Ghevont Wartanian, amerykański lekarz przeprowadzający aborcję, od 20 lat boryka się z zarzutami dotyczącymi nieprawidłowości i niestosownego zachowania wobec pacjentek. Samorząd lekarski przez wiele lat starannie ignorował problem, ignorował też zagrożenie, jakie mężczyzna stwarzał dla zdrowia i życia kobiet.
– Niemal umarłam po aborcji przeprowadzanej przez doktora Wartaniana – wyznaje Danielle, jedna z pacjentek aborcjonisty. W jej przypadku – dziewczynka miała wówczas 13-lat i trafiła do pogotowia opiekuńczego – lekarz przeprowadził aborcję w szóstym miesiącu ciąży. „Zabieg” nie został przeprowadzony w sposób prawidłowy, co poskutkowało zakażeniem. Dziewczynka wylądowała w szpitalu. A to tylko jeden z długiej listy problemów wywołanych przez „lekarza”.
Wesprzyj nas już teraz!
Jak się okazuje, Ghevont Wartanian przejął ośrodek GyneCare (Severna Park, Maryland) po Romeo Ferrerze, któremu cofnięto licencję lekarską. Kobieta, która zgłosiła się do Ferrery w celu dokonania aborcji, zmarła w ośrodku. Mimo wielu przypadków komplikacji i stwarzania zagrożenia dla pacjentek i ich dzieci (Wartanian pracował także w szpitalu jako ginekolog), samorząd lekarski nie podjął żadnych działań. W 1994 roku prawnik kobiety, której dziecko zmarło na skutek zaniedbań aborcjonisty-ginekologa, złożył radzie lekarskiej oficjalną skargę. Sprawa po raz kolejny została zignorowana. W 2002 roku stało się to jednym z argumentów w stanowej debacie nad zaostrzeniem przepisów regulujących nadzór medyczny.
22 lipca 2014 rada lekarska w końcu udzieliła Wartanianowi reprymendy, został tez ukarany grzywną w wysokości 10 tysięcy dolarów z powodu „niestosownego zachowania” wobec pacjentek. To jedyna kara jaka go dotąd spotkała. 20-letnia działalność aborcjonisty była i dalej jest tolerowana przez środowisko medyczne.
Źródło: lifenews.com
Mjend