22 stycznia 2013

Systematycznie pozbawia się nas, Polaków, naszej własnej tożsamości, niszczy naszą religię, tradycję, obyczaje, amputuje się pamięć i historię, eliminuje kolejne znamiona polskości. Robi się z nas niewolników obcych idei, kalekich wizji i chorych wyobrażeń. Próbowałem  uchwycić właśnie ów moment dziejowej przemiany, czas politycznej erozji. Nadchodzi epoka barbarzyńców – mówi pisarz Stanisław Srokowski w rozmowie z PCh24.pl.

 

Zakładam, że niektórzy z bohaterów Pańskiej ostatnio wydanej powieści „Barbarzyńcy u bram” żyją naprawdę.  Jak zareagowali na jej opublikowanie?

Wesprzyj nas już teraz!

 

Wyczuła Pani atmosferę, jaka się wytworzyła po wydaniu książki. Istotnie, w kilku środowiskach  zawrzało. Otrzymuję dziesiątki  pytań, czy to prawda, że opisane w utworze postaci są wzięte prosto z życia i hulają po pierwszych stronach gazet. Jeden z wielbicieli tropów kryminalnych nawet odkrył w książce siebie i żalił się, że pokazałem go zbyt grubego i tłustego, na dodatek agresywnego i władczego, podczas, gdy w rzeczywistości jest dość szczupły, elegancki i miły. Był jednak bardzo zasmucony, kiedy go powiadomiłem, że nie jest bohaterem mojej powieści. Co ciekawsze, do tej samej postaci przyznają się dość różni dżentelmeni. Być może ten sensacyjny wątek bierze się stąd, że dotykam gorących i bolesnych problemów naszej współczesności. I każdy chciałby wiedzieć, jak je należy interpretować, widzieć konkretny świat ludzki, czy też pewną metaforę, przypisaną nie tylko do polskiej rzeczywistości.

 

Powiedzmy wprost, akcja „Barbarzyńców” toczy się w Polsce, w kilku regionach kraju, a przede wszystkim we Wrocławiu i w Warszawie. Podejmuję, jak mi się wydaje, podstawowe problemy naszej egzystencji, dobra i zła, prawdy i kłamstwa, piękna i brzydoty. Przyglądam się historii, tradycji i pamięci. Opisuję manipulację wielkimi masami ludzkimi, fabrykowanie podstępnych i złudnych ideologii, które mają na celu zniszczenie Boga, Kościoła, religii, zdegradowanie państwa narodowego i rodziny, utrwalonych przez wieki zasad moralnych i narzucenie światu kultury śmierci. Wyrażają te idee usytuowani w różnych miejscach powieści moi bohaterowie. Czy są  wzięci prosto z życia? I tak, i nie. Tak, ponieważ mieli jakieś swoje prototypy, prawzory, modele psychologiczne. Nie, ponieważ  na poszczególne postaci składa się nieraz kilka całkiem odrębnych osób realnych. Rzeczywistość literacką  komplikuje dodatkowo chmara pojawiających się zjaw, duchów i widm, które są odbiciem naszych kompleksów, niepokojów, lęków i fantasmagorii. Wiele ma tu do powiedzenia fantazja, wyobraźnia, a przede wszystkim kreacyjna wrażliwość  językowa i metafizyka.

 

 Czy to właśnie oni – Lud Boży – zobligowali Pana do uwiecznienia na kartach książki naszej obecnej rzeczywistości?

