych (tam, gdzie działają tęczowe duszpasterstwa spod znaku Martina/Gramick).

W tym samym czasie w Polsce i wielu innych krajach parze jednopłciowej mówi się, że czyniąc dalej to, co czyni, skazuje się na wieczne potępienie.

Niestety, oba podejścia nie mogą być prawdziwe: ktoś głosi tu nieprawdę, a to oznacza – że ktoś fałszywie przedstawia warunki wejścia do Królestwa Bożego, czyli fałszuje Ewangelię; mówiąc krótko, wykonuje pracę diabła.

W tej sytuacji coraz bardziej pilne jest przebudzenie biskupów na świecie. Ostatnio wydarzyło się to już w zalążkowej formie, gdy arcybiskup Stanisław Gądecki, Episkopat Skandynawii oraz ponad 70 biskupów głównie z USA i Afryki upomnieli Drogę Synodalną.

Problem w tym, że to nie Droga Synodalna jest źródłem zgorszenia i chaosu. Tezy, które tam są stawiane, są stawiane także gdzie indziej. Dlatego konieczne jest odważne działanie biskupów. To oni, razem z papieżem, są odpowiedzialni za przekazywanie apostolskiej wiary. Jeżeli część z nich tego nie robi, pozostała część musi wziąć na siebie ten obowiązek, upomnieć tych, którzy zaniechali swojego zadania – i głosić światu jasną Ewangelię.

Taktyka „na przeczekanie” może, niestety, nie wystarczyć, bo nic nie wskazuje na to, by następny pontyfikat miał nagle cechować się większą klarownością. Jako zwykli świeccy wierni niewiele możemy, ale biskupi – owszem, mogą.

Więcej – są zobowiązani.

W obecnej sytuacji, gdy zafałszowaniu ulega Ewangelia, po prostu nie wolno dłużej milczeć.

Paweł Chmielewski

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij