15 października 2024

Łukasz Warzecha: Anonimowy sędzia i hymn pochwalny klimatycznych aktywiszczy

(Fot: Marek Antoni Iwanczuk / Zuma Press / Forum)

„Ludzie, w których może jeszcze tkwi iskierka ludzkości, uczuć ludzkich, opamiętajcie się! Usłyszcie mój krzyk, krzyk szarego, zwyczajnego człowieka, syna narodu, który własną i cudzą wolność ukochał ponad wszystko, ponad własne życie, opamiętajcie się! Jeszcze nie jest za późno!” – tak pisał w swoim liście-odezwie Ryszard Siwiec, myśliciel amator, patriota, zagorzały antykomunista, który panujący w Peerelu system traktował jako najgorsze, antyhumanistyczne zło.  

8 września 1968 r., podczas państwowych uroczystości dożynkowych, ludzie uciekali przed człowiekiem, który podpalił się na trybunie nieistniejącego dzisiaj Stadionu Dziesięciolecia. W takim miejscu, aby dojrzał go ze swojego miejsca stetryczały przywódca Polski Ludowej, Władysław Gomułka. Był to właśnie absolwent Uniwersytetu Jana Kazimierza we Lwowie, Ryszard Siwiec.

Siwiec nie był w stanie pogodzić się z komunistyczną inwazją na Czechosłowację. Jego dramatyczny protest – nie ma chyba formy bardziej radykalnej niż samospalenie – został bezpośrednio wywołany stłumieniem praskiej wiosny również przez wojska peerelowskie. Jednak życiorys, wyznawane wartości – wszystko to wskazuje, że potrzeba radykalnego zaprotestowania przeciwko nieludzkiemu systemowi narastała w Ryszardzie Siwcu od dłuższego czasu.

Wesprzyj nas już teraz!

O Siwcu i jego proteście z mediów państwowych ludzie się oczywiście nie dowiedzieli. O takich rzeczach państwowe radio i telewizja nie informowały. Świadkowie zeznawali, że nie byli w stanie w ogólnym hałasie usłyszeć jego krzyków – Siwiec, paląc się, coś bowiem wykrzykiwał. W przeciwieństwie do samospalenia się w Czechosłowacji studenta Jana Palacha, śmierć Siwca (w szpitalu po czterech dniach, w całkowitej izolacji zapewnianej przez SB) nie wywołała praktycznie żadnego odzewu w Polsce. Ludzie dowiedzieli się o motywach Siwca dopiero z zagranicznych rozgłośni – ci, którzy ich słuchali.

Co wspólnego ma Ryszard Siwiec i jego ostateczny gest protestu przeciwko dyktaturze z chuliganami, którzy z wypranymi mózgami, cechując się skrajnym fanatyzmem, utrudniają ludziom życie twierdząc, że „planeta płonie”? Absolutnie nic. A jednak znalazł się w Polsce sędzia, który uznał, że można ich porównać z Ryszardem Siwcem właśnie. I trzeba to uznać za świadectwo upadku umysłowego i intelektualnego znacznej części środowiska sędziowskiego, a tego konkretnego sędziego w szczególności. I jest to powiedziane najłagodniej jak się da. Gdyby chcieć powiedzieć mocniej, trzeba by użyć słów takich jak „kretyn” czy „idiota”. A mam przekonanie, że byłyby one tutaj całkowicie uzasadnione.

Wyrok, którym pochwaliła się chuliganeria z OP, jest nakazowy. Nie znamy niestety nazwiska sędziego, który go wydał. Aktywiszcza zostały skazane na naganę – to tyle co nic. Uzasadnienie jest właściwie hymnem pochwalnym na ich temat. Czytamy tam:

„Powyższe, zarzucone im czyny Sąd uznał za formę nieposłuszeństwa obywatelskiego, które służyło pokazaniu społeczeństwu wartości bliskich osobom obwinionym (w nin. sprawie było to oburzenie nadużywaniem transportu lotniczego – prywatnych samolotów generujących bardzo wysoką emisję CO2 w stosunku do liczby osób nimi podróżujących, w tym gwiazd muzyki), co przekłada się na niższą szkodliwość społeczną czynu niż w przypadku tamowania ruchu poprzez np. nieprawidłowe parkowanie.

O tym, iż problem sygnalizowany przez osoby obwinione ma realny wpływ na życie obywateli, może świadczyć choćby ostatnia powódź na południu Polski, której skutki na dzień wydania nin. wyroku wciąż dotykają tysiące osób, a w skali świata – miliony.

Za znamienne i symboliczne należy przy tym uznać miejsce popełnienia przedmiotowego wykroczenia – ulica Siwca, gdzie w 1968 r. inny polski obywatel – Ryszard Siwiec chciał dotrzeć, poprzez dokonanie samospalenia, do zbiorowości społecznej – by dokonać jej przebudzenia, tyle że w innej aniżeli ochrona środowiska, sferze naszego życia. Obecnie osoba ta dla wielu jest bohaterem i być może w przyszłości okaże się, że takimi bohaterami zostaną obecni obwinieni”.