 

Lud Boży to ośmieszona, poniżona i upokorzona przez władzę, media i możnych Rzeczpospolita, symbolicznie uosobiona przez moich bohaterów. To pokolenie niedawnych herosów wielkiego zrywu „Solidarności”, którzy zostali wyrzuceni poza główny nurt życia społecznego i politycznego, i zmagają się teraz z podstawowymi problemami egzystencjalnymi. Zagubieni w nowej rzeczywistości  twórcy, poeci, pracownicy fizyczni, malarze, aktorzy, ale też studenci, nauczyciele,  wynalazcy,  inżynierowie, profesorowie wyższych uczelni, fantaści i marzyciele, nie chcą się poddać wszechpanującym manipulacjom i kłamstwom. A nie poddając się im, są eliminowani i niszczeni przez system, do którego nie chcą się dopasować. Żyjemy w dramatycznym i przełomowym dla Rzeczypospolitej czasie, w procesie zniewalania umysłów i narzucania obcych wzorów na niespotykaną dotąd  skalę. Zmierza się ku likwidacji uświęconych przez tradycję zasad moralnych, chrześcijańskich wartości, rozumnej oświaty, kultury, rodzimego prawa. Narzuca się nam  przemoc finansową i gospodarczą. Systematycznie pozbawia się nas, Polaków, naszej własnej tożsamości, niszczy naszą religię, tradycję, obyczaje, amputuje się pamięć i historię, eliminuje kolejne znamiona polskości. Robi się z nas niewolników obcych idei, kalekich wizji i chorych wyobrażeń. Próbowałem  uchwycić właśnie ów moment dziejowej przemiany, czas politycznej erozji. Nadchodzi epoka barbarzyńców. I moja powieść głośno o tym mówi, wręcz woła, krzyczy. Bo i taka jest rola pisarza. By wołać, krzyczeć, czasami warczeć.    

 

Wiele miejsca w „Barbarzyńcach” poświęca Pan sztuce – opisując zarówno jej degradację, jak i podkreślając wielką rolę, jaką może ona odegrać. Czy widzi Pan obecnie u artystów tendencje powrotu do pierwotnego rozumienia sztuki i piękna, może pewne zmęczenie brzydotą i pustką?

 

Ważne jest, byśmy umieli odczytywać znaki  czasu. Obecnie  w dużym stopniu  literatura i sztuka zostały zaprzężone do celów politycznych, jako narzędzia manipulacji, a kto tego nie widzi, jest ślepy. Stały się elementami wielkiej gry światowej polityki, biznesu i grup interesu. Artysta nie śpiewa już sobie a muzom. Jeden z czołowych działaczy Komunistycznej Partii Włoch, Gramsci, blisko 80 lat temu powiedział, że by mieć wpływ na masy, należy się uporać z chrześcijaństwem i wyrwać z korzeniami wiarę. Dlatego jest konieczny „długi marsz” przez instytucje. Powiadał: trzeba przechwycić instytucje kształtujące dusze młodych ludzi: szkoły, uczelnie, film, muzykę, sztukę i nowe mass media – radio i telewizję. Po zdobyciu kontroli nad społeczeństwem poprzez kontrolowanie kultury przyjdzie władza nad państwem. No i właśnie to się dzieje. Zło przejmuje władzę nad państwem. Kultura stała się głównym polem walki. Do tej pory szukaliśmy w sztuce piękna, dobra, mądrości, miłości i wiary, a dziś nam się podsuwa zło, brzydotę i  głupie, prymitywne wzorce. Zauważył te tendencje w 1999 r. Europejski Synod Biskupów, który stwierdził: sekularyzacja zatruwa wielką grupę chrześcijan w Europie. Istnieje ogromne ryzyko dechrystianizacji i poganizacji kontynentu.Ta dechrystianizacja to nieubłagalna  walka o moralną hegemonię nad światem. Wojna o hegemonię moralną toczy się nieubłaganie”…

 

