1 maja 2021

Marcin Jendrzejczak: Co Polska uczyniła ze swym chrztem?

(fot. Lukasz Dejnarowicz / Forum)

We współczesnej Polsce dokonał się prawdziwy wysyp antychrześcijańskiej nienawiści. Furiacki feminizm powiązany z wandalizmem, moda na apostazję, przemoc wobec duchownych i szeroko pojęta dechrystianizacja znajdują się na porządku dziennym. Skąd bierze się ta walka z duszą Polski, walka o oderwanie jej od życiodajnych źródeł chrztu?

Jednym z przejawów antykatolickiej furii we współczesnej Polsce jest fala apostazji. Wśród przyczyn jej popularności wymienia się niechęć do rządzącej „prawicy”, reakcje na skandale z udziałem pewnych duchownych czy wyrok Trybunału Konstytucyjnego usuwający aborcyjną przesłankę eugeniczną. Trudno jednak zaprzeczyć, by problem nie miał uprzednich przyczyn. Zwolennicy apostazji tworzą na przykład specjalne grupy na Facebooku. Jedną z nich jest Apostazja 2020, do której w ciągu niecałego miesiąca przystąpiło 5 tysięcy członków. Inny przykład „Apostazja Chellenge 2020”, ogłoszony przez feministki z grupy „Dziewuchy dziewuchom”. Do tego dochodzi żenujące hasło „Hejka, co robisz jutro? To co wszyscy, apostazję”.

Moda na apostazję

Wesprzyj nas już teraz!

Przyczyny dokonywanych apostazji są bardzo zróżnicowane. Niekiedy może chodzić o krzywdy doznane od ludzi Kościoła. W innych zaś o oburzenie z powodu skandali dotyczących niektórych duchownych. Trudno jednak oprzeć się wrażeniu, że nie stoi za tym wszystkim – delikatnie mówiąc – głębsza refleksja filozoficzna czy teologiczna. Maciej Witkowski przekonuje, że „należy jednak pamiętać, że każda historia jest inna, nie wszyscy odchodzą z powodu błędów ludzi Kościoła. Trzeba też otwarcie przyznać, że niektórzy z odchodzących postrzegają swoją apostazję jako ostateczne zerwanie zasłony katolicyzmu kulturowego i stanięcie w prawdzie, czego nie możemy oceniać negatywnie. Część z tych ludzi ma natomiast za sobą trudne doświadczenia, podjęła decyzję o apostazji i przez takie akcje chce się zwyczajnie utwierdzić w swojej decyzji, na nowo odnaleźć stabilizację”.

Bez względu jednak na przyczyny aktów apostazji, mamy tu do czynienia ze zjawiskiem krzykliwym medialnie, choć statystycznie wciąż nieistotnym. Ale antykatolicka mniejszość robi co może, by ją zauważyć. Próbuje na przykład wykorzystać do swych celów Narodowy Spis Powszechny. „Deklaracja wyznania zajmie wam jednak tylko kilkanaście sekund. W ten sposób możemy pokazać, że procesy sekularyzacji i przemiany modelu religijności są w Polsce realne. Że Polska potrzebuje nowej umowy społecznej z Kościołem katolickim. Skorzystajmy z tej okazji!” – wzywa Jakub Majmurek z „Krytyki Politycznej”. Jego zdaniem podczas spisu należy deklarować wyznanie niekatolickie. Nie ma się co obawiać – przekonuje – bo nikt nie będzie z tego powodu niemiły. „Dlatego niezależnie od waszego stanowiska wobec religii nie odmawiajcie odpowiedzi na to pytanie. Nawet jeśli pytanie o wyznanie uznajecie za zupełnie osobiste i nierelewantne, warto zaznaczyć »nie należę do żadnego wyznania«, a nie »odmawiam odpowiedzi na to pytanie«. Spisujemy się w większości w domu, każdy przed swoim komputerem, możecie więc nawet wpisać satanizm, wiarę w Latającego Potwora Spaghetti albo Peruna ze Swarożycem i nikt nie spojrzy na was krzywo. Warto więc odpowiadać szczerze” – przekonuje Majmurek.

Publicysta argumentuje, że ten spis powszechny może przynieść inne wyniki niż poprzedni. Wszak w spisie z 2011 roku 96 procent Polaków zadeklarowało jako swą religię katolicyzm. Dziś jednak może być inaczej – twierdzi lewicowiec. Dlaczego? Osoby wchodzące dziś w dorosłość nie pamiętają już pontyfikatu Jana Pawła II i związanego z nim prestiżu Kościoła. Kolejny powód to upadek autorytetu ludzi Kościoła i protesty młodych wynikające z rzekomego ucisku rządzącej od 2015 roku „katolickiej prawicy”. „Jest wysoce wskazane, by te procesy znalazły odzwierciedlenie w nowym spisie powszechnym. Dlaczego? Dlatego że od samego początku III RP przepisy prawne narzucające wszystkim obywatelom normy niemające innych niż religijne uzasadnień (zakaz przerywania ciąży), silna obecność Kościoła katolickiego, katolickiej symboliki i frazeologii w życiu publicznym oraz zaangażowanie państwa w jej propagowanie, wreszcie hojne finansowanie Kościoła katolickiego przez państwo uzasadniane są tym, że przecież »Polska jest krajem katolickim«, »większość obywateli to katolicy« i »tak jest po prostu demokratycznie«”.

