„Najbardziej z mojego punktu widzenia szokujące jak dotąd nagranie związane z powodzią to takie, na którym wcale nie ma wody. To apel mieszkanki Stronia Śląskiego, która mówiąc do kamery, łamiącym się głosem prosi pana premiera, żeby pomógł jej miastu”, pisze na łamach tygodnika „Do Rzeczy” Łukasz Warzecha.
Kobieta w nagraniu, o którym pisze publicysta, na tle zniszczonego przez powódź Stronie Śląskiego mówi, że w mieście panuje chaos, a poszczególne służby nie wiedzą, co mają robić.
„Lokalne władze nie znają się na zarządzaniu kryzysowym. Nie ma prądu, wody, internetu. I nawet jeśli wkrótce potem zarządzanie kryzysowe w mieście przejął fachowiec z Państwowej Straży Pożarnej, to stało się to dopiero dobrych kilkadziesiąt godzin po ustąpieniu wody”, czytamy.
Wesprzyj nas już teraz!
Warzecha podkreśla, że pytań i wątpliwości związanych z powodzią, akcją ratowniczą, prawdziwą liczbą ofiar jest coraz więcej. „Zadziwia, że 27 lat po podobnej powodzi w tym samym regionie woda mogła znów wyrządzić tak gigantyczne szkody – mimo doświadczenia, które powinno było zapisać się w instytucjach państwa. Zadziwia bezradność państwa także po zejściu wody”, zaznacza.
„Z tyłu głowy zaś pojawia się pytanie: Skoro tak to wygląda w przypadku powodzi, a więc zjawiska cyklicznego, które w dodatku zostało przewidziane, a ostrzeżenia o wielkiej wodzie pojawiły się co najmniej kilka dni wcześniej, to jak wyglądałoby to w przypadku ataku na Polskę – niezapowiedzianego, nagłego i niszczycielskiego?”, podsumowuje Łukasz Warzecha.
Źródło: tygodnik „Do Rzeczy”
TG