Z kolei Patrick J. Buchanan  w książce „Śmierć Zachodu” pisze: Moralnemu pognębieniu chrześcijan służą wystawy artystyczne, których celem jest profanacja wizerunków chrześcijańskich i celowe znieważanie chrześcijańskich zasad moralnych. Przykłady; wystawa w Narodowej Fundacji dla Sztuki. „Olej Chrystusa” Andrea Serrano to fotografia wielkiego krucyfiksu zanurzonego w moczu „artysty”. Robert Mapplethorpe wkręcił figurkę z wizerunkiem Maryi Dziewicy w narzędzie tortur i obok swój wizerunek z nahajem wystającym mu z odbytu. W 1999 roku w Brooklyn Museum of Art. na wystawie „Sensacje” głównym eksponatem był obraz Matki Bożej ochlapanej odchodami słonia. Katedra św. Patryka w Nowym Yorku została znieważona przez homoseksualistów, którzy wypluli konsekrowane hostie podczas niedzielnej Mszy Św. „Sztuka jest czymś, z czym można robić wszystko pozostając bezkarnym” – wyznał Andy Warhol”. Wystarczy. Moja książka staje w obronie kanonów sztuki, które niosą człowiekowi nadzieję, a nie degradację, wolność, a nie upokorzenie i podłość. Choć sama w sobie jest gorzka i miejscami boli. Zderzamy się teraz ze światem prymitywizmu, chamstwa i barbarzyństwa, a idzie o to, by światu temu się przeciwstawić. Nadzieja w młodych i odważnych.

 

W „Barbarzyńcach”, podobnie jak w innych Pańskich powieściach, mocno zaznaczają się wątki kresowe i ich wpływ na polską kulturę i polską duszę. Czy dziedzictwo Kresów dostrzega Pan także w młodych pokoleniu, czy jest ono dla Polaków nadal żywe i kulturotwórcze?

 

Bez Kresów nie da się zrozumieć, kim jesteśmy i skąd się wywodzimy. Kresy nie tylko zaznaczyły się mocno w literaturze i sztuce, ale stały się wyznacznikiem dojrzałego i głębokiego rozumienia świata. Ostatnie pokolenie Kresowian odchodzi. Za piętnaście lat nikogo już z nas nie będzie. Przestaniemy więc o Kresach mówić, przekazywać ich znaki, symbole, wartości. Ale pozostaną nasi synowie, córki, wnukowie, blisko 6 milionów ludzi. Niektórzy z nich już się wzięli do roboty, tworzą własne fora internetowe, przygotowują książki, spektakle teatralne, piszą wiersze, śpiewają piosenki, toczą debaty kulturowe. To dopiero początek. Nadejdzie czas odrodzenia idei kresowych, sięgania do źródeł. Kresy staną się wielką inspiracją twórczą. Sięgną więc do Kresów pisarze, reżyserzy, artyści, kompozytorzy. Na razie polityka państwowa ogranicza te możliwości. Ale już niedługo wszystko się zmieni. Po nocy nadejdzie ranek. Nastąpi wielkie odnowienie życia twórczego, czas buntu przeciwko zakłamaniu, obłudzie i fałszowaniu historii.

       

Swoje dzieło ukończył Pan w ubiegłym roku. Nie pojawia się w nim jednak wątek katastrofy smoleńskiej – zapewne był to zabieg celowy. Czy planuje Pan przygotowanie kolejnej powieści, w której opisze Pan polską rzeczywistość po 10 kwietnia 2010 r.?

 

Powieść zakończyłem na początku 2010 r. Później już tylko dopracowywałem, szlifowałem, adiustowałem i robiłem korekty. Tragiczny wątek smoleński nie mógł się więc pojawić. Konstrukcja powieści była zamknięta. W marzeniach rysują się jednak nowe sceny. Czytelnicy do tego zachęcają.  Piszą listy, pytają, co się stanie z głównymi bohaterami, powiadają, że dzięki „Barbarzyńcom”  zrozumieli, w jakich kleszczach się znaleźli, poznali mechanizmy zniewalania, ale odzyskują już duchową wolność. To najpiękniejsze  recenzje, jakie otrzymałem.

 

Dziękuję za rozmowę.

 

Rozmawiała Agnieszka Żurek

 

Przeczytaj naszą recenzję

 

{galeria}

 

 

 

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij

Udostępnij przez

Cel na 2025 rok

Po osiągnięciu celu na 2024 rok nie zwalniamy tempa! Zainwestuj w rozwój PCh24.pl w roku 2025!

mamy: 32 506 zł cel: 500 000 zł
7%
wybierz kwotę:
Wspieram