Koronawirusem w Kościół

Apostazje i nawoływania do określonego wypełniana ankiety spisu powszechnego nie naruszają bezpośrednio praw innych osób. Jednak antykatolicy na tym nie poprzestają i coraz częściej usiłują ograniczyć katolikom swobodę praktyk religijnych. Uzasadnieniem okazuje się pandemia koronawirusa. W efekcie przez Wielkanocą 2021 pojawiły się akcje liczenia wiernych i wysyłania danych dotyczących ewentualnego przekroczenia limitów. O takowym zawiadamiano nie tylko policję, lecz również usłużne media, takie jak „Gazeta Wyborcza”.

Do sprawy odniosła się Barbara Nowak, małopolski kurator oświaty: „Spadkobiercy ideowi SB dziś znowu aktywni w inwigilacji wiernych w Kościołach. Tej samej troski o zdrowie nie wykazali, organizując niedawno demonstracje, do których zapraszano nawet dzieci. Kolejna odsłona obłudy totalnej opozycji”. Pojawiły się też wezwania do całkowitego zamykania kościołów. „Tak jak zamykane są hotele i restauracje, tak samo świątynie powinny zostać zamknięte” – przekonuje Agnieszka Dziemianowicz-Bąk. „Dzisiaj rząd może zrobić jeszcze jedno, żeby służba zdrowia nie pękła w szwach przez liczbę chorych – zamknąć kościoły w okresie Wielkanocy. Dlatego, że poprzez pójście do kościoła ludzie będą się zarażali” – mówiła Morawska-Stanecka w rozmowie z TVN 24. Do lewackiego chóru dołączył w znacznej mierze deklarujący katolicyzm Szymon Hołownia. Wezwał, by podczas Wielkanocy w kościele mogło znajdować się jedynie 5 osób.

Choć nie znamy intencji innych osób, to obiektywnie trudno uzasadnić tego typu wezwania wyłącznie bezinteresowną troską o zdrowie.  Wszak Kościół, w którego gestii leżą kwestie związane ściśle z kultem religijnym, podszedł  poważnie do sprawy zagrożenia epidemicznego i nakazał stosować pewne nadzwyczajne środki służące ograniczeniu zagrożenia. Tymczasem wezwanie do wdrożenia nieproporcjonalnie surowych restrykcji wobec kościołów przez władze państwowe, przy jednoczesnej akceptacji stacjonarnego działania wielu innych bynajmniej nie ważniejszych instytucji, stanowi przejaw myślenia w kategoriach prymatu zdrowia ciała nad zdrowiem duszy, o ile nie wręcz wrogości wobec wolności sumienia katolików. To zaś pojawić się może wyłącznie w grupie osób odrzucających choćby nieświadomie chrześcijańską wizję świata. Nie chodzi tu bynajmniej o to, że w kościele nie można się zarazić taką czy inną chorobą. Można. Jednak dla katolika sakramenty nie są mniej „niezbędne” niż konieczność nabycia potrzebnych produktów w sklepie. Skoro zatem pozostawiamy otwarte sklepy spożywcze (bo bez nich nie przetrwa ciało, choć przecież w dzisiejszych czasach zamówienie produktu przez internet lub poproszenie kogoś o pomoc w tej sprawie nie jest raczej problemem), to powinniśmy pozostawić otwarte również kościoły (bo bez nich może nie przetrwać nadprzyrodzone życie duszy, a sakramentów nie da się przyjąć zdalnie). Wzywanie do zachowania dalece posuniętej ostrożności i higieny jest uzasadnione. Nawoływanie do zamknięcia świątyń przez państwo już nie.

Narrację jakoby kościoły stanowiły szczególnie niebezpieczne siedlisko wirusa należy przypisać nie wynikom badań naukowych, lecz antykatolickiej fobii. Fobii posuwającej się wręcz do nieuzasadnionego medycznie piętnowania katolików jako rzekomo szczególnie groźnych rozsiewaczy wirusa. Jak 30 marca podało Polskie Radio 24, „Z soboty na niedzielę nieznani sprawcy dokonali ataku na kościoły w Toruniu. Bramy świątyń zostały oklejone żółto-czarną taśmą ostrzegawczą, do której przyczepiono kartkę z napisem: »TEREN SKAŻONY«”. O ataku poinformowała Toruńska Brygada Feministyczna. „Ewidentnie widać że Polki i Polacy mają dość tego, że wszystko jest pozamykane, a kościoły są otwarte, co powoduje wzrost zakażeń w środku pandemii. Przy jednym z kościołów widać było konsternację osób starszych udających się na poranną Mszę, mimo to weszli” – czytamy we wpisie Brygady. Doszło więc do przypadku piętnowania konkretnej grupy wyznaniowej. Reductio ad hitlerum bywa niekiedy nieuzasadnione, jednak w tym przypadku trudno uciec od skojarzenia z antysemickimi napisami typu Żydzi-wszy-tyfus. Do tego prowadzi antykatolicka nienawiść w Polsce AD 2021.

Tę lewicową mobilizację w okresie przedświątecznym trudno wyjaśnić jedynie troską o zdrowie publiczne. Wszak w szczytowym okresie drugiej fali pandemii koronawirusa Sars Cov-2 szalały w Polsce masowe zgromadzenia – tak zwane strajki kobiet. Rozjuszone chroniącą życie nienarodzonych decyzją Trybunału Konstytucyjnego buntowniczki niszczyły dobra kultury, obiekty sakralne i zaśmiecały przestrzeń publiczną wulgarnymi hasłami. Choć te sabaty odbywały się na świeżym powietrzu, to jednak dochodziło do zgromadzeń wielokrotnie przewyższających 5-osobowy limit ustalony przez rozporządzenie Rady Ministrów. Co więcej, częste na rzeczonych sabatach krzyki stanowiły możliwy sposób transmisji wirusa. Wirusolog Alexander Kekulé w wywiadzie dla „Deutsche Welle” stwierdził, że „nawet na zewnątrz należy przestrzegać zasady odległości od 1,50 m do 2 m. Jeśli nie zachowujecie tego dystansu, jeśli rozmawiacie twarzą w twarz, głośno mówicie, śpiewacie, krzyczycie, plujecie, wtedy możliwa jest, zamiast infekcji kropelkowej, infekcja aerogenna. Innymi słowy, możecie się opluć”. O dziwo, tego typu niebezpieczne z sanitarnego punktu widzenia zbiegowiska nie przeszkadzały jednak lewicy.

Ataki na księży

Oprócz mody na apostazję i dążenia do ograniczenia praw wiernych pod płaszczykiem epidemii, obserwujemy również zdarzenia, w których kiedyś specjalizowała się raczej komunistyczna bezpieka. Brak tu miejsca, by wymieniać je wszystkie, szczególnie te z czasu strajku Lempart. Ograniczmy się więc do wybranych, tych z ostatnich lat.

Jak podaje portal Opoka, 2 marca doszło do aktu wandalizmu w kościele w Myślenicach. Czworo przedstawicieli młodzieży próbowało wedrzeć się do kościoła, co jednak się nie powiodło. W związku z tym chuligani zdecydowali się na zdemolowanie wejścia do budynku. Uszkodzono elewację, naruszono również zabytkową płytę nagrobną. Bandziorom grozi do 10 lat więzienia. 3 marca w Rzeszowie dwóch mężczyzn włamało się do zamkniętego kościoła o wartości zabytkowej. Zdewastowali okna i usiłowali urządzić w nim libację alkoholową. Ponadto zniszczyli wnętrze świątyni. W sprawie interweniował proboszcz, którego również pobito. Za akt barbarzyństwa mężczyznom grozi 8 lat więzienia. Z kolei 2 marca w Paradyżu pobito księdza zamykającego bramę kościoła. Z urazem głowy trafił do szpitala. Sprawca odpowie za usiłowanie zabójstwa.

19 lutego w Warszawie drzwi i ścianę kościoła Świętego Augustyna oblano farbą. Również w połowie lutego na drzwiach poznańskiego kościoła Zmartwychwstania Pańskiego namalowano wulgarny napis. Natomiast w warszawskiej parafii Świętej Barbary zdewastowano drzwi, jak również tablice, które upamiętniały Powstanie Warszawskie. Wandale nie uszanowali ani elementów świątyni, ani nawet krwi naszych przodków walczących z hitlerowskim okupantem.

Dechrystianizacja

Apostazje, feministyczna chuliganerka i ataki na kapłanów to przejawy szerszego zjawiska dechrystianizacji Polski, szczególnie jej młodej części. Niestety dane nie napawają optymizmem, gdyż jak podał CBOS, „w 2020 roku odsetek młodych Polaków (18-24 lata) o poglądach lewicowych wzrósł w stosunku do poprzedniego roku niemal dwukrotnie, osiągając najwyższy poziom w historii naszych badań (30%). Po raz pierwszy od niemal 20 lat lewicowe sympatie przeważały w tej grupie nad prawicowymi”. Lewicowość wprawdzie nie musi wiązać się z antykatolicką furią, jednak często tak się dzieje. Wyniki wspomnianych badań tłumaczą więc w lwiej części opisane zjawiska. Czy Polska odrzuciła więc swój chrzest? Na szczęście nie cała. Akcja wywołuje reakcję, a odpowiedź polskich katolików na apostazję, feminizm, wandalizm i przemoc stanowi pełniejsza wierność Chrystusowi, poświęcenie na rzecz rodzin, wysoka kultura i miłość do bliźnich, jednak nie do popełnianego przez nich zła.

Marcin Jendrzejczak

 

Tekst został opublikowany w e-booku: Polska chrześcijańska albo żadna!

Polska chrześcijańska albo żadna! Wyjątkowy e-book od PCh24.pl

 

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij