Żadna władza w Polsce po roku 1989 nie była tak bliska osunięcia się w faktyczną tyranię, jak ta obecna. Żadna też nie dawała sobie na taką tyranię tak wielkiego przyzwolenia. Żadna wreszcie nie była tak skuteczna w praktycznym eliminowaniu krępujących ją bezpieczników – przekonuje na łamach Interii publicysta Rafał Woś.
„Jeśli PiS rządził „na rympał”, to jak nazwać poczynania ich następców? Gigarympał? Turborympał? Turbo-giga-megarympał?” – pyta Woś w felietonie „Nadszedł czas tyranii. Tym razem niestety prawdziwej”.
Publicysta wytyka lekceważenie konstytucji i podstawowych zasad państwa prawa przez ten sam obóz, który przez osiem lat oskarżał dokładnie o to samo rząd Zjednoczonej Prawicy. Przytacza wypowiedzi Adama Bodnara, Donalda Tuska czy Wojciecha Sadurskiego, które bagatelizują, a nawet przyzwalają na łamanie prawa w procesie „depisizacji” mediów publicznych czy spółek skarbu państwa.
Wesprzyj nas już teraz!
„Godzi się zapytać: Czy ci ludzie są faktycznie „demokratami” na jakich przez lata pozowali? Czy może tylko powoływali się na demokrację, gdy im było wygodnie. A jeśli tak jest, to kim są naprawdę?” – pyta retorycznie Woś. W jego opinii agresywne zagrania koalicji KO – Trzecia Droga – Lewica nie są wyłącznie elementem teatru politycznego dla gawiedzi spod znaku ośmiu gwiazdek. Publicysta zwraca uwagę, że powrót do odpowiednich standardów zależy wyłącznie od dobrej woli rządzących. W praktyce oznacza to bardzo małe szanse na ich zachowanie w dłuższej perspektywie.
„Obym się mylił, ale obawiam się, że obecnie rządzący nie będą się umieli w tej swojej antyPiSowskiej krucjacie zatrzymać. Droga siły, zemsty i rozliczeń będzie zbyt łatwa. A przekonanie o własnej moralnej słuszności zbyt słodkie i upajające. A potem będzie już za późno. Potem nie będzie już można zawrócić” – podkreśla.
Jest to o tyle prawdopodobne, że obecnie brakuje jakichkolwiek zewnętrznych bezpieczników, w postaci Unii Europejskiej, sieci medialnej Sorosa czy administracji Joe Bidena, które blokowały autorytarne dążenia poprzedniej władzy.
„To ich stawiało do pionu. Gwarantowało, że nawet jeśli mają ów gen autorytarny, to będą go stale zwalczali. I nigdy nie przejmie on pełnej kontroli. AntyPiS tego nie ma. Im nie będzie patrzeć na ręce ani zagranica, ani nie będą tego robiły liberalne media do spółki z Agnieszką Holland. A po przejęciu mediów publicznych z ręki PiSu tych bezpieczników będzie jeszcze mniej. I to jest dramat naszych nowych władców. To jest ich przekleństwo. To już czyni z nich tyranów. Prawdziwych – nie wyimaginowanych. Oraz szalenie niebezpiecznych” – konkluduje autor.
Źródło: interia.pl
PR