9 stycznia 2024

„Nie bał się iść pod prąd i głosić Chrystusa”. Gadowski, Żaryn, Żak i inni wspominają śp. ks. Isakowicza-Zaleskiego

(fot. PAP/Waldemar Deska)

Witold Gadowski, prof. Jan Żaryn, Tomasz Antoni Żak, ks. prof. Paweł Bortkiewicz, dr Bawer Aondo-Akaa i prof. Tomasz Panfil wspominają na łamach PCh24.pl świętej pamięci Księdza Tadeusza Isakowicza-Zaleskiego.

 

Witold Gadowski

Wesprzyj nas już teraz!

Pamiętam Tadeusza jeszcze z lat opozycji antykomunistycznej, kiedy wykazywał się ogromną odwagą, i kiedy był torturowany przez bezpiekę. Pamiętam Tadeusza z późniejszych lat, gdy formułowaliśmy Komitet Obywatelski, a on nam doradzał. Przez wiele lat byliśmy serdecznymi przyjaciółmi.

Podczas kryzysu na Bałkanach organizowałem konwój z pomocą dla ofiar wojny w Kosowie. Tadeusz mocno wówczas ze mną współdziałał aby pomóc tym ludziom.

Kiedy kardynał Dziwisz chciał ukarać Tadeusza za opublikowanie listy agentów bezpieki wśród hierarchii kościelnej, zebraliśmy się spontanicznie w krakowskim Klubie „Pod Gruszką” w gronie byłych działaczy opozycyjnych. Napisaliśmy list do kard. Dziwisza, co przyczyniło się do tego, że hierarcha nie nałożył na Tadeusza kary.

Potem spotykaliśmy się z powodu podobnych poglądów, zarówno na agenturę wśród duchowieństwa, jak i na sprawę ludobójstwa na Wołyniu.

Pamiętam również, że Tadeusz był nazywany „ruską onucą” zanim stało się to modne, właśnie za odwagę i mówienie prawdy o Wołyniu, co zdaniem wielu miało być działaniem na rzecz Rosji.

Mnie również zdarzało się mieć różne poglądy z Tadeuszem. Czasami spieraliśmy się dość emocjonalnie, ale zawsze go szanowałem i ceniłem. Był to jeden z nielicznych kapłanów, który nie bał się otwarcie iść pod prąd, głosić Chrystusa i walczyć o prawdę.

 

Prof. Jan Żaryn

Ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski to niezwykle ważna postać ze względu na postawę odważnego kapłana polskiego. W szeregu takich właśnie odważnych księży, jakich mieliśmy w Polsce na przestrzeni wieków, bez wątpienia jest dla niego miejsce, jako nie tylko odważnego kapłana, ale i wielkiego patrioty.

Już od czasów kleryckich i wczesno-kapłańskich ks. Isakowicz-Zaleski z całą mocą sprzeciwiał się komunizmowi. Był również bardzo mocno zaangażowany na rzecz szeroko pojmowanego ruchu „Solidarności”, ludzi „Solidarności” represjonowanych przez reżim komunistyczny.

Później ks. Isakowicz-Zaleski poszukiwał miejsc w przestrzeni publicznej, gdzie aktywność odważnego człowieka jest niezwykle istotnym czynnikiem sprawczym. I je znalazł!

Z jednej strony była to cała jego działalność na rzecz najuboższych, na wzór brata Alberta. Wykazywał się on tu ogromną determinacją, odwagą, rozumieniem celu, jaki mu przyświecał. Dzięki temu odnosił na tej niwie wielkie sukcesy.

Z drugiej strony był on mocno zaangażowany na rzecz upamiętnienia ofiar zbrodni ludobójczej na Polakach zamordowanych na Kresach Południowo-Wschodnich przez ukraińskich nacjonalistów. Podtrzymywał on pamięć o ofiarach tego ludobójstwa. Wspierał wspólnotę rodzin ofiar tej strasznej zbrodni, a warto przypomnieć, że równeż sam należał do tejże wspólnoty.

Wspólnota ta, bardzo często w wolnej Polsce, szczególnie w latach 90., ale i później, mogła odczuwać dyskomfort, że państwo polskie nie zajęło się, nie honorowało z taką determinacją jak wymagała tego ofiara zamordowanych na Kresach Południowo-Wschodnich. Tę lukę pamięci wypełniał ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski.

Jak to bywa z ludźmi odważnymi, ponosił za to cenę, czasem wręcz bardzo drastyczną. W przestrzeni publicznej pojawiały się m. in. obraźliwe fake newsy wobec postawy ks. Isakowicza-Zaleskiego, wobec jego zaangażowania, wobec jego twardych i mocnych słów. To była cena, jaką zapłacił za to, że zaangażował się w walkę o pamięć.

Warto podkreślić również, że był to kapłan pochodzenia ormiańskiego, wpisujący  się w tę piękną historię 700-letniej obecności Ormian na ziemiach polskich, którzy podtrzymują swoją tożsamość i jednocześnie mają niezwykle karty patriotyzmu wobec Ojczyzny, jaką jest dla nich Polska. Przypomnę tylko abp. Józefa Teodorowicza czy Konstantego Zarugiewicza, który zginął pod „polskimi Termopilami, czyli w bitwie pod Zadwórzem.

Ksiądz Tadeusz Isakowicz-Zaleski pięknie wpisuje się w tę wielką tradycję aktywności Ormian polskich na rzecz naszej wspólnej Ojczyzny.

 

Tomasz Antoni Żak

Księdza Tadeusza Isakowicza-Zaleskiego poznałem w 2007 roku, kiedy otrzymał nagrodę literacką im. Józefa Mackiewicza za książkę „Księża wobec bezpieki” o współpracy kapłanów archidiecezji krakowskiej z komunistyczną bezpieką. Od tej pory utrzymywaliśmy ze sobą kontakt.

Kilka miesięcy później zorganizowałem teatralizowaną sesję naukową w Tarnowie poświęconą ukraińskiemu ludobójstwu na Polakach. Nosiła ona tytuł „Zagłada”.

Była to dość wyjątkowa sesja, ponieważ wzięła w niej udział najważniejsza grupa ludzi zajmująca się tym tematem, począwszy od Ewy Siemaszko i Lucyny Kulińskiej aż po ks. Tadeusza Isakowicza-Zaleskiego. Mieliśmy ponad 500 widzów, odbiorców i to głównie ze szkół średnich. Co jakiś czas robiliśmy przerwę na występ aktorów „Teatru Nie Teraz”. To właśnie wtedy narodził się pomysł na spektakl „Ballada o Wołyniu”.

Później począwszy od premiery przedstawienia wielokrotnie spotykaliśmy się z ks. Tadeuszem i rozmawialiśmy na ten temat. Kiedy podróżowaliśmy po Polsce ze spektaklem, bardzo często tak się składało, że nasze zaproszenie było równoległe z zaproszeniem ks. Tadeusza, który wygłaszał kilka słów na temat Wołynia.

Tak właśnie go zapamiętam – jako człowieka odważnego i całkowicie oddanego sprawie.

Nie chciałbym tutaj mówić o tym, jak ks. Tadeusz był obrażany przez pana prezydenta za swoją walkę o prawdę. Nie chciałbym mówić o wielu innych sprawach związanych z pamięcią o naszych pomordowanych rodakach. Wolę mówić o jego wielkiej bezkompromisowości wynikającej z wiary katolickiej i słów Chrystusa, że „prawda nas wyzwoli”.

 

Ks. prof. Paweł Bortkiewicz

Śmierć każdego człowieka skłania do refleksji. Tym bardziej do zamyślenia prowokuje śmierć człowieka o bogatym życiorysie, o wielu aspektach działalności. Takim człowiekiem był bez wątpienia ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski. Spojrzenie na jego życie musi najpierw ogarnąć to, co może najmniej spektakularne, ale najistotniejsze – jego posługę kapłańską. Tak, jak cała historia powołania, tak i ta posługa znana jest przede wszystkim Bogu samemu. My możemy odnotować to, co było czytelne i powszechnie znane, co było związane z działalnością założonego stowarzyszenia Wspólnota i Pamięć. To, co budziło szacunek.

Szacunek budziła też bezkompromisowość i determinacja w ocaleniu pamięci o Ormianach i ich ludobójstwie, pierwszym we współczesnej Europie, a politycznie zapomnianym.

Na bazie tej bezkompromisowości wyrósł chyba autorytet ks. Isakowicza-Zaleskiego. Stał się – ośmielę się tak powiedzieć – atrakcyjnym dla różnych środowisk, zwłaszcza medialnych. Przez lata rosły liczby wypowiedzi, zawsze jednoznacznych, stanowczych, chętnie wykorzystywanych… Czy zasadnie?

Czy były to zawsze wypowiedzi kompetentne? Nie ośmielę się oceniać. Ale niekiedy rosła obawa, że dobremu celowi służą mało wiarygodne środki. Czy słynna praca o księżach na usługach SB miała rzetelny warsztat naukowy? Czy przebadała choćby biografie świadków narracji – oficerów UB? Czy nie dała głosu katom, a nie ofiarom? Czy po tym, jak kolejnym tematem stało się demaskowanie nadużyć seksualnych w Kościele, nie zostały znowu zachwiane pewne proporcje? Czy faktycznie w czasie impeachmentu abp. Paetza klerycy szukali u ks. Isakowicza-Zaleskiego ratunku?

Może przyjdzie czas na próbę odpowiedzi na te pytania, a może okaże się to niepotrzebne… Osobiście zapamiętam ks. Isakowicza-Zaleskiego jako gorliwego duszpasterza, miłośnika Ormian, stróża pamięci o Wołyniu…

 

Dr Bawer Aondo-Akaa

Z wielkim smutkiem przyjąłem wiadomość o śmierci ks. Tadeusza Isakowicza-Zaleskiego, ale smutek ten jest połączony z nadzieją, że stanął on już przed obliczem Pana Boga w Trójcy Przenajświętszej i przywitał się z Najświętszą Maryją Panną oraz wszystkimi świętymi.

Świętej pamięci ksiądz Tadeusz Isakowicz-Zaleski jest znany przede wszystkim z walki o pamięć o ofiarach ludobójstwa na Wołyniu. Jest on również znany z walki o całkowitą lustrację w Kościele; lustrację, która, niestety nie nastąpiła.

Ja go jednak przede wszystkim zapamiętam jako kapłana walczącego o obronę życia dzieci nienarodzonych mordowanych poprzez obrzydliwą tzw. aborcję.

Pamiętam wiele naszych rozmów na ten temat, zarówno prywatnych jak i przed kamerami. Swego czasu występowaliśmy wspólnie w programie „Warto Rozmawiać” pana redaktora Jana Pospieszalskiego.

Był to człowiek niezwykle miły, niezwykle serdeczny i niezwykle otwarty. Wielokrotnie dziwiło mnie, że jest on postrzegany jako ktoś niesympatyczny albo czujący się lepszym etc. To całkowita nieprawda, o czym sam niejednokrotnie się przekonałem.

Przypomnę jeszcze, że ks. Tadeusz praktycznie do końca życia pomagał osobom niepełnosprawnym i upośledzonym. Wspierał ich materialnie i duchowo! Udzielał im świętych sakramentów pokuty oraz Eucharystii, wspierał ich w dążeniu do nieba.

 

Prof. Tomasz Panfil

Niezwykle ceniłem ks. Tadeusza Isakowicza-Zaleskiego za to, że prawda była dla niego najistotniejsza. Nie własne samopoczucie, nie własne poglądy, tylko prawda.

Kiedyś starliśmy się w sprawie doktoratów honoris causa przyznawanych głowom państw, które niegdyś tworzyły Rzeczpospolitą. Był to rok 2009 – rocznica Unii Lubelskiej. KUL przyznał wówczas takie godności prezydentom m. in. Litwy, Łotwy i Ukrainy.

Ks. Isakowicz-Zaleski bardzo mocno protestował wówczas przeciwko doktoratowi dla ówczesnego prezydenta Ukrainy Wiktora Juszczenki, ale nie unikał dyskusji.

Porozmawialiśmy. Wyjaśniłem mu, co było u podstaw tej uchwały, a on odpowiedział, że teraz rozumie, i że jest to dla niego przekonujące, że idea nawiązania do I Rzeczpospolitej jest szlachetna. Mimo, że miał on bardzo wyraziste poglądy anty-banderowskie, to uznał, że to działanie miało sens i było celowe.

Szanowałem Go za działalność w okresie stanu wojennego, za wszystko, co go spotkało z rąk bezpieki. Wówczas zyskał mój jeszcze większy szacunek, ponieważ uznał prawdę jako kategorię nadrzędną.

Niestety, jest coraz mniej takich ludzi, dla których dobro i prawda są najważniejsze. Ks. Isakowicz-Zaleski taki jednak był i tak go zapamiętam.

 

Dr Leon Popek

Bez wątpienia choroba ks. Tadeusza trochę nas przygotowała na to, co stało się dzisiaj, ale nie do końca, ponieważ śmierć, zawsze jest zaskoczeniem.

Będzie nam brakować ks. Tadeusza jako tego, który miał olbrzymią wiedzę i był dla wielu autorytetem oraz tego, który po prostu głosił prawdę.

Wielu zapamięta go jako nieformalnego kapelana środowisk kresowych, jako ojca wszystkich towarzystw kresowych, który zawsze potrafił znaleźć dla nich czas, często pokonać setki kilometrów, aby odprawić Mszę Świętą w intencji ofiar rzezi wołyńskiej.

Wielu zastanawia się, czy uda się dokończyć jego dzieło. Powiem tak: często powtarza się, że nie ma ludzi niezastąpionych, ale ks. Tadeusza będzie naprawdę trudno zastąpił. Był on człowiekiem nietuzinkowym i bezkompromisowym. Podziwiałem go za to, że jest w stanie pogodzić obowiązki duszpasterskie i działalność w Fundacji Brata Alberta, i nieustanne życie w drodze. Nieraz widziałem go przed jaką konferencją i pierwsze, co rzucało mi się w oczy, to to, że jest on zmęczony, ponieważ przemierzał Polskę wzdłuż i wszerz sam, bez kierowcy. Mimo to nigdy się nie poddał i nigdy się nie oszczędzał, za co go szczerze podziwiałem. Nie raz mówiłem mu: „Księże Tadeuszu, może trochę trzeba zwolnić? Może trzeba pomyśleć o jakiejś przerwie?”, ale to tylko jeszcze bardziej go mobilizowało do działania.

 

Wszystko zostało wyreżyserowane. Ks. Isakowicz-Zaleski o Okrągłym Stole

 

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(7)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie

Udostępnij przez

Cel na 2024 rok

Bez Państwa pomocy nie uratujemy Polski przed planami antykatolickiego rządu! Wesprzyj nas w tej walce!

mamy: 311 931 zł cel: 300 000 zł
104%
wybierz kwotę:
Wspieram