Uzasadnienie sprawia wrażenie, jakby było nieudolnym tekstem publicystycznym z „Krytyki Politycznej” albo „Gazety Wyborczej”. Autor ma nawet problemy z logicznym formułowaniem zdań, bo z drugiego akapitu wynika, że powódź w Polsce dotyka milionów ludzi na całym świecie. Ten ustęp budzi sprzeciw także z innego powodu – po jakie analizy sięgnął sędzia, by tak jednoznacznie stwierdzić, że powódź była skutkiem zmian klimatu, w dodatku powodowanych przez człowieka, bo przecież taki jest sens i uzasadnienie ekscesów OP? Z dużym prawdopodobieństwem – po żadne. A przypominam, że na brak takiego związku wskazywał nawet raport IPCC z 2021 r. (rozdział 12.).

Warto także zapytać, jak sąd definiuje „nadużywanie” transportu lotniczego? Jaki stosunek emisji z samolotu do liczby pasażerów, zdaniem sędziego, będzie uzasadniony, a jaki już nie?

Orzeczenie jest porażające również dlatego, że kompletnie nie bierze pod uwagę wymiernych skutków działalności hołoty z OP. Niezależnie od tego, czy mówimy o koncercie Taylor Swift czy o ludziach jadących do pracy czy do domu ulicą zablokowaną przez aktywiszcza, zawsze oznacza to straty finansowe, nerwy ofiar chuliganerii, spóźnienia o możliwych negatywnych konsekwencjach dla wielu osób. Takie właśnie skutki blokad, prowadzonych przez Just Stop Oil w Wielkiej Brytanii spowodowały, że tamtejszy sąd zamiast bredzić – jak sąd w Polsce – o bohaterstwie klimatystycznych terrorystów postanowił wsadzić ich na dłużej za kraty. Przywódca ciągnących się przez cztery dni blokad obwodnicy Londynu, 58-letni Roger Hallam, dostał w lipcu pięć lat, pozostałe cztery osoby – po cztery lata. Istnieje uderzający kontrast pomiędzy tym, jak sądy w Wielkiej Brytanii czy Niemczech zaczęły traktować klimatystów a tym, jak potraktował ich polski sąd.

Sąd wydaje się swoim orzeczeniem dawać aktywiszczom zielone światło, uznając, że w imię swoich obsesji mogą prowadzić nielegalne protesty i radykalnie utrudniać innym życie. Wzmacnia poczucie bezkarności ludzi, którzy otwarcie zapowiadają, że będą nadal łamać prawo. Zakładam, że sąd był intelektualnie zbyt słaby, aby zrozumieć, że orzekając w ten sposób daje jednocześnie sygnał ofiarom klimatystycznego fanatyzmu, że państwo nie stoi po ich stronie. Konsekwencje nietrudno przewidzieć: obywatele potraktowani w ten sposób nabiorą przekonania, że skoro państwo, w tym sądy, gwarantują bezkarność chuliganerii, która postanowiła zatruwać im życie – jedynym rozwiązaniem jest wzięcie spraw w swoje ręce. Takie sytuacje się w Polsce współczesnej zdarzały, a sprawdzenie przebiegu zdarzeń niemal zawsze prowadziło do wniosku, że pierwotną przyczyną późniejszych tragedii było odwrócenie się państwa od ludzi.

Wreszcie szczególnie oburza porównanie klimatystycznej hołoty do Ryszarda Siwca. Tu nic się nie zgadza. Ani czyn Siwca nie był przejawem obywatelskiego nieposłuszeństwa, ani nie jest nim działanie klimatystów. Obywatelskim nieposłuszeństwem byłoby na przykład niepłacenie podatków, a więc czyn, który nie szkodzi nikomu bezpośrednio, ale za który grożą poważne konsekwencje. Ryszard Siwiec, planując drobiazgowo swój protest, zadbał, aby nikomu nie zaszkodzić. Nie zdetonował na Stadionie Dziesięciolecia bomby. Nie pociągnął za sobą innych istnień. Sam Siwiec poniósł natomiast ofiarę największą. Klimatyści przeciwnie: w żaden sposób sami sobie nie szkodzą, bo jako niebieskie ptaki mogą się skupiać na utrudnianiu ludziom życia. Nie cierpią na tym żadne ich zobowiązania, bo tych zwyczajnie nie mają. Szkodzą za to wymiernie innym ludziom. Już samo to pokazuje, jak skrajnie niestosowne jest użyte przez sąd porównanie.

Na tym jednak nie koniec. Ryszard Siwiec protestował przeciwko nieludzkiemu systemowi i najazdowi wojsk sowieckich i polskich na Czechosłowację w celu stłumienia buntu przeciwko brakowi wolności. To był protest oparty w swoich najgłębszych podstawach na zrozumienia sprzeczności komunizmu z ludzką naturą. Na gruntownym zrozumieniu istoty humanizmu.

Klimatyści mają ludzi za nic, a jednym z postulatów ruchu klimatystycznego jest degrowth, rozumiany również jako zmniejszenie liczby ludzi, którzy szkodzą klimatowi i planecie. Klimatyści nie tylko nie protestują przeciwko jakiejkolwiek opresji, ale przeciwnie: sami są jej zwolennikiem – opowiadają się za zamordyzmem i przymusem, uzasadnionymi walką o klimat. Nie tylko nie są następcami Siwca czy Palacha, ale wręcz stoją ideowo po stronie tych, przeciw którym Siwiec i Palach protestowali.

W Polsce szczęśliwie nie działa prawo precedensowe, a jedno orzeczenie może być odosobnione. Mimo to jego destrukcyjny charakter nie budzi wątpliwości, podobnie jak radykalnie niski intelektualny poziom jego autora.

Łukasz Warzecha

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij