18 maja 2021

„Tęczowe” naciski ambasadorów i milczenie Prezydenta [OPINIA]

(Prezydent Andrzej Duda. Fotograf: Jacek Szydłowski/Archiwum: Forum)

Polska Konstytucja stanowi, że „Prezydent Rzeczypospolitej jako reprezentant państwa w stosunkach zewnętrznych przyjmuje listy uwierzytelniające i odwołujące akredytowanych przy nim przedstawicieli dyplomatycznych innych państw i organizacji międzynarodowych”. Czyż to niewystarczający powód, by oczekiwać od Andrzeja Dudy zabrania głosu w sprawie głośnego listu 48 dyplomatów wywierających na nasz kraj presję w sprawie interesów społeczności LGBT?

Zacytowany wyżej Art. 133 Ust. 3 Konstytucji RP jednoznacznie wskazuje prezydenta jako osobę, do której inne głowy państw (prezydenci lub monarchowie) kierują dokumenty ustanawiające w Polsce konkretnych przedstawicieli tychże krajów. Dyplomaci są więc w pewien sposób gośćmi Andrzeja Dudy. Gość zaś powinien szanować zasady i prawa gospodarza, o czym jednoznacznie mówi Konwencja wiedeńska o stosunkach dyplomatycznych z 18 kwietnia 1961 roku, której stroną jest nie tylko Polska, ale i kraje, których przedstawiciele podjęli właśnie kolejną interwencję w związku z brakiem uprzywilejowania homoseksualistów w naszym państwie.

„Bez uszczerbku dla ich przywilejów i immunitetów obowiązkiem wszystkich osób korzystających z tych przywilejów i immunitetów jest szanowanie ustaw i innych przepisów państwa przyjmującego. Mają one również obowiązek nie mieszać się do spraw wewnętrznych tego państwa” – stanowi Art. 41. Ust. 1 owej Konwencji wiedeńskiej.

Wesprzyj nas już teraz!

Wydaje się więc rzeczą oczywistą, że gospodarz przyjmujący u siebie gości powinien zareagować na przejaw nieuprawnionej ingerencji zagranicznych dyplomatów w wewnętrzne sprawy niepodległego kraju. Niestety Andrzej Duda cały czas milczy. Nie słyszymy z ust prezydenta wypowiedzi ani nie czytamy komunikatów, w których głowa państwa przypominałaby przedstawicielom innych państw, że choć w Polsce homoseksualiści nie otrzymali przywilejów, jakie nadano im w innych krajach, to nikt nad Wisłą nie jest prześladowany czy wykluczony z życia społecznego z powodu prywatnych upodobań seksualnych, a prawo rodzinne to wyłączna kompetencja władz w Warszawie.

Grobowa cisza, jaka zapadła w tej sprawę w Pałacu Prezydenckim, jaskrawo kontrastuje z narracją Andrzeja Dudy dokładnie sprzed roku, gdy jako kandydat ubiegający się o reelekcję mocno akcentował społeczną rolę rodziny. Co więcej, jednym z postulatów obecnego prezydenta była zmiana polskiego prawa w kierunku uniemożliwienia adopcji dzieci przez związek dwóch mężczyzn lub dwóch kobiet. Dość szybko po II turze wyborów temat zniknął, natomiast jeszcze w trakcie wieczoru wyborczego na scenie – obok Agaty i Andrzeja Dudów – pojawiła się ich córka, Kinga, która wystąpiła z przekazem powszechnie interpretowanym jako otwarcie się prezydenta i jego środowiska na polityczny ruch walczący o przywileje dla tzw. mniejszości seksualnych.

Wobec tego można żywić obawy, że reakcja Andrzeja Dudy na polityczno-ideologiczne naciski ambasadorów i nieuprawnioną ingerencję w wewnętrzne sprawy Polski nie nastąpi. To o tyle smutne, że bezapelacyjnie mamy prawo uważać, iż obecny prezydent odsłania w ten sposób swoje prawdziwe poglądy i intencje. Bowiem podczas pierwszej kadencji można było tłumaczyć niektóre decyzje, zachowania lub bierność w sprawach światopoglądowych chęcią pozyskania dla siebie jak największej części elektoratu środka, który decyduje o zwycięstwie. Teraz natomiast Andrzej Duda nie musi oglądać się na sondaże i słupki poparcia, gdyż trzeci raz prezydentem i tak nie zostanie. Mógłby więc, bez obaw i politycznych kalkulacji, twardo stanąć po stronie rodziny i niepodległości, co w ostatnich dniach zrobił prezydent znacznie mniejszej i teoretycznie podatniejszej na międzynarodowe naciski Litwy.

Co istotne, Gitanas Nausėda nie jest w tak komfortowej sytuacji jak Andrzej Duda, gdyż litewski prezydent sprawuje dopiero pierwszą kadencję. Mimo tego poparł społeczeństwo sprzeciwiające się parlamentarnemu pomysłowi ratyfikowania Konwencji stambulskiej – dokumentu międzynarodowego implementującego do prawa krajowego pojęcia rodem z ideologii gender. Uczynił to kierując swoje słowa do uczestników wiecu w obronie tradycyjnej rodziny.

Różnica między Nausėdą a Dudą wydaje się więc sprowadzać do prostej, ale zasadniczej sprawy: prezydent Litwy chce bronić rodziny, zaś prezydent Polski chętnie mówi o tym podczas kampanii wyborczej.

 

Michał Wałach

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij