Kanclerz Niemiec, Angela Merkel poparła ewentualną interwencję w Syrii. Niemieckie media spekulują, że może to skutkować porażką w zbliżających się wyborach.
– Użycie broni chemicznej przez syryjskie władze oznacza poważne pogwałcenie prawa międzynarodowego, które stanowczo zabrania wykorzystywania takich środków. To musi zostać ukarane i wymaga stanowczej odpowiedzi wspólnoty międzynarodowej – oświadczył rzecznik rządu Niemiec, Steffen Seibert. W podobnym tonie wypowiedział się szef niemieckiego resortu spraw zagranicznych, Guido Westerwelle. Nim zapadła decyzja o poparciu dla ewentualnej interwencji w Syrii, Merkel odbyła rozmowy z prezydentami USA i Francji oraz z premierem Wielkiej Brytanii.
Wesprzyj nas już teraz!
Na razie niewiele wskazuje jednak na to, by Berlin poważnie zaangażował się militarnie w taką operację. Niemcy nie dysponują bowiem odpowiednio nowoczesnym sprzętem wojskowym pozwalającym na przeprowadzenie zdalnego uderzenia. Mimo to Merkel skrytykowała Chiny i Rosję, które w Radzie Bezpieczeństwa ONZ opowiadają się przeciwko interwencji w Syrii.
Niemiecki tygodnik „Der Spiegel” zauważa, że deklaracja Merkel oznacza, iż w zaplanowanych na 22 września wyborach do Bundestagu wszystko jeszcze może się zdarzyć. Na razie CDU/CSU ma wyraźną przewagę w sondażach na opozycyjną SPD i jeśli trend ten utrzyma się, to Merkel ponownie obejmie stanowisko kanclerza Niemiec. Jednak „Der Spiegel” przypomina, że w 2002 roku w podobnej sytuacji lewica bardzo szybko nadrobiła straty, gdy jej ówczesny lider Gerhard Schroeder stanowczo sprzeciwił się szykowanej przez Waszyngton interwencji w Iraku. Ponieważ CDU nie zdobyła się wówczas na tak jasne stanowisko, Schroeder rzutem na taśmę wywalczył reelekcję.
Źródło: rp.pl
ged